birdas prowadzi tutaj blog rowerowy

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2014

Dystans całkowity:425.50 km (w terenie 309.00 km; 72.62%)
Czas w ruchu:27:01
Średnia prędkość:16.35 km/h
Maksymalna prędkość:66.30 km/h
Suma podjazdów:10670 m
Maks. tętno maksymalne:178 (90 %)
Maks. tętno średnie:162 (82 %)
Suma kalorii:26170 kcal
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:38.68 km i 2h 15m
Więcej statystyk

Wakacje wakacjami ale trenować trzeba ;)

  • Czas 01:00
  • Temperatura 26.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 24 lipca 2014 | dodano: 24.07.2014

Nie wziąłem garmina, więc nie będzie dystansu, ani parametrów tętna, ale zszedłem mokry. Gdyby to był "lajcik" to bym przecież się nie wygłupiał z adnotacją.
Pewnie jeszcze z raz uda mi się powtórzyć taką siłową jazdę.


Kategoria inne, Treningi

Maraton - Bielawa

  • DST 50.00km
  • Teren 50.00km
  • Czas 03:31
  • VAVG 14.22km/h
  • VMAX 59.90km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • HRmax 173( 87%)
  • HRavg 158( 80%)
  • Kalorie 3350kcal
  • Podjazdy 1670m
  • Sprzęt Stary
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 19 lipca 2014 | dodano: 19.07.2014
Uczestnicy

Kolejny maraton, który z uwagi na wiele zmian w moim życiu pojechałem tylko dlatego, że go wcześniej opłaciłem.  Ostatnio moje życie zdominowała praca i "niesportowy" tryb życia. Bardzo niesportowy ... .
Ale ok, pojechałem. Jesteśmy na miejscu 8:30 - odbiór "pakietu startowego", przebieranie się pod autkiem i oczekiwanie na wyjazd na "rozgrzewkę":

Już między 9:00 a 10:00 było czuć, że będzie niesamowicie gorąco. Ale dla mnie to ok - wolę gorąco niż reanimację roweru po maratonie w deszczu.  A w sytuacji jak jeszcze innym zawodnikom wysokie temperatury przeszkadzają to dla mnie jest jeszcze lepiej.
Dzisiaj znów zabrałem "stary rower" bo czemu nie ? - dalej go zarzynam zanim zdecyduję się na wymianę wielu komponentów i dalej jak na złość funkcjonuje (ale dla mnie to dobrze). Byłem pewien, że przed BA będę musiał co nieco go zreanimować, a tu przetrwał 5 startów i dalej działa.  To dobrze, bo w przyszłości będę miał jak znalazł nowe koła, napęd, linki, pancerze, klocki itp., które już mam od dłuższego czasu kupione.
Przed startem w Bielawie jakaś tam "rozgrzewka" - ogólnie dramat. Ale nic - ustawiam się w sektorze startowym o 10:40 ... nie wiem po co (w pełnym słońcu) bo w planach jest i tak spokojna jazda. 

Ale nic ... Bartek z kolei podjeżdża bezpośrednio przed startem i jego start z końca sektora 2 i mój z połowy sektora 3 to różnica może 30 sekund.
Jeszcze na dodatek oczekując na start rozładowała mi się mp3-ka ... co za syf 
Ale wystartowaliśmy ... jadę spokojnie - wszyscy mnie wyprzedzają jak chcą . Po 500 m wyprzedza mnie Jacek. Myślę ... niemożliwe !!! - jest chyba bardzo źle. Podjeżdżam, jak nic ... Sufa. 
Zamieniliśmy ze 3 zdania co on tu robi itp. i rozstajemy się. Odjeżdża, ale po kolejnych 500 m wyprzedzam go i już się nie widzimy.
Ogólnie profil trasy wyglądał tak:
czyli "nie w kij" dmuchał.
Przejechany ostatnio Bike Adventure w wariancie PRO wielu rzeczy mnie nauczył więc postanowiłem zacząć spokojnie. Do garmina (organizator standardowo dał dupy z trackiem) wgrywam swój przejazd z tamtego roku. Miały być dwie iluzjonistyczne zmiany (i były) więc jadę porównawczo względem przejazdu sprzed roku. No i wyszło gorzej - w ani jednym momencie trasy nie jechałem lepiej niż rok temu. 
W tamtym roku pamiętam, że skurcze mnie zabiły w połowie trasy. Tym razem postanowiłem pojechać spokojniej (finalnie bez skurczy) i w zasadzie mi się to udało, ale patrząc na profil to w większości trasy jechałem gorzej niż rok temu. Przez 3/4 trasy miałem sytuację taką, że na każdym jednym podjeździe przejazd z poprzedniego roku był o jeden podjazd "do przodu" - czyli jak zaczynałem dany podjazd to na profilu widziałem, że rok temu ten podjazd już zaczynałem zjeżdżać.  No nic ... miałem fragmenty w końcówce lepsze (to co rok temu wchodziłem "z buta" tym razem w pewnej części wjeżdżałem) ale finalnie pojechałem nieco gorzej (o ok. 7 minut).
Punktowo też tak wyszło - w zeszłym roku 365 pkt, a w tym 351 pkt - czyli gorzej.
Ogólnie trasę pokonałem na maksa swoich możliwości na dzień dzisiejszy. Wyszło jak wyszło. Finalny wynik to:
Czas: 3:31:00.
Ten wynik to:
- 79 miejsce w M3 na 204 (38% stawki)
- 191 miejsce w OPEN na MEGA na 516 zawodników (37% stawki).
Przegrałem z Bartkiem o 13:48 i z Adamem (tu totalne zdziwienie i smutek z mojej strony ) o 18 sekund !!. Na trasie się nie widzieliśmy (aczkolwiek na mecie Adam mówił, że mnie widział na podjeździe na trzy buki) ale na metę dojechałem przed nim. Jednak różnica w startach poszczególnych sektorów spowodowała, że przegrałem. Gratulacje dla Adama ... był iluzjonistycznie czy finalnie na mecie lepszy. 18 sekund przy naszych czasach (na poziomie trzech i pół godziny) to tyle co nic, ale przegrałem.
Co dalej ? - wyjeżdżam na wakacje (nad morze - Międzywodzie - na 10 dni) z samego rana w poniedziałek (bez roweru - zakaz od żony) więc w tym miesiącu już nie pojeżdżę.  Żona ważna /postać/osobowość ... dominująca ... więc jest jak jest. Odpoczynek też i mi się przyda ... .
Kolejny start za 4 tygodnie w Szklarskiej Porębie. Mój dzisiejszy przejazd da mi sektor 4 (poprzedni Wałbrzych - sektor 5), ale dzięki wynikowi ze Zdzieszowic w Szklarskiej pojadę ostatni raz z sektora 3. Co dalej ? - zobaczymy ... może dla podbicia sektora zdecyduję się na "syfiarski" Poznań, a może nie. Decyzję podejmę po starcie w Szklarskiej ... .

Ogólnie nie ma dramatu - wyszło przeciętnie.  W górskich maratonach stać mnie (dzisiaj) na to co pojechałem, zobaczymy jak to wyjdzie w generalce względem poprzednich lat (2012 - 55 miejsce, 2013 - 56 miejsce).
Porównanie naszych przejazdów - tu.

A teraz nieco fotek z trasy:
Autor fotki (Piotr Jakubiec):





Autor fotki (Tomek tbtomes):


Autor fotki (Ela Cirocka):




Autor fotki (Ela Cirocka):

Autor fotki (Tomek tbtomes):





Autor fotki (Tomek tbtomes):

Autor fotki (Piotr Jakubiec):

Autor fotki (Kasia L.):


Mapka:


Kategoria Maratony 2014

"Rozgrzewka"

  • DST 5.00km
  • Teren 3.00km
  • Czas 00:19
  • VAVG 15.79km/h
  • VMAX 40.80km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • HRmax 155( 78%)
  • HRavg 120( 60%)
  • Kalorie 220kcal
  • Podjazdy 90m
  • Sprzęt Stary
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 19 lipca 2014 | dodano: 19.07.2014

Takie tam kilka minut na rowerze.


Kategoria Treningi

Delikatnie, nastrojowo ... przed jutrem.

  • DST 40.00km
  • Czas 01:28
  • VAVG 27.27km/h
  • VMAX 46.20km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • HRmax 159( 80%)
  • HRavg 123( 62%)
  • Kalorie 1600kcal
  • Podjazdy 270m
  • Sprzęt Stary
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 18 lipca 2014 | dodano: 18.07.2014

Co tu dużo pisać. Jutro maraton w Bielawie.  W tym tygodniu nie siedziałem na rowerze więc dzisiaj tak chociaż troszkę po płaskim.
Nie chce mi się tam jutro jechać, ale skoro maraton opłacony to pojadę. Jakoś dokończę tę generalkę ... .

Mapka:


Kategoria Treningi

Po trasach BA ... .

  • DST 48.00km
  • Teren 40.00km
  • Czas 02:12
  • VAVG 21.82km/h
  • VMAX 49.00km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • HRmax 166( 84%)
  • HRavg 139( 70%)
  • Kalorie 2500kcal
  • Podjazdy 920m
  • Sprzęt Stary
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 13 lipca 2014 | dodano: 13.07.2014

Ojjjj, ciężko mi się aktualnie jeździ, ale może do soboty jakoś się zbiorę w sobie i ogarnę.
Dzisiaj pojeździłem po lesie Górzynieckim, czyli też po trasach minionego BA. Uzupełniłem też wszystkie wpisy z BA o fotki, które do tej pory zdobyłem (czekam jeszcze na te z DVD organizatora).
Tętno dzisiaj już troszkę lepsze, ale i tak jestem cieniem siebie.  

Mapka:


Kategoria Treningi

Po powrocie ...

  • DST 40.00km
  • Teren 7.00km
  • Czas 01:43
  • VAVG 23.30km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • HRmax 155( 78%)
  • HRavg 131( 66%)
  • Kalorie 1900kcal
  • Podjazdy 510m
  • Sprzęt Stary
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 12 lipca 2014 | dodano: 12.07.2014

Miałem dzisiaj chwilkę czasu to coś pokręciłem. Bez żadnej rewelacji - tętno mizerne. 

Mapka:


Kategoria Treningi

Basen

  • Aktywność Pływanie
Wtorek, 8 lipca 2014 | dodano: 08.07.2014

Impreza - chwila na basenie (40 x 25 m = 1000 m) - impreza.


Kategoria inne

"Kozia szyja" - epizod 4

  • DST 56.00km
  • Teren 56.00km
  • Czas 03:41
  • VAVG 15.20km/h
  • VMAX 52.20km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • HRmax 163( 82%)
  • HRavg 142( 72%)
  • Kalorie 4200kcal
  • Podjazdy 1540m
  • Sprzęt Stary
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 6 lipca 2014 | dodano: 06.07.2014
Uczestnicy

Dzisiejszy etap miał taką postać:

Rano standardowo ból mięśni, każde zgięcie lub wyprostowanie nogi to ból z uwagi na chociażby wczorajszy upadek.
No ale nic - ostatni etap więc trzeba się z nim zmierzyć. Start już o 10:00 ze względu na dekoracje, powroty do domów itp. Teraz jak piszę te słowa to już jestem we Wrocławiu.
Przed startem przetarłem ściereczką grubsze błoto z ramy, dołożyłem nową warstwę smaru na ubłocony łańcuch i heya na start.
Wszyscy mieli czyste rowery, czyste napędy, tylko ja jechałem na takim usyfionym rowerze.
Znów przed startem zamieniłem kilka zdań z Adamem i Bartkiem. O 10:00 wystartowaliśmy. Mój  plan zakładał aby nie stracić wypracowanej przewagi nad Adamem po pierwszych 3-ech etapach. Postanowiłem jechać przed nim.  Na pierwszych 3 km Adam kilka razy zrównał się ze mną co mnie nieco irytowało. Kilka razy nawet przyśpieszył na tyle, że musiałem zwiększyć rytm pedałowania.
Fotka (Ela Cirocka):

A skoro tak ... no to pojedźmy nieco szybkiej ... .  Odskoczyłem mu delikatnie i systematycznie moja przewaga rosła. W zasadzie to już się więcej nie widzieliśmy.

Na zjazdach jechałem dość szybko, żeby Adam nie nadrobił zbyt wiele. Też starałem się, żeby nikt mnie nie blokował. Pewnie Adam też tak to rozplanowywał. No i tak sobie jechałem odwracając się za siebie co jakiś czas. Kilometry leciały a Adama nie było. No to super. 


Etap był jaki był - trochę technicznych zjazdów, trochę szutrowych autostrad. Duża część trasy pokrywała się z maratonem Piechowickim organizowanym w poprzednich latach.
Czasy z etapu wyszły tak:
Bartek: 3:12:20
Adam: 3:51:55
Ja: 3:41:21
Na mecie chwilkę pogadałem z Bartkiem i musiałem się zbierać.


Sumarycznie patrząc na całokształt tych 4-rech dni to wyszło tak:

  • zająłem ostatecznie w M3-PRO miejsce: 34/57 (60%), oraz w OPEN-PRO-MEN: 78/134 (58%). W poszczególnych etapach zajmowałem następujące miejsca (w KAT-M3: 34-35-37-35 i w OPEN: 92-91-100-89) - czyli dość równo. 
  • spędziłem łącznie na rowerze (czas przejazdu wszystkich 4-rech etapów): 16:09:51 i przejechałem ok. 230 km z łącznym przewyższeniem ponad 7000 m. 
  • Przegrałem z Bartkiem sumarycznie o 1:45:56 i wygrałem z Adamem o 19:23.
Dostałem medal i w ogóle jestem przeszczęśliwy, że dojechałem do końca.


Porównanie przejazdu naszej trójki - tu.

Mapka:


Kategoria Maratony 2014

"Jesteś królem" - epizod 3

  • DST 60.00km
  • Teren 55.00km
  • Czas 04:58
  • VAVG 12.08km/h
  • VMAX 66.30km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • HRavg 148( 75%)
  • Kalorie 4600kcal
  • Podjazdy 2210m
  • Sprzęt Stary
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 5 lipca 2014 | dodano: 05.07.2014
Uczestnicy

Znów napiszę kilka zdań zanim udam się na miejsce startu. Otóż jestem kompletnie zajechany. Mięśnie mnie strasznie bolą, kuśtykam chodząc po domu.  Cały czas patrzę na ten dzisiejszy profil i kombinuję jak strategicznie podejść do tematu. Wygląda on tak:

Dzisiaj będę musiał pojechać tak jak nigdy dotąd mi się nie udało: miękko, na dużej kadencji, powoli. Wszystkie strome podjazdy odpuszczę. Może to zabrzmieć trochę idiotycznie, ale myślę nad podprowadzaniem roweru na 3-cim km na tej ściance zaraz za grotami.  To byłby dramat i śmiech, ale dzisiejszy etap wielu "zabije". Ja bym wolał być tym, który po orga nie będzie dzwonił. 
Trochę mnie też martwi limit czasu wjazdu na metę dla dzisiejszego etapu na poziomie 6 godzin.

Wróciłem ... . Dzisiaj będzie krótko bo jestem wypruty na maksa.
Fotka na ogródku u rodziców:

i przed startem z Bartkiem:

A więc ... na ściance za grotami jechałem ... bo nikt nie prowadził aczkolwiek byłem zainteresowany takim obrotem sprawy, ale samemu prowadzić to trochę wstyd.  Ogólnie to Bartek i Adam pojechali, a ja obrałem sobie za cel ukończyć ten etap. Jechałem spokojnie, na bardzo wysokiej kadencji i przyświecał mi jeden cel: przetrwać i dojechać do mety w limicie czasu.
Z trasy (i ogólnie) wartego wzmianki był:

  • poważny lot przez kierownicę na 33 km (trasa pokrywała się w tym miejscu z tym hardcorem co wyznacza Golonko na swoim maratonie w Karpaczu). W tamtym roku też na tej sekcji leciałem przez kierownicę. Gleba była naprawdę poważna i sporo się poobdzierałem, ale na szczęście nic nie połamałem.   Teraz po znieczuleniu  już znacznie mniej boli i nawet nogę w kolanie mogę zgiąć.
  • zjazdy były naprawdę bardzo trudne technicznie. Nie wiem jakie wrażenie odniósł Bartek i Adam, ale nigdy u Grabka czegoś takiego nie jechałem. Dam sobie rękę uciąć, że ludziska na forum będą zachwyceni. Dla mnie trudność trasy była identyczna jak Karpacz u Golonki.
  • Na 60 km wyszło wg stravy 2210 m przewyższenia !!  Uwzględniając, że trasa to dukty leśne, łąki, pola (i w zasadzie łącznie ok. 5 km asfaltów) to zapewne jesteście sobie w stanie wyobrazić co to była za rzeźnia. Osobiście umarłem. Z wysiłku byłem bliski wymiotowania na trasie, a na mecie potrzebowałem 2-3 godziny żeby do siebie dojść. I nie chodzi o to że nie miałem co jeść czy pić, ale już mi było źle na samą myśl o włożeniu do ust banana, ciastka czy zrobienia łyczka izotonika. Pamiętajmy też o tym jak w dupę dostałem wczoraj i przedwczoraj. Na "świeżaka" nie chciałbym tego jechać ... .
  • Rozwaliłem buty i muszę kupić nowe. W zasadzie to też się wpieprzyłem w tę rzekę po której trzeba było iść po kamieniach. W ogóle to wróciłem cały mokry bo albo wpakowałem się do rzeki, albo obmywałem sobie rany na trzecim bufecie, albo lałem wodę na głowę. Równie dobrze mogłoby lać.
  • To był mój najtrudniejszy maraton w życiu i chyba jeden z nielicznych bez skurczy, aczkolwiek już było blisko. Myślę, że to jest ważny element przed jutrzejszym finałowym startem.
Jeśli chodzi o wynik to czas jaki uzyskałem to: 4:58:10. Adam miał 4:45:54, a Bartek: 4:14:53. Jeśli chodzi o generalkę PRO-MEN to Bartek zajmuje aktualnie 58-me miejsce, ja 79-te, a Adam 81-wsze (na 134). W M3-PRO jestem 33/57. Nie wiem ile Adama kosztował zdrowia i sił dzisiejszy przejazd ale stratę do mnie zmniejszył do 8:49 i jutro zamierzam tę różnicę w czasie obronić. 

Jutro z mety jadę do Wrocławia więc jak będę w stanie to relację napisze późno wieczorem lub kolejnego dnia po pracy.       



P.S.
Przejazd Adama, Bartka i mój - link.

Mapka:


Kategoria Maratony 2014

"Ściana płaczu" - epizod 2

  • DST 58.00km
  • Teren 50.00km
  • Czas 03:48
  • VAVG 15.26km/h
  • VMAX 54.90km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • HRmax 170( 86%)
  • HRavg 148( 75%)
  • Kalorie 3500kcal
  • Podjazdy 1680m
  • Sprzęt Stary
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 4 lipca 2014 | dodano: 04.07.2014
Uczestnicy

zisiaj rano (kiedy to piszę) znalazłem czas aby prześledzić mapkę i profil drugiego etapu. Założyłem, że go zrobię w czasie 4 godziny (max 4:15). Zobaczymy w praktyce. Wydaje mi się znacznie prostszy od pierwszego za sprawą tych autostrad szutrowych, aczkolwiek pierwszy podjazd na Rozdroże nie prowadzi główną drogą tylko lasem po mocno kamienistej drodze (ostatnio jak tamtędy zjeżdżałem i zgubiłem picie to już go nie odnalazłem mimo, że go wjechałem z powrotem pod górę). 
Profil etapu prezentuje się tak:

To tyle tytułem wstępu.
Po jakimś czasie ... :
Jestem już po. Na starcie pojawiłem się o 10:57 więc stałem prawie na samym końcu. Ruszyliśmy.

Jechałem po swojemu, po ok. 2 km, wyprzedziłem Adama ... i już się więcej nie widzieliśmy. W zasadzie do 30 km to wyprzedzałem ludzi - na podjazdach i na zjazdach.

Pilnowałem picia i jedzenia. Wszystko było super.  Na 30 km zaczynała się "ściana płaczu" i jak ją zobaczyłem i zacząłem jechać ... to po 50 metrach dałem sobie spokuj. Wszyscy dookoła prowadzili. No więc i ja gibałem z buta.  Na tym etapie wszystko co dobre się skończyło. W pewnym momencie gość przede mną zaczął jechać więc i ja spróbowałem. Przejechałem 10 metrów i prawie spadłem z roweru ze skurczem uda. Szedłem więc dalej. W pewnym momencie już było nachylenie znośne więc próbowałem jechać. Dorobiłem się skurczy drugiego uda i jazdę przeplatałem gibaniem z buta.  Wszyscy jechali ja szedłem, ale jako tako strat w pozycjach nie odnotowałem (aczkolwiek wszyscy się mocno do mnie zbliżyli). Para kolarzy co zaczynała ścianę płaczu razem ze mną wylądowała na szczycie Stogu Izerskiego jakieś 200 metrów przede mną. Trochę sił (i kolejny skurcz) mnie kosztowało aby ich dojść na zjeździe, ale i tak sporo zyskałem jadąc dalej im "na kole".  Na kolejnych podjazdach już mi odjechali, ale jakoś trzymałem się jeszcze na swoim miejscu. Na długich prostych odwracałem się do tyłu - nikogo nie było. Nawet ze dwie osoby wyprzedziłem, ale jak się zatrzymałem na 3-cim bufecie to nagle jak spod ziemi wyrosło chyba z 6-ściu kolarzy. Na zjeździe jechałem z nimi, ale na podjeździe na Wysoki Kamień wszyscy mi odjechali. 
Cały ten odcinek szedłem pieszo z postojami z powodu skurczy. Oni wszyscy jechali więc na ostatniej prostej już mi z oczu zniknęli. Pozostał jeszcze zjazd do mety. Super techniczny fragment na którym chyba z pięć osób dogoniłem i wyprzedziłem.  Ale radości mi nie sprawił:
Fotki (Ela Cirocka):


Byłem już tak zajechany, że chciałem już dojechać do mety, do domu, coś zjeść i odpocząć. Do tego znów zacząłem panikować jaka to byłaby szkoda złapać na tym odcinku kapcia.  Ze swoimi skurczami nawet bym dętki nie zmienił bo jakiekolwiek przykucnięcie lub schylenie się byłoby nierealne. Wreszcie wylądowałem w Górzyńcu i została ostatnia prosta do podjechania. I tu znów skurcz uda ... dramat - jakoś ręką naciskając na nogę dowlokłem się do mety (była tam żona więc głupio było zejść z roweru i go prowadzić na ostatnich 50-ciu metrach). Za linią mety potrzebowałem trochę czasu żeby dojść do siebie.

Jutro już będzie potężny ból mięśni ... będzie bardzo źle, trudno i ciężko.  Jeśli dożyję do tego momentu to cały etap jadę żeby tylko zmieścić się w limicie czasu.
Dzisiaj dystans sumarycznie się zgadzał, aczkolwiek znów to samo - z profilem się nijak nie pokrywał. Na blisko 7 km przed metą track udostępniony przez orga wskazywał, że jestem na mecie. DRAMAT.
Przewyższenia podobnie jak wczoraj wyszło mniej niż miało być.

Za 30 minut czeka mnie jeszcze fryzjer, powrót do domu i degeneracja.
Później też (jak Adam oraz Bartek zgrają swoje ślady na stravę) to podlinkuję nasze przejazdy. Ciekaw jestem ile mnie kosztowała ta końcówka ? Na pewno miałem sporą przewagę nad Adamem i stopniała prawie do zera.  Adam dzisiaj pojechał bez jakichkolwiek skurczy - jutro mi dołoży.

Aktualizacja: Przejazd na trasie naszej trójki - link.

Sumarycznie do mety dojechałem z czasem:
- 3:48:37 (M3-35, w OPEN: 91). Jeszcze może niektórzy jadą więc ciężko spekulować czy liczebność będzie taka jak wczoraj. Ogólnie w kategorii pojechałem o 1 miejsce gorzej niż wczoraj, a w OPEN o 1 miejsce lepiej. Czyli tak samo.
Strata do Bartka już tym razem duża: 28:08, a przewaga na mecie nad Adamem tylko: 2:52. 


Mapka:


Kategoria Maratony 2014