Lipiec, 2019
Dystans całkowity: | b.d. |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Liczba aktywności: | 0 |
Średnio na aktywność: | 0.00 km |
Więcej statystyk |
Powrót do zdrowia - c.d.
Dłuższy wpis, pisany na raty z publikacją dzisiaj czyli po 6 tygodniach od operacji i pierwszym kontrolnym RTG. Jest to kontynuacja zdarzenia z 8 czerwca 2019 r. i mojego wpisu. Z uwagi, że słowa te piszę ponad 3 tygodnie przed tą chwilą to efekt prześwietlenia i rokowań będzie na dole - czyli na końcu wpisu. Oby pozytywny. A więc po wyjściu ze szpitala i odbytej operacji rozpocząłem fazę spacerków w celu jakieś rehabilitacji, ograniczenia zaniku mięśnia, doświadczenia ruchu itp. W pierwszych dniach było to 200 m, w kolejnym 300 m, w kolejnym więcej i gdzieś po 10 dniach już liczyłem to w km. Dzisiaj w trzecim tygodniu od operacji spaceruję po ok. 2-3 km dziennie. Kilka zrzutów:
Oczywiście całe to chodzenie odbywa się w odciążeniu uszkodzonej nogi i liczę na to, że dobry wynik pierwszego RTG pozwoli mi na "awans" w tej materii polegający, że już powoli dojdzie jej obciążenie i w kolejnych krokach leczenia pozbędę się kul - w sensie w kolejnych miesiącach. A kiedy to nastąpi tego nikt na razie nie wie. W każdym bądź razie chodzę i bardzo na siebie uważam.
Jeszcze wracając do wypadku to dostałem od Ariela kilka fotek z miejsca gdzie się przewróciłem:
W wyniku upadku uszkodziłem kierownicę (zakładam, że to na mostku się przekręciło) i połamałem tylne koło:
Innych usterek nie zlokalizowałem - pewnie w praktyce się jeszcze okaże, ale rower wizualnie wygląda ok.
W między czasie (2 lipca) dotarły do mnie zamówione na przełomie marca stroje klubu oobikes.com w ramach którego z kolegami miałem jeździć/trenować/reprezentować barwy począwszy od maratonu w Trutnovie (na którym nie dane mi było wystartować).
Zamówione stroje, współfinansowane przez Ariela (po raz kolejne wielkie podziękowania) prezentują się na mnie tak:
Zauważyliście to co większość ? - schudłem. Jak to piszę to ważę 100 kg. Pewnie z mięśnia sporo uciekło, ale i tak waga jest fajna.
W kolejnym etapie wierząc, że wszystko będzie ok zacząłem się interesować kołem. Dokładnie obręczą. Okazuje się, że takowa jest nie do dostania. No więc zacząłem szukać koła do kupienia. Znów problem - wszędzie jeśli już to do kupienia jest komplet. W trakcie poszukiwań trafiłem na stronę producenta moich kół (FFWD) i wyczytałem, że dla kół na gwarancji w przypadku takich wypadków jak mój można skorzystać z opcji "crash replacement service" - czyli naprawieniu koła w ramach serwisu gwarancyjnego !! Super sprawa - na stronie jest napisane:
"FFWD
oferuje najlepszy serwis po-sprzedażowy! W przypadku gdy miałeś pecha,
uczestniczyłeś w kraksie i Twoje koło się uszkodziło FFWD oferuje Ci
obręcz za połowę ceny detalicznej. I to przez dwa lata od daty zakupu.
FFWD oferuje także serwis naprawczy. FFWD naprawi Twoje koło za 50 euro (w cenie także szprychy)."
"Fajność" tego rozwiązania się skończyła po kilku mailach - między innymi tym :
"Jeżeli interesuje pana wymiana na obręcz z nowej kolekcji w innym kolorze i z
innymi parytetami, to możemy spróbować, z Crash Replacement to i tak koszt w
granicach 1800-2000 zł", a gdybym chciał kupić samą obręcz (już bez crash replacement) to "cena około 500 eur". !!!! I ja wrażenia ... ? - finalnie jeszcze tego samego dnia udało mi się nabyć poprzez serwis olx.pl komplet identycznych kół jak miałem (te same piasty, szprychy, obręcze - jedynie w kolorze nie czarno-czerwone tylko czarno-białe, z przebiegiem 3000 km) w cenie wymiany obręczy zaproponowanej przez serwis FFWD.
W tym momencie jak to piszę to koła do mnie jadą więc kolejna aktualizacja wpisu za kilka dni - czyli patrząc z perspektywy Was osób czytających tutaj poniżej. Na koniec wpisu dnia dzisiejszego jeszcze wspomnę, że dążąc do zrostu tego mojego złamania jestem jakby na diecie. Jem dużo białka - na poziomie ok. 120 g/doba (czyli serki wiejskie, mleko, jogurty, ryba, galaretki z kurczaka i indyka itp.). Zero alkoholu i piwka (wszak piwko to nie alkohol, ale też zero). Fajnie nie jest, ale to akurat najmniejszy powód do zmartwienia w tym momencie.
Jeszcze zanim o kołach (jadą kurierem) to w kolejnym dniu zrobiłem spacerek na poziomie 4 km - na tzw. lody. Może dwie fotki z tego wydarzenia:
No dobra, kolejny dzień i wspomniany zakup kół. Dojechały. Wizualnie wszystko jest ok, są jak nowe, z szybko zamykaczami, dętkami, oponkami, a nawet pokrowiec dostałem. Wyglądają idealnie więc tylko się cieszyć. Kiedyś przełożę kasetę ze starego koła na nowe i zobaczę czy będę jeździć w kolorystyce czerwono - białej (przednie koło z poprzedniego zestawu, a tylne z nowego) czy biało - białej ... ale to daleka przyszłość. Koła:
Znów kilka dni minęło i powoli myślami zmierzam do wizji trenażera. Za tydzień remont, instalacja zasilania na balkonie, docelowo będzie uchwyt na monitor, listwa zasilająca itp. A skoro już o tym wspomniałem to wymyśliłem, że stary monitor 19'' (który do teraz używam przy kompie) trafi na balkon do zwifta, a do komputera i grania w CS'a kupiłem taką oto używkę :
Fajny, prawda ? - też w zasadzie jest w drodze, za kilka dni do mnie dojdzie. Aktualnie zostało 12 dni do zdjęcia RTG.
No i mamy 26-ty lipca - dzień wyjazdu na konsultacje do Kamiennej Góry - czyli 6 tygodni po operacji. Jeszcze wspomnę, że monitor dotarł i wszystko jest ok i że ruszona została procedura przygotowania balkonu pod przyszłą jazdę interaktywną - ale o tym też będzie wpis w przyszłości jak poznam więcej szczegółów. Na razie stary monitor, uchwyt, listwa zasilająca, laptop, wentylator są punktem wyjścia do zakupu trenażera. I ostatnie zdanie odnośnie moich spacerków: w tym miesiącu o kulach przeszedłem 60 km ... sporo.
Ale teraz meritum. W szpitalu doszło do pewnej konsternacji i różnicy w interpretacji pewnych zapisów w wyniku czego wyglądało to inaczej niż myślałem. Np. lekarz do którego trafiłem uznał, że zapis "noga w odciążeniu" oznacza, że noga ma mieć 0 kg obciążenia podczas funkcjonowania w minionych 6 tygodniach do dzisiaj. Zalecenia jego na teraz by były żebym przez tydzień obciążał ją 10 kg i w każdym kolejnym tygodniu dokładał po 5 kg. No i wszystko się spitoliło, jak lekarz usłyszał, że ja od miesiąca obciążałem nogę na poziomie 30 kg (tyle pokazała waga podczas normalnego mojego kroku u kulach). No i wtedy lekarz jakby się zbiesił i dalsza konsultacja była "dziwna". Z drugiej strony na moje stwierdzenie, że rehabilitant w 3-ciej dobie po operacji pokazywał mi jak wchodzić i schodzić po schodach i że średnio to się ma do tego, żeby noga ziemi nie dotykała. No nic - w związku z tym, że czasu się cofnąć nie da podsumuję wizytę w punktach bo już nawet nie chcę wchodzić w szczegóły różnej polemiki z lekarzem i opisu jak ta konsultacja wyglądała. Wychodząc, ze szpitala jeszcze zamieniliśmy 3 zdania z lekarzem co mnie operował i stanęło na tym, że jest ok i nic się nie stało. Efekt spotkania w punktach:
1) Skoro czasu cofnąć się nie da to mam przez tydzień chodzić jak do tej pory i w każdym kolejnym tygodniu dołożyć do nacisku po ok. 5 kg. Czyli nie cofamy się w założeniach bo to już bez sensu tylko kontynuujemy temat w przód.
2) Termin następnej wizyty i kolejnego zdjęcia za 6 tygodni czyli 6 września - do tego czasu kolejne zwolnienie L4.
3) Zdjęcie RTG w przekroju osiowym jest ok, śruby się nie przesunęły, nie ma luzu, zrostu pełnego nie ma, a ten częściowy może i jest, a jeśli jest to normalny jak u każdego pacjenta. Raczej to dobra wiadomość.
4) Mam napinać mięśnie uda i cierpliwie czekać na efekty bez świrowania i bez prób przyśpieszenia czegokolwiek bo się nie da tego przyśpieszyć, a każda taka próba zadziała dokładnie odwrotnie.
5) Jest szansa na "pełen" zrost za 6 tygodni, wtedy bym (przynajmniej tak to zrozumiałem) pozbył się kul i jakby wrócił do pracy. Ale to się okaże za 6 tygodni. Jest taka szansa, ale się okaże. Jak to stwierdzono: "porozmawiamy o tym za 6 tygodni".
6) Mogę wsiąść na rower treningowy i kręcić pedałami bez obciążenia.YEA !!!! Z uwagi, że mam remont w domu i mieszkam u mamy to w perspektywie najbliższych 4 tygodni będę chciał skompletować i ruszyć z tematem kręcenia na rowerku. Akurat noga się do tego czasu jeszcze doleczy, a swoją drogą rower treningowy a trenażer to jednak nie to samo. Dzisiaj nie jestem w stanie wsiąść na rower szosowy + trenażer więc jeszcze poczekam, aczkolwiek już zaczynam szukać trenażera do zakupu (może się trafi jakaś okazja na elite drivo 2 lub tacx neo bo te 2 egzemplarze rozważam). Akurat to też raczej dobrze, że nie jestem w domu bo bym stwierdził, że jazda z nachyleniem 0%, a 1% to żadna różnica i znając życie (i wyznając tę filozofię) po kilku dniach jechałbym już 5%. I wówczas może bym jeszcze coś faktycznie spitolił. A to byłby błąd ... więc wytrwam te 3-4 tygodnie (niech stracę), sumarycznie na pewno wyjdzie na plus ... .
7) Dostałem skierowanie na rehabilitację na termin nieznany w szpitalu w Kamiennej (14 dni). Minimalny czas oczekiwania na nią to 2-3 miesiące, no chyba, że ktoś nie przyjedzie/zrezygnuje to wówczas może zadzwonią i będzie szybciej. Jak przyjdzie co do czego to się okaże czy skorzystam, czy w aktualnym momencie będzie ona możliwa, potrzebna itp. Hipotetycznie zakładam, że skorzystam w końcu ma mi przyśpieszyć odzyskanie pełni sprawności... .
8) Zastrzyki, które sobie robiłem codziennie (neoparin) idą w odstawkę.
No i chyba tyle ... jest jak jest, jakoś idzie do przodu. Irytuje mnie fakt, że minęło 6 tygodni i minie kolejne 6 tygodni i może już w miarę będę chodził lub nie. To jest kupa czasu, aczkolwiek jak słyszę lub czytam, że ludzie po 12-stu czy 15-stu miesiącach nie mają pełnego zrostu to mój przypadek brzmi jak bajka. Tak więc raczej nie mogłem oczekiwać niczego więcej po tych 6-ściu tygodniach więc kontynuujemy temat i do kolejnego wpisu (odnośnie trenażera). Najgorsze jest to, że ten zrost to kwestia loteryjna - zrośnie się lub nie. Nie ma się na to wpływu - zrośnie się lub nie ... u jednego tak, a u innego nie. Wiek, tryb życia, dieta itp. itd. to powiedziałbym, że ma znaczenie na poziomie 3%, a pozostałe 97% to ... szczęście. Zobaczymy za 6 tygodni ... .
Waga dzisiaj 99,4 kg.
Kategoria inne, Z życia wzięte ...