Na finiszu zawsze pod górę :(
-
DST
40.00km
-
Czas
01:27
-
VAVG
27.59km/h
-
VMAX
41.70km/h
-
Temperatura
25.0°C
-
Kalorie 1500kcal
-
Podjazdy
190m
-
Sprzęt Stary
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiaj ostatni delikatny trening ... po płaskim. Ale w praktyce to poza profilem jazdy to wszystko wyszło pod górę. Zaczęło się od wyjścia z rowerem przed blok. Pierwsze naciśnięcie na pedały i już wiedziałem, że coś z korbą nie tak. Zatrzymuję się - faktycznie duży luz. No nic - coś popedałuję skoro już wyszedłem. W zasadzie to ciągle o tym myślałem, irytował mnie ten luz bo za każdym razem jak przestawałem pedałować i ponownie zaczynałem to było takie dziwne, denerwujące pukanie na boki. Ale cóż jadę. Po chwili znów jakieś brzęczenie. Sprawdzam telefon, mp3 no nie ... . Więc co ? - oczywiście garmin - tętno 220, a ja dopiero ruszyłem. No i tak brzęczał przez ponad 5 km zanim zaskoczył (a opaskę zwilżyłem ... pewnie za słabo). Dlatego też w dzisiejszej aktywności nie ma wartości tętna bo musiałbym podać fikcyjne.
Sama jazda to też jakaś taka dzisiaj ciężka ... dobrze, że jutro i pojutrze nie będę kręcił bo już chyba trzeba odpocząć. W 10-sięć dni zrobiłem 9-więć aktywności więc chyba wystarczy.
W trakcie jazdy spotkałem Adama, kawałek go odprowadziłem, chwilkę pogadaliśmy i obrałem kierunek powrotny do domu bo już mi się nic nie chciało. Cały czas myślałem o tej pierdzielonej korbie, a przy okazji wszystko zgrzyta i skrzypi. Wróciłem do domu, pierwsze co to próba rozkręcenia korby (uffff udało się bez młotka, którego nie miałem) i oczywiście okazało się, że łożysko się rozszczelniło, zatarło i się giba na boki. Teraz mnie czeka (pewnie pod wieczór bo teraz pędzę po dzieciaczki) naprawa tego.
Całe szczęście, że mam zapasową korbę z suportem to suport podmienię, a wieczorem zakupię sam suport (a może 2) aby mieć na przyszłość. Wszystko przez te ostatnie jeżdżenie w deszczu, po mokrym itp.
No nic - za 2 dni maraton, a ja mam do zrobienia suport, klocki hamulcowe z przodu i prawdopodobnie podmianka opon. Nienawidzę takich sytuacji kiedy przed samym maratonem tyle rzeczy się pieprzy. Jeszcze tego by brakowało gdyby czyszcząc obręcze została mi szprycha w ręce (pewnie sprawdzę żeby się to nie zdarzyło podczas zdejmowania roweru z bagażnika w Wałbrzychu). Później człowiek startuje i co rusz coś obciera, trze, nie przerzuca, nie hamuje itp. itd. Ale może tym razem będzie dobrze ... ewentualnie zna ktoś namiary na jakąś wypożyczalnię rowerów w Wałbrzychu ?
Mapka:
Kategoria Treningi
komentarze