[wytrzymałość]Mam marzenie.
-
DST
37.60km
-
Czas
01:10
-
VAVG
32.23km/h
-
VMAX
47.85km/h
-
Temperatura
16.0°C
-
HRmax
176( 89%)
-
HRavg
149( 75%)
-
Kalorie 1300kcal
-
Sprzęt Elite
-
Aktywność Jazda na rowerze
Mam sobie takie marzenie, żeby kiedyś pojechać maraton z taką desperacją i zacięciem jak jeżdżę na trenażerze. Jest tylko pewien problem. Jadąc maraton jak się człowiekowi nie chce, brakuje sił, ma kryzys to zaczyna (nawet nieświadomie) zwalniać, odpuszcza lub nawet zatrzymuje się np. na bufetach bo inni też tak robią.
Tylko, że tu jest pewna różnica: inni jeżdżą hobbystycznie, dla zdrowia, satysfakcji, a ja żeby zwyciężać, zostać sławnym i bogatym. No dobra ... może się trochę za bardzo rozmarzyłem. Chcę zwyciężać !!
Ale wracając do marzeń nieco bardziej przyziemnych to chciałbym mieć na maratonie taką samą desperację jak na tym "gównie" balkonowym. Aspekt motywacji jest najważniejszy. Gdyby nie ten garmin i konkretnie wpisane cele treningowe to bym odpuścił. A tak ciągle brzęczy, treningu przerwać nie można bo nie będzie pełnych danych, skrócić też nie bo jest etap po etapie i jak już się zacznie jechać to trzeba jechać do końca. I taką walkę toczę na każdym treningu.
Nawet wpadłem na pomysł aby jechać szybciej - zawsze to będzie krócej. Ale też nie ... bo z reguły jeżdżę z ustawionym konkretnym czasem. Szybciej nic nie zmienia.
Dzisiaj już po 5-ciu minutach miałem dość. Prędkość mizerna, kadencja ledwo w granicach normy i tak wegetowałem. Później zacząłem się nakręcać chcąc osiągnąć chociaż te żałosne 30 km/h. A jechałem dzisiaj identyczny trening jak 2 dni temu i wówczas miałem średnią prędkość 31,2 km/h. Dzisiaj po 20 minutach było 29,x km/h i wtedy postanowiłem docisnąć. I tak dociskałem, że po każdym 0,1 km/h było: dobra to jeszcze jedno 0,1 i wówczas odpuszczę. Myślałem sobie (wybiegając w przyszłość w ten moment odpuszczenia): "jak spadnie o 0,1 to spróbuję docisnąć". No i tak jechałem i czym bliżej byłem końca treningu tym bardziej żal mi było zwalniać. W końcówce to już jechałem sprintem ... albo inaczej: w końcówce nieźle się zajechałem jadąc sprintem. Suma sumarum pojechałem na tym samym obciążeniu, z tą samą kadencją (co przedwczoraj) ale o 1 km/h szybciej.
Ciekaw jestem czy wkur****co brzęczący garmin podczas maratonu na zasadzie "za mała prędkość", "za niskie tętno", "za mała kadencja" nie będzie doskonałą motywacją do osiągnięcia super wyniku ?
Martwi jedynie, że mogą mi nerwy puścić i zrobię mu jakąś krzywdę (a fajny jest tylko to jego napieprzanie mocno wkurza). Może to zamierzony cel jego twórców bo jak nim ktoś pieprznie o drzewo to zapewne kupi nowy, a jak nie pieprznie to będzie spełniał i osiągał cele treningowe żeby tylko brzeczęnia uniknąć. Jest jeszcze możliwość, że ktoś zaakceptuje to brzęczenie, ale to chyba skrajna skrajność.
Obciążenie 3, czas: 70 minut , kadencja 102 rpm uzyskując średnią prędkość całej jazdy na poziomie 32,2 km/h.
I szczegółowiej:
Kategoria Trenażer, Treningi
komentarze