[wytrzymałość]Znowu błąd "taktyczny" :(
-
DST
26.00km
-
Czas
00:48
-
VAVG
32.50km/h
-
VMAX
51.40km/h
-
Temperatura
16.0°C
-
HRmax
158( 80%)
-
HRavg
142( 72%)
-
Kalorie 850kcal
-
Sprzęt Elite
-
Aktywność Jazda na rowerze
No nie potrafię właściwie pokierować swoim "losem". Z jednej strony chciałbym trenować i trenować i ... nawet jak jestem zmęczony to mam momenty takie, że czuję, że mógłbym góry przenosić. Po czym 5 minut treningu wszystko weryfikuje i następuje zniechęcenie i wegetacja.
[Uwaga] - Dalszy komentarz będzie pewnie mocno refleksyjny.
Po treningu niedzielnym (jak dostałem w kość) to zaplanowałem spokojny tydzień. Wczoraj basenik - ok, dzisiaj zastanawiałem się pomiędzy regeneracją a wytrzymałością. Planowo powinny być interwały, ale o tym nie mogło być mowy. Wczoraj w biegu wymieniłem tę problematyczną koronkę w kasecie i powinno być ok (nawet nie miałem czasu sprawdzić czy tak jest) bo z pracy biegłem do pracy . Dzisiaj wsiadam, chcę jechać, upewnić się, że wszystko jest w porządku i na skrajnym przełożeniu (z przodu największa tarcza i z tyłu największa) prawie rower mi się złamał. Patrzę no jak byk łańcucha brakuje. Przerzutka jakoś kosmicznie wygięta. Zmarnowałem godzinę czasu przy zapadającym zmroku, na balkoniku 1x2m2 zastawiony wiaderkami i innymi pierdołami, klnąc pod nosem, upaprany smarem po łokcie, w zębach z latarką ale wreszcie chyba zlokalizowałem przyczynę. Ostatnim razem jak oddawałem rower do serwisu w celu naprawy manetek zwrócono mi uwagę na zbyt długi łańcuch. Skrócili go optymalnie (za moją zgodą), a miesiąc temu ten łańcuch wymieniłem ja na nowy skracając go "wizualnie na oko" (na podstawie starego). Jaki efekt ? - łańcuch stary jest o 3 sworznie dłuższy niż ten co zamontowałem. Na wspomnianym przełożeniu brakuje łańcucha i rower się aż wygina. No nic ... albo będę jeździł zapominając o tym skrajnym przełożeniu, albo trzeba łańcuch wkrótce wymienić na inny. Przypadek jest na tyle skrajny, że jak już wrzucę to problematyczne przełożenie to przerzutka jest tak napięta, że zwolnienie naciągu linki nie zmienia przełożenia. Dramat, ale za błędy w taki sposób się płaci.
Po tych wszystkich doświadczeniach wsiadłem na rower i ... męczyłem się. To co wymęczyłem to wymęczyłem - niech będzie jak jest. Tętno dzisiaj też się nie "kręciło" a to oznaka zmęczenia. Może i bym dociągnął do pełnej godziny, ale po co ? - na siłę ? - bez sensu.
Muszę jakoś zmusić się do większego luzu i może dopiero w niedzielę coś depnąć.
W przeszłości miałem zawsze sytuacje odwrotne - każdy trening to było zmuszanie się do jazy (oczywiście na dworze). Nie chciało mi się, ale co 2-3-4 dni wsiadałem na rower i trenowałem. Byle "zaliczyć" trening. W tym roku po raz pierwszy mam odwrotnie (i to przez cały czas tych moich przygotowań). Mam chęci do treningu non-stop, ale jak przychodzi co do czego to często wychodzi, że jestem po prostu zmęczony/senny itp. Zmęczony nie tylko częstymi jazdami, ale pracą, robieniem wszystkiego w biegu, opieką nad dziećmi itp. itd.
Chcę jeździć, jestem teoretycznie w stanie znaleźć chwilę czasu codziennie ale jak przyjdzie co do czego to brakuje sił.
W tym całym naszym sporcie podoba mi się jeszcze jedna rzecz. To, że w maratonach, w przygotowaniu do nich dużą rolę odgrywa dyspozycja dnia, szczęście, ogólne przygotowanie do sezonu, pewne maksima i minima formy/zmęczenia w danym dniu i wiele innych czynników. Fajnie, że to nie jest samo wytrenowanie, pewien automatyzm ale też spory element taktyczny co zrobić na 3 dni przed maratonem, jaką taktykę obrać podczas jazdy, jak zareagować jak coś w trakcie nie pójdzie zgodnie z planem. Czasami jest sucho, a czasami błoto po ośki. Czasami trzeba założyć takie opony, a czasami inne. To lubię i mi się podoba. Kto lepiej to wykombinuje ten "wygrywa". Gdyby to wszystko zależało od 1-2 czynników to bym pewnie nie dał rady, a tak jest to jakieś wyzwanie dla człowieka. I to jest fajne.
Szczegóły:
Kategoria Trenażer, Treningi
komentarze