Maraton - Miękinia
-
DST
53.00km
-
Teren
45.00km
-
Czas
02:31
-
VAVG
21.06km/h
-
VMAX
43.50km/h
-
Temperatura
13.0°C
-
HRmax
181( 91%)
-
HRavg
167( 84%)
-
Kalorie 2500kcal
-
Podjazdy
430m
-
Sprzęt Stary
-
Aktywność Jazda na rowerze
A więc mam za sobą pierwszy maraton w tym roku. Był on poprzedzony chorobą i nawet w dniu startu dalej jestem/byłem chory. Zaczęło się od uczulenia (jestem alergikiem) w poniedziałek. We wtorek i w środę walczyłem ze łzawiącymi oczami, zatkanym nosem, katarem, kichaniem itp. W czwartek doszedł ból gardła i o ile od piątku już się jakoś za pomocą leków i kropelek jako tako doprowadziłem do stanu umożliwiającego patrzenie na świat to ból gardła się nasilił. Od tego dnia do dzisiaj walczenie z przeziębieniem. Aktualnie połykałem tabletki na ból gardła, jakieś witaminki, loratadynę, paracetamol + kropelki do nosa i oczu. Nie wiem co będzie jutro po dzisiejszym starcie, ale będę się tym martwił po nocy.
W takim stanie jak wyżej opisany (z ostatnim treningiem tydzień temu w niedzielę) wystartowałem w maratonie w Miękini.
Nie wiedziałem czy pojadę na Mini, czy na Mega. Część osób mi odradzało Mega, inne mówiły: jedź Mega. Postanowiłem podjąć decyzję w trakcie jazdy na podstawie bieżącej dyspozycji i sytuacji jaka będzie na rozjeździe dystansów. Nigdy w życiu nie jechałem Mini i byłem nieco tym pomysłem zirytowany. Start we Wrocławiu na tym dystansie mocno by mi skomplikował cały sezon i wolałem tego uniknąć, oczywiście jeśli byłoby to w ogóle możliwe.
Ale ta decyzja podjęta była nieco później ... . Na początku dojazd do Miękini w towarzystwie Taty mojego kolegi Grzesia (Gienka) i Ariela. Poszło bez problemów, byliśmy na miejscu przed 9:00. Szybki odbiór gadżetów (tzn. koszulki), powrót do auta i powolne przebieranie się. Miało być ciepło, a tu 5-7 stopni. Założyłem wszystko co miałem najcieplejszego (czyli niewiele) i dalej mi było zimno. No niedobrze - nie dość, że chory to jeszcze się trzęsę z zimna. Trzy minuty na szybkie spotkanie z Jackiem, przekazanie podarku (mam nadzieję Jacku, że już go degustujesz jak to i ja teraz robię ) i ok. 10:30 wyjechaliśmy z Arielem na "rozgrzewkę", aby po 10-ciu minutach wrócić do sektora. Chcieliśmy jechać możliwie spod taśmy sektora 4 żeby nie wyprzedzać kolejnych 100 osób, które ustawiłyby się przed nami. W rzeczywistości start przesunął się o 30 minut (nasz o 40 minut) czyli blisko godzinę staliśmy w sektorze trzęsąc się z zimna. Co by dała porządna rozgrzewka ? - NIC - zamiast 60 minut stania byłoby ponad 30. No nic - 11:40 start. Trzymam tempo Ariela, ale już na 3-4 km lekko mi odskakuje. Zdarza się - jest 20 metrów przede mną, nie ma dramatu. Na kolejnych km jeszcze trochę się oddala, ale na prostych odcinkach jest w zasięgu wzroku. Jest młody, zdrowy, żądny zwycięstw - niech jedzie.
W pewnym momencie korzystając z koła szybciej jadących zawodników sukcesywnie zbliżam się do Ariela. W momencie jak mi do niego brakuje 30 metrów to wypada mu dętka wymuszająca jego postój. Finalnie Ariel traci na tym ok. 30 sekund, ale dochodzi mnie gdzieś na ok. 12 km. Do 20 km trzymam się w jego bliskiej odległości, powodując, że momentami zamieniamy się miejscami - raz on jedzie pierwszy, raz ja.
Chwilę później Ariel już mi odjeżdża ..., a ja staję przed dylematem: Mini czy Mega ? Chyba dzięki Arielowi jednak decyduję się na Mega. W tym momencie miałem do niego niewielką stratę, a przecież ja jechałem chory.
Od razu może skomentuję swoją dyspozycję: nie będę pisał, że jechałem prawie martwy, z gorączką i bólami - jechało mi się całkiem fajnie. Być może organizm był osłabiony, ale ja jako tako tego nie rejestrowałem bo nie mam skali porównawczej co by było gdyby było inaczej. Miałem zatkany nos i oddychałem łapiąc te chłodne powietrze gardłem (co później sponiewierało mi gardło straszliwie), ale tak poza tym reszta wydawała się ok. Tętno też wyszło sensowne. W każdym bądź razie chyba nieźle mi na tym etapie szło, aczkolwiek byłem już zmęczony i wiedziałem, że tempo raczej mi spadnie i chyba Ariela już nie dogonię. No i nie pomyliłem się. Zjechałem więc na Mega i już 5 km dalej miałem dość i w tym momencie gdyby był rozjazd to bym podjął inną decyzję. Przez chwilę myślę - zawrócę, ale szybko do mnie dotarło, że wówczas nie będzie wyniku ani z Mini, ani z Mega. DRAMAT. Pozostało jechać dalej. No i jechałem.
W okolicach 30 km jak pojawiły się singletracki to już było bardzo cięęęęęężko. Nie widać tego z profilu ani z ze statystyk ale ciągłe interwały typu góra-dół dawały mocno w kość i wiele z tych odcinków kończyła się z mojej strony podbiegnięciami w górę i zbiegnięciami w dól. Troszkę się cieszyłem, że wszyscy w ogonku jechali jeden za drugim bo nie traciłem kolejnych miejsc, a na szybsze tempo nie miałem już sił. W okolicach 43 km wypijam shota BCAA i ostatnie 10 km jadę na kole innych zawodników bardzo mocnym tempem. To naprawdę działa - dość krótkotrwale, ale działa. Skurcze zaczęły chwilę wcześniej nieco doskwierać, ale dojechałem do mety i dopiero po przekroczeniu jej padłem z silnym bólem w udzie i łydkach.
Wyniki z mety troszkę mnie podłamały, ale spróbuję doszukać się pewnym pozytywów i odniosę się matematycznie do tego co by było gdybym ... np. zjechał na Mini.
A więc mój czas: 2:31:05.
Ten wynik to:
- 91 miejsce w M3 na 334 (27% stawki). W zeszłym roku we Wrocławiu (ten sam maraton z innym miejscem startu) był 31% stawki - czyli w tym roku lepiej.
- 233 miejsce w OPEN na MEGA na 869 zawodników (27% stawki). W zeszłym roku było 30% - czyli w tym roku lepiej.
- wywalczyłem 384 pkt (w tamtym roku 403 pkt.) - czyli gorzej.
- w zeszłym roku mój wynik dał mi sektor 2. W tym roku będę (na kolejne trzy starty) sektor 3 - wielka szkoda bo Ariel, który mnie wyprzedził o 7:57 i Bartek, który mnie wyprzedził o 15:11 będą jechali kolejne maratony z sektora 2. (tak ... przeliczyłem Wasze wyniki) Prawdopodobnie już w tym sezonie nie wystartujemy razem, ale cóż - mówi się trudno. Z jednej strony to przykre (patrząc na stratę do nich), ale jeszcze będę miał okazje do rewanżu (raczej z Arielem) bo Bartek znów w tym roku będzie za mocny. Ariel w górach ze swoją wagą ok. 65 kg też będzie szedł jak burza, ale nic - są młodsi to i są lepsi - chyba trzeba się z tym n a razie pogodzić.
Teraz ważny moment ! Współczynnik sektorowy, który uzyskałem z Mega to: 0,748 (sektor 2 zaczyna się na 0,770) - pytanie co by było gdybym zjechał na Mini. Dzięki korzystnie ułożonej trasie łatwo to wyliczyć. Na rozjeździe dystansów miałem czas 54:24 i z tego punktu do mety było 1,5 km. Kończąc Mega te ostatnie 1,5 km od rozjazdu pojechałem w czasie 3-ech minut. Uwzględniając nieco mniejsze zmęczenie na tej końcówce jadąc wariant Mini można przyjąć ze zakończyłbym to z czasem ok. 57 minut. Dałoby to wynik sektorowy względem zwycięzcy (uwzględniając mnożnik dla dystansu Mini w postaci 0,92): 0,753 - czyli też do sektora 2 troszkę by zabrakło. Czyli fajnie, że pojechałem Mega bo zbierając generalkę na Mega nie straciłem tego startu i uzyskanych pkt., a zmieniając dystans też nic tym bym nie zyskał.
Może trochę zdrowia, ale chyba to będzie bez znaczenia. Jak mam się zdrowotnie "rozłożyć" to czy pojechałbym Mini, czy Mega to wyjdzie to samo. Nic się nie oszczędzałem w trakcie jazdy ... .
Podsumowanie:
start (uwzględniając zaistniałe okoliczności) oceniam pozytywnie. Cieszę się, że w ten sposób (z takim wynikiem) wybrnąłem z sytuacji w jakiej się znalazłem w dniu startu i zobaczymy co przyniosą kolejne starty.
Na koniec kilka fotek sprzed startu:
- przy aucie:
- w sektorze startowym (Ariel i ja):
- widok na sektory przed nami:
- i do tyłu:
I na trasie:
Oryginalne zdjęcie z fotomaraton.pl:
i to samo po moim przycięciu i lekkim zbliżeniu (niektóre z pozostałych fotek potraktowałem tak samo).
Niestety ale zdjęciom z fotomaratonu brakuje nieco ostrości:
Link do dokładniejszych statystyk treningu w serwisie:
Navime.pl + mapka:
Kategoria Maratony 2014
komentarze
Jak będę się wybierał na jakiś BM to dam Ci znaka, a Ty dawaj jakbyś jechał coś GG.
No OK, przekonałeś mnie, powalczę :)
No i oczywiście graty, objechałeś mnie koncertowo będąc chorym... daj znać jak wyzdrowiejesz, to nie będę wówczas stawał na starcie hehe