birdas prowadzi tutaj blog rowerowy

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2013

Dystans całkowity:674.50 km (w terenie 127.00 km; 18.83%)
Czas w ruchu:28:32
Średnia prędkość:23.64 km/h
Maksymalna prędkość:69.66 km/h
Suma podjazdów:8695 m
Maks. tętno maksymalne:182 (91 %)
Maks. tętno średnie:169 (85 %)
Suma kalorii:30650 kcal
Liczba aktywności:17
Średnio na aktywność:39.68 km i 1h 40m
Więcej statystyk

Maraton - Świeradów Zdrój

  • DST 42.50km
  • Teren 20.00km
  • Czas 02:36
  • VAVG 16.35km/h
  • VMAX 60.57km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • HRmax 176( 88%)
  • HRavg 156( 78%)
  • Kalorie 2250kcal
  • Podjazdy 1070m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 28 września 2013 | dodano: 28.09.2013
Uczestnicy

"Nie ważne jak zaczynasz ważne jak kończysz" - gdyby odnieść się do powyższego cytatu to chciałbym o tej końcówce jak najszybciej zapomnieć. Liczę na to, że za kilka dni tak się stanie.
Wszystko zaczęło się od zdarzenia sprzed tygodnia (o którym pisałem) czyli w przygotowanym do startu (starym rowerze) pękła rama. Zrobiłem wówczas rekonfigurację na drugi rower i miałem startować na fullu. Po ostatnim treningu wspomniałem, że pozostaje jedynie naoliwić łańcuch i linki, i w sobotę start. Tak też się stało: wczoraj o 17:00 naoliwiłem łańcuch i linki żeby przerzutki nieco lżej chodziły. Wychodząc z balkonu jeszcze mnie podkusiło aby rozebrać manetkę od przedniej przerzutki i do środka wpuścić kropelkę oliwki. No i głupi tak zrobiłem. Nie wiedziałem, że w manetce SRAMowskiej przy rozkręcaniu trzeba ją trzymać w palcach bo inaczej dół może spaść. Ja w zasadzie dół rozkręcałem bo nie wiedziałem, że to pokrętełko od góry nie jest ozdobą a jednak śrubeczką. Jak rozkręciłem dół to wyskoczyła mi jakaś sprężyna, jakaś zapadka i kilka innych części. Do 18:00 próbowałem to poskładać. Wpadłem na pomysł, że zerknę do drugiej manetki jak to jest skonstruowane i zdarzyło mi się to samo: mechanizm wypadł. Walczyłem z tym przez kolejnych kilka godzin i ok. 21:00 napisałem do Bartka SMSa o treści:
---
Hey ! Jutro się nie zobaczymy. O 17:00 chciałem wpuścić kropelkę oliwy na linkę w manetce od przerzutki i mi mechanizm się rozleciał. W drugiej chciałem podejrzeć jak go złożyć i stało się to samo. 4h to już składam i nie potrafię złożyć. Jutro nie mam na czym wystartować. :(( Powodzenia.
---
No po prostu DRAMAT. Wyobraźcie sobie w jakim byłem stanie psychicznym - rok treningów, 5 startów zrobionych i do zamknięcia generalki został jeden, którego pod samym domem nie pojadę. :((
Po 15 minutach zadzwonił Bartek z propozycją wypożyczenia roweru z wypożyczalni. Koniec końców tak też zrobiliśmy. Po tym telefonie od Bartka jeszcze 2h walczyłem z manetkami ale nic nie zdziałałem. Nic - teraz będę szukał "magika" który to złoży, a jak się nie uda to na allegroszu manetki w promocji kosztują 309 zł.
No ale nastała sobota. Wyjazd do Świeradowa, spotkanie z Bartkiem pod wypożyczalnią, pokierowanie przez niego tematu i mam rower. I to naprawdę dobry - byłem miłe zaskoczony: przerzutki działały, amortyzator, hamulce, wysokość ramy ok - po prostu ideał, aczkolwiek opony (coś ala semi-slick z wytartym bieżnikiem) trochę mnie przestraszyły. Zamontowałem swoją sztycę, dopasowałem wysokość siodełka i krótki trening.




Z perspektywy czasu żałuję, że nie wziąłem pedałów SPD tylko jednak z lenistwa i niechęci pojechałem na platformówkach. Ale w takiej sytuacji mój cel był jeden: ukończyć bez defektu. Nie miałem zamiarów na rowerze z którym mam do czynienia od godziny śrubować wyników czy na zjazdach szarżować. Miałem zamiar dojechać do mety. Trasa prosta, szybka i dojechanie do mety powinno wystarczyć żeby jednak sezon podsumować w aspekcie pozytywnym.
Miejsce startu wyglądało tak:




O 10:45 stanąłem w sektorze (czwartym) pogadałem z kolegą, przyjrzałem się oponom innych osób. U wielu niewiele się to różniło od tego co miałem ja. No nic: 11:00 start. Pierwszy kilometr to tradycyjne wyprzedzanie mnie przez inne osoby. Po kilometrze się skończyło i sytuacja się unormowała.

Od 3 km to już tylko ja wyprzedzałem. "Łykałem" innych jak chciałem. Ale cały czas jechałem naprawdę spokojnie. Wniosek: chyba jednak powinienen być nieco wyżej w klasyfikacji sektorowej. No nic. Wjechałem na stóg izerski bez większej zadyszki. Z podjazdu trafiło się kilka fotek:




Nawet szybciej niż żona Gondolą :)


Zaraz za stogiem zaczął się długi zjazd, który postanowiłem przejechać na cudzym kole. Tempo mi nie pasowało, ale wolałem jechać na kole niż jechać 1 km/h szybciej ale tłuc sobą powietrze lub ciągnąć innych pod wiatr. Zresztą cel był inny: dojechać bez defektu, a w tym kontekście wszystko było super i szło zgodnie z planem. :)

W początkowej fazie pierwszego zjazdu był pierwszy pomiar czasu. Teraz po powrocie do domu mogę napisać, że w tym momencie byłem szybszy od Bartka o 33 sekundy. To mniej więcej potwierdza tempo mojej jazdy i własne odczucia na tym etapie: jadę najlepszy start w sezonie !! No i tak sobie jechałem. Sporadycznie zdarzało się, że ktoś nie wytrzymywał dość spokojnej jazdy i wyskakiwał na przód kilkuosobowej grupki. Natychmiast i ja przeskakiwałem na koło szybciej jadącego kolarza, ale suma sumarum niewiele to dawało bo nie kojarzę żeby przyniosło to jakiś awans w pozycjach jakie zajmowaliśmy. Po kolejnych 10 km zaczął się drugi podjazd (pod "samolot"). Tempo nadal miałem dobre i na kolejnym podjeździe przeskoczyłem ok. 6-7 pozycji. Następnie zjazd, kilka km po płaskim i kolejny pomiar czasu: 1:19 przewagi nad Bartkiem. To był mniej więcej 28-29 km trasy. Do mety pozostało ok. 13-14 km, z czego ok. 11 z góry. Wiedziałem, że będzie jeszcze jeden krótki podjazd, który planowałem pojechać w "trupa" i wiedziałem, że jeszcze poprawię swoją pozycję bo na tym etapie maratonu czułem się wyśmienicie. Na ok. 30-tym km znów zaczął się szybki szutrowy zjazd. Od jakiś 20 km (czyli od wjechania na Stóg Izerski gdzie się skończył asfalt) często myślałem o dętce i modliłem się o brak "kapcia". Starałem się amortyzować mięśniami nóg odcinki zjazdowe aby jak najdelikatniej przemykać ku upragnionej mecie. Będąc na 30 km już wiedziałem, że jest blisko do pełni sukcesu. Na zjeździe postanowiłem przeskoczyć kolejne 2 osoby i tak zrobiłem. Jak tylko zakończyłem manewr to strzeliła dętka z przodu - tak, że po 3 sekundach już jechałem na rafce. Postój na poboczu, prawie łzy w oczach - rzut oka na garmina: 32 km (11 do mety). Dramat. Ściągam koło, zmieniam dętkę zerkając ile to już osób pojechało. Nawet dość sprawnie mi to poszło, zaczynam pompowanie. Nie idzie. Walczę, szarpię się z kołem - Nic. Mijają minuty i dalej nic. Po kolejnych 15-stu daję za wygraną. Telefon do żony, że jednak będę za 1,5-2 godziny. Montuję koło i biegnę. 500 metrów biegu i odpuszczam . Bez sensu. Nic mi to nie da. Jest po maratonie. Po kolejnym 1 km próbuję delikatnie jechać na zjazdach. Udaje się. W dętce bardzo mało powietrza ale jak przeniosłem ciężar ciała poza tylne koło to przód był tylko delikatnie dociążony. Kapeć całkowity, ale przynajmniej rafka nie uderzała o podłoże. Zawsze to lepiej jechać 14 km/h niż iść 5 km/h. Od razu sobie przeliczyłem, że za godzinę będę na mecie. :)
No i tak sobie szedłem pod górę, a delikatnie zjeżdżałem w dół przez kolejne 7 km aż do bufetu numer 3. Tam zapytałem o pompkę chcąc sprawdzić czy to dętka dziurawa czy moja pompka "wadliwa". Po kolejnych 3 minutach już poznałem odpowiedź. Koło napompowane na "kamień", powietrze nie ucieka. Wskoczyłem na rower i rozpocząłem zjazd do mety (zostało 5 km):

Końcówka techniczna i tak się prezentowałem:







Kilkanaście minut później ukończyłem maraton z czasem 2:35:45 i stratą do Bartka 33:35. Zdjęcie na ostatnich metrach i z mety:


Przygoda z dętką kosztowała mnie co najmniej 35 minut i ponad 170 pozycji uwzględniając, że końcówki nie pojechałbym szybciej !!
Zdobyłem 313 pkt.
No nic - teraz najlepsze. Celem na ten sezon była próba poprawienia w generalce wyniku z 2011 roku (55 miejsce). W tym roku zająłem ... 56 miejsce. :( A najsmutniejsza jest analiza "co by było gdyby". Gdybym nie złapał kapcia i jedynie utrzymał te 1:19 przewagi na mecie nad Bartkiem to bym zdobył nie 313 pkt. tylko 404 pkt i byłby to najlepszy wynik w moim życiu. To dałoby 104 miejsce Open i kolejny rekord. Do setki w OPEN brakowałoby tylko ok. 13 sekund, które zrobiłbym bez problemu (nigdy nie ukończyłem startu w setce). To oczywiście wyznaczyłoby kolejne rekordy życiowe - chociażby miejsce w kategorii, % w stawce open i kat. A na koniec cel do którego zmierzałem: dałoby to 45 miejsce w generalce. :(( Tak ... nie zasraniutkie 56-ste tylko 45-te :((((

Odechciało mi się cokolwiek więcej pisać. Smutek i żal pozostał bo było tak bliziutko, a nie udało się. Trochę miałem pecha, ale też wiele popełniłem błędów. Zdobyłem pewne doświadczenie za rok będę lepiej przygotowany w aspekcie ewentualnego zapasowego startu, nie grzebania w rowerze na kilka godzin przed startem w rzeczach, których nie jestem pewien jak działają. Zasadę działania pompki też opanuję. Tyle.

Przyszły sezon zacznę niestety z sektora 4, a mogłem z tego co Bartek (nawet nie liczę czy byłby to "3" czy może nawet "2"). Pewnie "2" ... :(

Na koniec: Bartku jestem Twoim dłużnikiem i dziękuję za pomoc. To dzięki Tobie mam taki nastrój jaki mam z tytułu zajętego miejsca ........................ to był oczywiście żart. :)
Bardzo chętnie Ci się odwdzięczę przy najbliższym spotkaniu. Napisz co pijesz i w jakiej ilości - proszę.
Specjalne podziękowania też dla Grzesia (gregorik) za systematyczną pomoc przy rowerze i bądź co bądź konstruktywną i rzetelną krytykę. Pewnie bez niego uprawiałbym inny sport (brydż sportowy) z kufelkiem piwa w rączce. ;)
Dziękuję też wszystkim, którzy śledzili moje tegoroczne starty, trzymali kciuki za wyniki i dopingowali/gratulowali "sukcesów".
Na koniec podziękowania dla żonki, że mi kibicuje, dopinguje i jeździ w miarę możliwości na maratony robiąc między innymi zdjęcia (jak te powyżej). :))

P.S.
Nie mam żadnego sprawnego roweru więc chyba przerwę między jednym sezonem, a kolejnym zrobię teraz (no chyba, że ogarnę temat przynajmniej jednego z rowerów w przeciągu tygodnia to wówczas jeszcze pociągnę póki pogoda pozwoli). Ewentualnie czas ten wykorzystam na reanimację obu rowerów (rama już jest u mnie, a full z manetkami w poniedziałek jedzie do gianta - chłopaki spróbują manetki złożyć). A jak nie, to allegrosz ... :)

No nie wiem co więcej napisać. Koniec smutny, ale w głębi duszy wiem, że to i tak był najlepszy sezon w życiu. Mnóstwo rekordów i tak naprawdę niewiele zabrakło aby pomimo popełnionych błędów udokumentować to oficjalnym wynikiem. Dzięki wielkie.

Link do dokładniejszych statystyk treningu w serwisie: navime.pl i ogólna mapka + profil:


Kategoria Maratony 2013

Rozgrzewka

  • DST 5.00km
  • Czas 00:29
  • VAVG 10.34km/h
  • VMAX 65.09km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • HRmax 165( 83%)
  • HRavg 116( 58%)
  • Kalorie 300kcal
  • Podjazdy 230m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 28 września 2013 | dodano: 28.09.2013

Rozgrzewka przed maratonem w Świeradowie-Zdroju.


Kategoria Treningi

Test kolejnego roweru przed maratonem.

  • DST 47.00km
  • Czas 02:04
  • VAVG 22.74km/h
  • VMAX 58.08km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • HRmax 175( 88%)
  • HRavg 153( 77%)
  • Kalorie 2250kcal
  • Podjazdy 760m
  • Sprzęt Nowy
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 25 września 2013 | dodano: 25.09.2013

Uszkodzona rama zmusiła mnie do przekonfigurowania rowerów na sobotni maraton. Jestem bardzo zmęczony tym ciągłym zmienianiem opon - z Nobby Nic na Race Kingi, z Race Kingów na szosówki, z szosówek na trenażer i tak w kółko. Odpuściłem sobie ściąganie opon ze starego rowera. Na full'a założyłem z tyłu Nobby Nic 26x2.1, a na przód Specialized Pro 26x2.0 (genialne opony jakby ktoś miał na sprzedaż to biorę każdą ilość ;) ).
Podmiana opon swoją drogą, ale należało wyjechać i sprawdzić czy wszystko jest ok. I jest ok. A największym dla mnie zaskoczeniem jest to, że bardzo fajnie mi się dzisiaj jechało, mimo, że o wiele bardziej preferowałem stary rower (z większą ramą). Co się wydarzyło ? - nie wiem czy to nie zasługa mojego ścięgna. Jak je nadwyrężyłem i bolało to żeby jeździć musiałem obniżyć siodełko w starym rowerze. W między czasie treningi przeplatałem też fullem na chomiku. Minęły tak tygodnie i chyba organizm się przyzwyczaił do mniejszego wyprostu nogi i suma sumarum dzisiaj w 100% już nic mi nie przeszkadzało, a pozycja na fullu też była w porządku. Być może w przeszłości zbyt duża różnica między rowerami powodowała, że jeden z nich mi nie pasował. Dzisiaj wydaje się wszystko ok ... heh.
No nic - trochę pojeździłem. Z rowerem jest wszystko ok. (jutro lub w piątek jeszcze przesmaruję łańcuch i linki bo jedno suche, a drugie lekko zaśniedziałe) i w sobotę startujemy po dobry wynik w finałowej edycji tegorocznego BM. :)
A wynik musi być dobry bo i profil trasy wybitnie temu sprzyja :)

Link do dokładniejszych statystyk treningu w serwisie: navime.pl i ogólna mapka + profil:


Kategoria Treningi

Chomik

  • DST 30.00km
  • Czas 00:52
  • VAVG 34.62km/h
  • VMAX 50.41km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • HRmax 153( 77%)
  • HRavg 142( 71%)
  • Kalorie 850kcal
  • Sprzęt Elite
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 23 września 2013 | dodano: 23.09.2013

Przerwany trening na dworze dokończyłem w domu na balkonie.
Nawet ubiorek z dworu pozostawiłem na sobie ... :)


10 km - obciąż. 1: czas 12:43, śr. prędkość 47,18 km/h, kadencja: 103 rpm
10 km - obciąż. 2: czas 16:54, śr. prędkość 35,46 km/h, kadencja: 103 rpm
10 km - obciąż. 3: czas 22:16, śr. prędkość 26,92 km/h, kadencja: 103 rpm


Kategoria Treningi

Połamałem ramę ... na asfalcie.

  • DST 13.00km
  • Czas 00:35
  • VAVG 22.29km/h
  • VMAX 44.24km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • HRmax 168( 84%)
  • HRavg 139( 70%)
  • Kalorie 550kcal
  • Podjazdy 140m
  • Sprzęt Stary
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 23 września 2013 | dodano: 23.09.2013

W deszczu wybrałem się na rower. Z uwagi na pogodę postanowiłem pośmigać pętelki po Piechowicach. Na drugiej z nich połamałem ramę i ... trening skończyłem. Jutro lub pojutrze nastąpi próba jej pospawania, abym jednak na tym rowerze wystartował w Świeradowie. Znów po części szczęście, że nie stało się to w sobotę bo by było po generalce.
Zakup nowej ramy jest mało realny - potrzebuję coś w rozmiarze 23-24'', pod V-brake, aluminium, a czegoś takiego nie ma. Szukam na allegro od miesięcy i jest jedna rama co by się chyba nadała, ale cenowo ... hmmmm ... może tę pospawam, a w zimie kupię kolejny rower ? :)

Ogólna mapka + profil:


Kategoria Treningi

Kopalnia w pochmurny dzień.

  • DST 51.00km
  • Teren 30.00km
  • Czas 02:31
  • VAVG 20.26km/h
  • VMAX 61.06km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • HRmax 178( 89%)
  • HRavg 160( 80%)
  • Kalorie 2550kcal
  • Podjazdy 900m
  • Sprzęt Stary
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 20 września 2013 | dodano: 20.09.2013

Wczoraj przez 3 godziny walczyłem z rowerem. Strasznie się nastałem, naschylałem i namordowałem aby go zrobić. Suma sumarum skończyło się na wymianie tylnego hamulca (Shimano XT) + gumki, kasety + łańcuch, oraz opon na zbliżający się maraton w Świeradowie. Stara korba przyjęła nowy łańcuch więc kupiona nowa przyda się w 2014 roku :)
Jak wczoraj przyjechałem do domu to ledwo chodziłem. Byłem bardziej sponiewierany niż po maratonach. Dzisiaj rano dalej czułem ciężkie nogi, a o 9:00 zaliczyłem wycieczkę z Piechowic do Michałowic przez Uroczysko tytułem dnia "sprzątania świata". Ostatnio na tej trasie jeździłem więc mogę wspomnieć, że to 7 km i 250 m przewyższenia :)
Po sprzątaniu szybko wskoczyłem na rower aby sprawdzić czy wszystko jest ok. Nie brałem żadnej zapasowej dętki, pompki itp. bo miałem zamiar pojeździć w pobliżu domu. Ciężko mi się jechało, nie miałem sił, ale wyszło całkiem całkiem. Nawet uzyskiwane czasy i średnia prędkość nie były dużo gorsze niż tegoroczna średnia na tego typu trasach. No i jakoś tak się męczyłem. Najpierw Polana Czarownic, później Rezerwat Krokusów i finalnie wjazd na Rozdroże Izerskie. I tu popełniłem błąd bo spojrzałem w kierunku Kopalni, a ona niewidoczna (mgła albo chmury - chyba chmury). Myślę sobie: "fajowo to pojadę kawałek w tamtą stronę pyknę kilka fotek na których nic nie będzie widać i wracam". I tak też zrobiłem. Fotki wyglądają tak:






Ostatnie zdjęcia zrobione już z Kopalni "Stanisław". Miesiąc temu w tym samym miejscu zdarzyło się pstryknąć coś takiego:

Ogólnie to zmarzłem okrutnie, do tego bardzo gęsta mżawka i ciągły lęk co będzie jak się dętka przebije ? Zresztą ta mgła/chmury też mocno straszyły. Gdybym nie znał terenu to wpadłbym w panikę. Miałem pojechać kawałek, a wyjechałem w Jakuszycach koło "Bombaju". Z licznika wyszło 1010 m przewyższenia ale bikemap oszukał mnie na stówkę ... trudno będzie 900 m :)
Dobrze, że już mam to za sobą bo na samą myśl robi mi się zimno.
Dzisiejsza trasa momentami była odległa o 1 km od trasy maratonu w Świeradowie (tego co będzie za tydzień). Godzina ta sama - czyli można się spodziewać tego samego jak jakimś cudem nie będzie to słoneczny dzień.

Link do dokładniejszych statystyk treningu w serwisie: navime.pl i ogólna mapka + profil:


Kategoria Treningi

Chomika ciąg dalszy.

  • DST 45.00km
  • Czas 01:14
  • VAVG 36.49km/h
  • VMAX 55.26km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • HRmax 161( 81%)
  • HRavg 145( 73%)
  • Kalorie 1300kcal
  • Sprzęt Elite
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 18 września 2013 | dodano: 18.09.2013

Zwiększyłem dzisiaj siłę docisku opony do rolki i od razu widać, że to nie to co było wczoraj. Strasznie ciężko dzisiaj było. Nie wiem kiedy znów wsiądę na to urządzenie - czuję chwilowo dużą niechęć. Jutro powinienen mieć paczkę z częściami to będę reanimował drugi rower.

10 km - obciąż. 1: czas 13:25, śr. prędkość 44,72 km/h, kadencja: 103 rpm
10 km - obciąż. 2: czas 16:30, śr. prędkość 36,33 km/h, kadencja: 102 rpm
5 km - obciąż. 3: czas 11:44 śr. prędkość 25,51 km/h, kadencja: 103 rpm
10 km - obciąż. 2: czas 19:54, śr. prędkość 35,59 km/h, kadencja: 102 rpm
10 km - obciąż. 1: czas 12:36, śr. prędkość 47,57 km/h, kadencja: 104 rpm


Kategoria Trenażer, Treningi

Szybko, ale na balkonie.

  • DST 40.00km
  • Czas 01:02
  • VAVG 38.71km/h
  • VMAX 64.66km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • HRmax 163( 82%)
  • HRavg 132( 66%)
  • Kalorie 1050kcal
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 17 września 2013 | dodano: 17.09.2013

Rower do jazdy po dworze niestety ale wymaga poważniejszych napraw i przeciągnie się to w czasie. Pozostaje mi więc balkonik.
Dzisiaj na szybkiego pojeździłem tak:
10 km - obciąż. 1: czas 13:03, śr. prędkość 49,74 km/h, kadencja: 106 rpm
10 km - obciąż. 2: czas 15:54, śr. prędkość 37,72 km/h, kadencja: 105 rpm
10 km - obciąż. 3: czas 21:52, śr. prędkość 27,39 km/h, kadencja: 106 rpm
10 km - obciąż. 1: czas 11:05, śr. prędkość 54,16 km/h, kadencja: 115 rpm


Kategoria Trenażer, Treningi

Maraton - Polanica Zdrój

  • DST 51.00km
  • Teren 51.00km
  • Czas 03:06
  • VAVG 16.45km/h
  • VMAX 50.24km/h
  • Temperatura 11.0°C
  • HRmax 182( 91%)
  • HRavg 169( 85%)
  • Kalorie 4500kcal
  • Podjazdy 1170m
  • Sprzęt Stary
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 14 września 2013 | dodano: 14.09.2013
Uczestnicy

Uffff - dobrze, że przetrwałem kolejny start. Wyjazd z Piechowic o 6:20 z Grzesiem i jego tatą, a o 8:45 byliśmy na miejscu. Całą drogę lało, na miejscu to samo. W aucie siedzieliśmy do 10:00 kiedy opady powoli zanikały. Szybkie szykowanko do maratonu, spotkanie z Bartkiem i plan na krótką rozgrzewkę i tu pierwsze opóźnienie związane ze śrubą którą wymieniłem po treningu do Świeradowa. Całe siodełko się chybotało i dobrze, że znalazły się klucze aby je dokręcić bo bym na pewno maratonu nie ukończył. Po dokręceniu improwizacja rozgrzewki i powrót na start do swoich sektorów. O 11:00 ruszyliśmy. Początkowo asfaltem i kostką, cały czas pod górę. Jechałem dość spokojnie powtarzając sobie: jedź spokojnie, jedź spokojnie. Na 8-mym km (zaraz za rozjazdem dystansów) na pierwszym zjeździe musiałem zrobić pierwszy postój bo kask był tak luźny ze spadał mi na oczy. Tutaj straciłem ok. minuty i ok. 30 miejsc. Zresztą już w tym momencie ledwo się zatrzymałem. Pojechałem na starym rowerze z ledwo hamującymi V-brake'ami i jak obręcze dotknęły błota i wody to skuteczność hamowania była bliska zeru. Żeby się zatrzymać musiałem dohamowywać butami po podłożu :) Poprawiłem naciąg pasków kasku (nie w tą stronę) i pojechałem dalej. I tu nastał pierwszy moment, który bądź co bądź spowodował uśmiech na mej twarzy. Otóż dostrzegłem schodzącego pod prąd Bartka z zerwanym łańcuchem. :) Przykra sprawa, wykrakałem, ale w tym momencie od razu pomyślałem o zakładzie o pizzę, który miałem w tym momencie już wygrany.
Nie mam żadnych wątpliwości, że Bartek jest poza moim zasięgiem więc jakaś pociecha z zaistniałej sytuacji była. Pizzę wygrałem, jedna pozycja w Open wyżej - czyli dramatu nie ma. ;) Bartek powiedział, że już w tym momencie miał nade mną 7 minut przewagi. Uwzględniając nawet różnicę w startach sektorów (on - sektor 1, ja sektor 2) oraz mój postój to i tak 5 minut już było bez dwóch zdań.
No nic - pojechałem dalej bo co miałem zrobić ? Spinki ani skuwacza nie miałem - gdybym miał to dałbym Bartkowi, ale też nie sądzę aby podjąłby się samodzielnej naprawy jako debiut w tym temacie. Pewnie na tym etapie wyścigu ja również temat bym odpuścił. Pojechałem dalej ale jeszcze przez pewien czas zastanawiałem się czy Bartek mimo wszystko jakimś cudem nie wyskoczy zza pleców. :)
Jak zaczęły się płaskie odcinki (kałuża na kałuży) to jechałem na kole z odwróconą głową bo waliło niesamowicie błotem po oczach. Tempo było mocne.
Na ok. 15 km kolejny postój i regulacja paska od kasku - tym razem w dobrą stronę. Było ok, ale w drugiej połowie dystansu raz jeszcze musiałem tę korektę wykonać.
Na 25 km powrócił mój odwieczny problem. Jeszcze nie skurcze, ale nogi się zrobiły miękkie jak z waty. Zacząłem odpuszczać i od tego momentu leciałem cały czas w w stawce w dół. Zresztą wcześniej na podjeździe było to samo. Jedyny moment, kiedy wyprzedzałem pojedyńcze osoby to były zjazdy w lesie (nawet jakbym chciał jechać wolniej to problem z hamulcami cały czas się nasilał). Klamki zaciśnięte na maksa, a i tak innych wyprzedzałem. I tak sobie jechałem i jechałem tracąc kolejne pozycje. Z miejsc pomiaru czasu wynika co prawda coś odwrotnego (pierwszy pomiar - 145 miejsce, drugi 136, na mecie 137) więc tłumaczę to sobie tym, że Ci co mnie wyprzedzali, albo łapali defekty, albo zjechali na GIGA. Między wspomnianym 25 km a metą (51 km) kombinowałem z ekranikiem na garminie aby nie widzieć ile pozostało do mety, a wzorowałem się rysowanym profilem. Zapamiętywałem różne punkty i zerkałem kiedy wypadną poza ekran (skala 4 cm - każdy cm po 7 km). Czyli po 28 km początek wypadał poza ekran, wtedy liczyłem, że jak "ten punkt" wypadnie poza ekran to będzie kolejne np. 3 km. Kilka razy przełączyłem się na ekranik dystansu i później żałowałem bo od razu bo do mózgu docierała informacja "jejku - jeszcze 17 km" itp.
Finalnie skurcz mnie złapał na 4 km przed metą ale jakoś "dowegetowałem" do mety. Dobrze, że sumaryczne przewyższenie wyszło o ponad 200 m mniej niż zapowiadał org.
Na mecie poznałem wyniki:
Czas: 3:06:28
Miejsce w M3: 52 (najlepsze w tym roku), a zarazem najgorsze bo w stawce: 52/76 (68%).
Miejsce w Open: 137 (najlepsze w tym roku), a zarazem najgorsze w stawce: 137/211 (65%).
Zdobytych punktów: 347, co przy innych górskich maratonach wygląda jak wygląda (Głuszyca - 343, Bielawa - 365, Szklarska - 349).
Dużo osób widząc jakie będą warunki nie przyjechała, lub nie wystartowała, lub pojechała Mini (rezygnując z Mega). Wyszło jak wyszło. Na pocieszenie założę, że na Mega pojechali desperaci lepsi ode mnie. To też jest jakąś tam zaletą bo skoro frekwencja była byle jaka, to i wielu potencjalnych rywali w generalce może jej nie zrobi, lub przynajmniej nie poprawi jakiegoś z poprzednich wyników mając np. nadmiar startów.
Przed startem zajmowałem 76 miejsce w generalce M3, zobaczymy za kilka dni o ile pozycji odnotuję awans.

Podsumowanie:
- pojechałem z mp3 i momentami muzyka dodawała mi "skrzydeł", ale przełożenia na wynik ciężko doszukiwać.
- fajnie, że start bez defektu bo jakikolwiek defekt przekreśla szansę na poprawienie wyniku w generalce z 2011 roku (55 miejsce) bo nie będę miał żadnego startu w zapasie. Od początku zakładałem, że pojadę 6 startów (a 6 jest liczone do generalki) więc 5/6 planu udało się zrealizować. Pozostał jeszcze Świeradów, który o wszystkim zadecyduje. Bartek, który miał zapas startów znajduje się teraz w identycznej sytuacji jak ja, bo w Głuszycy pojechał mini, a dzisiaj nie ukończył. Finalnie ma 5 startów na Mega i teraz musi w Świeradowie liczyć na szczęście związane z pomyślnym ukończeniem maratonu (bez defektu).
A czy takie będzie miał to za kilka dni "wywróżę" ;)
- podczas jazdy pojawiały się defekty typu przeskakujący łańcuch, brak możliwości zrzucenia łańcucha na najmniejszą zębatkę z przodu itp. co mam nadzieję, że było spowodowane błotem, aczkolwiek jak podejmę działania z doprowadzeniem roweru do stanu używalności to się okażę. No i ta ciągła utrata wzroku przez lądujące w spojówkach oka błoto. Ale warunki dla wszystkich były te same więc traktuję to jako cechę charakterystyczną maratonu, a nie próbę wytłumaczenia bądź co bądź wyniku poniżej oczekiwań.

Maraton w Świeradowie będzie z sektora 4. Bartek pojedzie nadal z 1 bo wczorajszy start w jego przypadku to tak jakby go nie było.

Fotki z maratonu (część autorstwa Elżbiety Cirockiej, Katarzyna Rokosz, mugfull, bikelife):

















Link do dokładniejszych statystyk treningu w serwisie: navime.pl i ogólna mapka + profil:


Kategoria Maratony 2013

Rozgrzewka

  • DST 3.00km
  • Czas 00:17
  • VAVG 10.59km/h
  • Temperatura 11.0°C
  • Kalorie 150kcal
  • Podjazdy 65m
  • Sprzęt Stary
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 14 września 2013 | dodano: 14.09.2013

Rozgrzewka przed maratonem w Polanicy Zdrój. W zasadzie to jakby jej nie było, ale nie było czasu na coś dłuższego.


Kategoria Treningi