Różności nad różnościami.
-
DST
45.00km
-
Czas
01:54
-
VAVG
23.68km/h
-
VMAX
60.70km/h
-
Temperatura
3.0°C
-
HRmax
180( 91%)
-
HRavg
157( 79%)
-
Kalorie 2150kcal
-
Podjazdy
640m
-
Sprzęt Stary
-
Aktywność Jazda na rowerze
Miniony tydzień obfitował w wiele różnych wydarzeń ... . Było to:
1) Oddanie rowerka do Grzesia w celu jego naprawy. Mam wymienione koła na nowe, cały napęd, założone oponki typu slicki (1,75), wymienione linki od hamulców i przerzutek oraz pancerze i gumki. Wszystko wyregulowane i chodzi idealnie. Grześ jest geniuszem w tej materii.
2) W tygodniu nie trenowałem, a jedynie planowane chomicze treningi przekładałem z dnia na dzień. Nie chciało mi się, więc przypominałem sobie główną zasadę jaką będę wyznawał: "ja już nic nie muszę".
3) Trochę też tydzień był imprezowy, a najgorszy był piątek i kręgle ... . Uffff ... następnego dnia jak zadzwoniłem do większości uczestników to usłyszałem to samo zdanie: "ja już więcej z Wami nie piję". Identycznie tak samo sobie pomyślałem o nich. Mieliśmy problem znaleźć chętnego kto pojechałby autkiem, a teraz już wszyscy chcą prowadzić. No nic ... wrażenia są świeże więc aspekt przetrwania jest silniejszy niż ponowna szansa przeżycia przygody.
4) Miałem spotkanie z fizjoterapeutą, który przetestował na mnie metodę Mckenziego. Uhhh - było straszliwie, ale może ta wizyta oraz nawiązanie kontaktu z Arturem (pozdrawiam serdecznie) tchnęło we mnie wiarę, że jednak z moim kręgosłupem nie ma dramatu. Rehabilitant Robert też powiedział, że wygląda to całkiem nieźle. W tygodniu będę się chciał umówić na spotkanie w sprawie ćwiczeń ... .
Efektem cudownego psychicznego uzdrowienia był dzisiejszy przejazd ... z HRavg takim jak uzyskiwałem na maratonach. Liczyłem na sensowne wyniki podjazdów (na niektórych miałem wrażenie, że wiatr jest sprzyjający) ale jakoś nie wyszło.
Wagowo też by wyszło katastrofalnie źle ... ale nie będę sobie psuł nastroju i na razie dam sobie spokój z ważeniem się.
Kategoria Treningi