Interwałowo = zero po płaskim.
-
DST
44.00km
-
Teren
39.00km
-
Czas
02:14
-
VAVG
19.70km/h
-
VMAX
49.00km/h
-
Temperatura
21.0°C
-
HRmax
175( 88%)
-
HRavg
145( 73%)
-
Kalorie 2850kcal
-
Podjazdy
1090m
-
Sprzęt Stary
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiaj były dwa stany: pod górę albo z góry. Miałem ok. 2 godzin czasu i postanowiłem pojeździć po Górzynieckim lesie. Początkowo miałem problem aby się zmotywować, ale jak złapałem zadyszkę (czytaj: organizm zaakceptował planowany wysiłek) to już dalej jakoś poszło. Do Górzyńca jest pod górę więc zadyszka przyszła gładko i szybko. Na pierwszym zjeździe (na krzyżówce dróg jak wyleciało mi picie z koszyka i musiałem się po nie cofnąć) to postanowiłem zmienić trasę. Zmiana trasy przyniosła następujące wrażenia: strumyki płynącej wody (a więc się trochę ubłociłem) i dużo kamieni, które wypłukało po ostatnich powodziach. Opony jakie miałem to Race Kingi i troszkę się obawiałem kapcia.
U góry jeszcze dobrze to wyglądało:
a później już mi się nie chciało zatrzymywać i wyciągać telefonu więc ... to koniec zdjęć.
Ale nic, zjechałem, wyszło nawet dość technicznie z uwagi na wyżłobione przez potoki dziury w poprzek drogi. Następnie zacząłem jechać pod górę. Pod koniec kolejnego podjazdu zapragnąłem się napić i co ? - picia nie ma.
Kurka - wypadło gdzieś na tym pierwszy zjeździe. No nic - postanowiłem dokończyć podjazd stromym odcinkiem, który łączy Rezerwat Krokusów z drogą o poziom wyższą. Zawsze ten fragment występował na maratonie Piechowickim i zawsze go butowalem na tym etapie maratonu. Dzisiaj podjechałem bo jakby nie patrzeć był to początek mojego treningu i cały czas jest w mojej głowie to co Bartek (fantastycznie zresztą) napisał u siebie (poprawiłem jedynie literówki, błędy stylistyczne, gramatyczne i orty - takie zboczenie zawodowe):
---
[...] zaczyna się singlowy podjazd po korzeniach , kamieniach itp. Ja od razu
się wqurwiam bo ludzie jadący (to za duże słowo) na maszynach Bóg wie
za ile, nawet nie próbują walczyć z trasą. Schodzą jak barany jeden za
drugim. Nie wytrzymuje zaczynam pytać czemu tak bez walki - spuszczają
łby. Rozumiem, że można czegoś nie wjechać, sam nie jestem jakimś super
technikiem ale ja mam zasadę że cisnę dopóty, dopóki nie stanę, uśliznę
itp. a tam marsz żałobny. Porażka, zachowują się jakby ktoś im wmówił
że będzie trudno, a oni się z tym pogodzili bez walki - jak dla mnie
przykre. Odcinkami butuję z nimi ale dalej wyprzedzam, bo ciągną się jak
smród ... no nic takie refleksje mnie naszły ;)
---
Moje przejazdy maratonowe idealnie pasują do powyższego opisu, ale moje butowanie nie blokuje innych i nie jest ograniczeniem prędkości jazdy innych. Prowadzę rower (z moją wagą i wzrostem widzę tu zysk "energetyczny") ale jeśli nie ma to znaczenia dla przemieszczania się innych jadących to co za różnica czy ja jadę czy prowadzę rower (w tym samym tempie co wszyscy) ?
Nie biorę sobie tego do serca bo przekaz Barta to na pewno nie był fakt zwrócenia uwagi na to, że ktoś prowadzi rower, tylko, że tym swoim prowadzeniem blokuje kogoś kto chciałby jechać (szybciej). Sprawa jasna i pomimo, że taktycznie ze swojej strony widzę to inaczej, to rozumiem i dostrzegam irytację kolegi.
Ja dokładnie tak samo to widzę na zjazdach, tylko, że niestety o ile na podjazdach jak ktoś poprosi żebym go przepuścił to zawsze odskakuję na pobocze, o tyle na zjazdach rzadko kiedy można się tego doprosić ze strony innych, a już przez grupę jadących osób to w zasadzie nigdy.
No nic ... taka dygresja.
No więc z jednym uśliźnięciem i podpórką wyjechałem cały podjazd pomimo strumieni wody i błota w początkowej fazie. Następnie zjazd ... i tu ile razy bym go nie jechał to zawsze marzę o jednym: "kiedy koniec" ? Jest to odcinek strasznie kamienisty (ma dokładnie 3 km) i na rowerze HT całkowicie "zabija" ręce. U dołu z trudnością od bólu można wyprostować palce bo cały zjazd to na maksa zaciśnięte dłonie na kierownicy i wszystkie mięśnie cały czas napięte. Zawsze się zastanawiam czy lepiej jechać szybko i mieć ten odcinek szybko "z głowy" czy jednak jechać wolniej i mieć jeszcze jakieś czucie w rękach (na jego końcu). Z uwagi na powyższe to na treningach nie jeżdżę tędy. Szkoda, że już nie mam full'a bo właśnie na tym odcinku można by pokazać jaki mógłby być zysk czasowy jadąc go na tych dwóch rowerach (full i HT). Ale nic ... nie ma co gdybać z uwagi na brak możliwości porównania.
Oczywiście można też spróbować pokazać jaka byłaby (ewentualna) strata roweru full względem HT na podjeździe.
Ostatnio z przypadku (przepraszam za cytat), ale może ktoś mądrzejszy to skomentuje to kolega Adam sprzedając swoją ramę (full) napisał:
"Jeździ się na niej rewelacyjnie. Kupiłem ją z całym zestawem latem zeszłego roku, jeździłem na niej zaledwie kilka miesięcy,
aż teraz żałuję, że tylko tyle, ale w chwili obecnej nie jest mi taki
rower potrzebny, bo poszedłem w stronę wyścigów, a tam Hardtail sprawdza
się generalnie lepiej".
Nie chcę (i nie jest to absolutnie moim zamiarem) aby prowadzić batalię (czy wywołać jakąś wojnę) w temacie "co lepsze", ale może ktoś mądry i z doświadczeniem (wszak kilka osób mojego bloga czyta) pokusi się o analizę przydatności roweru full w jakże przyziemnym aspekcie maratonów MTB ?
Może są jakieś uwarunkowania których my "totalni amatorzy" nie znamy (lub nie przywiązujemy do nich uwagi) przez które odczucie jazdy na rowerze full w porównaniu do HT wypada "gorzej" przede wszystkim na podjazdach. Nie wiem ... ja sam cały czas się uczę na każdym kroku. W minionym tygodniu dowiedziałem się, że pancerze do linek hamulca i przerzutek są rożne, o różnych budowach i parametrach ... lub chociażby, że kółka przerzutek podlegają wymianie w celu np. poprawienia parametrów działania wspomnianej przerzutki.
Dobra ... wracając do tematu to w tym momencie powtórzyłem jazdę w stronę pierwszego zjazdu. Zapragnąłem odnaleźć swoje picie. Wyjechałem ten podjazd w całości i picia nie znalazłem. A już mnie w tym miejscu konkretnie suszyło. Później jeszcze wymęczyłem podjazd w kierunku na rozdroże izerskie, raz jeszcze krokusy i kolejny raz Polana Czarownic. Sumarycznie wyszło bardzo fajnie technicznie, w terenie i interesująco w stosunku dystans-przewyższenie.
Cały trening na luzie, w dole drugiej strefy tętna (z reguły jeżdżę na samej górze pierwszej strefy) - czyli o jakieś 1-5 ud/min mniej.
Muszę tak jak dzisiaj pojechać na BA bo tylko taka jazda daje szanse na jego ukończenie.
Niby dzisiaj wyszło 44 km z przewyższeniem 1090 m ... i nadal nie mam wyobrażenia jak na BA ma być prawie codziennie dwa razy tyle w pionie na dystansie jedynie o ok. 15-20 km dłuższym ?
Wynika z tego, że będzie bardzo stromo pod górę i bardzo stromo w dół. Ogólnie to wolę butować "strome podjazdy" niż ich odpowiedniki znacznie bardziej płaskie.
Dobra ... tyle refleksji na dzisiaj - jutro jakiś tam trening na nowo złożonym rowerku.
Mapka::
Kategoria Treningi
komentarze
zaraz jakąś trasę wykombinuję, będzie fajnie! na singlach to już w ogóle SUPER :-)
9-30 na Rozdrożu się widzimy
mi chodziło o czołówkę PŚ właśnie - tam też są prawie same HT, czasami niektórzy biorą właśnie Epici od Specialized, bo one mają geometrię pod XC. Tak samo są takie Scotty na przykład :-) Ale ogólnie HT króluje i wg mnie oznacza to tyle, że jest skuteczniejsze i mniej energii się traci, a co do zjazdów, to czołówka PŚ zjeżdża tak kosmicznie, że im bez różnicy jest czy mają fulla czy HT pod tym względem :P
Co do wielkości kół, to prawie każdy z PŚ jeździ na 29", ale czy jest na pewno lepsze, to już różnie można to interpretować, bo przecież oni mają rowery od sponsorów i promują to co muszą. Ale ogólnie prawie każdy kto się przesiadł, to poleca większe koło więc pewnie tak jest.
co do fulla, to u mnie była taka sprawa, że ten Stumpjumper nie ma takiej typowo wyścigowej geometrii - wiesz o co mi chodzi :) ja na początku dawałem sobie tak wysoko sztycę, ale to było złe ustawienie i bolały mnie na dłuższą metę od tego plecy. Jak ustawiałem tak jak ma być, to czułem się trochę jak na kanapie - byłem bardziej wyprostowany, a niezbyt teraz lubię tak jeździć.
ogólnie zawodnicy rzadko jeżdżą na fullach, nawet w topie, więc oznacza to, że HT jednak są skuteczniejsze, bo przecież mogliby brać najlepsze modele jakie są dostępne, ale widocznie się nie opłaca. Chociaż czasami niektórzy mają np. Epici od Speca, które są typowo pod XC/Marathon albo Scotty jakieś