birdas prowadzi tutaj blog rowerowy

"Złoty widok" - epizod 1

  • DST 52.50km
  • Teren 48.00km
  • Czas 03:42
  • VAVG 14.19km/h
  • VMAX 54.40km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • HRmax 178( 90%)
  • HRavg 162( 82%)
  • Kalorie 3700kcal
  • Podjazdy 1660m
  • Sprzęt Stary
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 3 lipca 2014 | dodano: 03.07.2014
Uczestnicy

BA to będzie pełna improwizacja - nawet nie analizowałem przebiegu tras i profilów (aczkolwiek zaimportowałem do garmina tracki).
Jest 8:30 - korzystając z chwili czasu postanowiłem zacząć pisać dzisiejszą relację. Zostałem sam z Martą (aktualnie śpi). Jeden rower w Piechowicach, drugi na dachu auta (wyniosłem go rano bo inaczej bym się ze wszystkim nie zabrał). Mocując go dostrzegłem przeciętą oponę.  Tym oto sposobem mam dwa rowery z pociętymi oponami.  Za ok. godzinę jadę do Piechowic odwieźć Martę) i później u rodziców będę zmieniał opony. Te pocięte to: Race King z przodu w starym rowerze i Nobby Nic z tyłu w nowym. W zaistniałej sytuacji chyba wykonam dziwną konfigurację opon w obu rowerach. Z braku czasu zajmę się oponami pociętymi.  W starym dołożę Nobby Nic 2.1 z przodu (do założonego Race Kinga 2.2 z tyłu), a w nowym jak zdążę czasowo to założę z tyłu pancernego Nobby Nic 2,25 DD i z przodu wymienię oponę specialized (wygląda jak semi-slick) na Rocket Rona 2.1. Nie mam w zasadzie większego wyboru w oponach więc odrzucając same pancerne warianty mam do dyspozycji to co powyżej.
Tyle tytułem wstępu ... .
Po jakimś czasie jestem znów w domu. Zacząłem od whisky ...  i teraz polecimy dalej.
Oponki zmieniłem tak jak napisałem. W obu rowerach. Po zakończeniu prac:

następnie krótki przejazd aby się upewnić, że wszystko jest ok.
Na tym teście to mi jeszcze mp3-ka padła więc start bez muzyczki.
O 12:00 start z Piechowic, chwilę przed startem dostrzegłem Adama i Bartka. Zamieniliśmy ze sobą kilka zdań (tzn. z Adamem).
Trasa, która nas dzisiaj czekała wyglądała tak:

O 12:00 start i chłopaki odjechali. Ja spokojnie tak jak zaplanowałem. nie ma się co śpieszyć. Jadę swoje, normalnym tempem jak na treningu. Na szczycie Michałowic dojechałem do Adama (ojjjj ... nie wyglądał dobrze).  Wyprzedzam go. 500 metrów dalej przestrzeliłem skręt w prawo i w tym miejscu Adam mnie ponownie wyprzedził. Na zjazdach też lekko odpuszczałem bo jakość podłoża uzmysłowiła mi, że ten Race King 2.2 z tyłu to jednak jest chyba nieco zbyt delikatny wybór na takie zjazdy. Tu Adam odjeżdża i już go nie widziałem ... do czasu. Na 8-mym km jest - stoi na poboczu z łańcuchem w ręce.  Wyprzedzam go i już się nie widzimy. Bartek ? - inna liga więc nawet nie liczę, że moglibyśmy się gdzieś spotkać.  Jadę ... na razie jest ok. Nie żyłuję, nie kombinuję, pojawiają się trudniejsze sekcje to schodzę z roweru.  W okolicach 12 km motor - kurde - czołówka z fun - zaraz będą znowu bluzgi bo jadą mistrzowie świata w kategorii "dziadków i kobiet w ciąży" i muszą mieć swobodny przejazd.  Przyspieszam ... wyjeżdżamy na szeroki szuter prowadzący od hotelu Las do Michałowic więc odpuszczam - tutaj mogą sobie szaleć. Chwile później wyprzedza mnie dwóch, później jeszcze kilku pojedyńczo. Dziwne - spodziewałem się peletonu, a tu pojedyńcze osoby. No nic jadę. Po 20 km już zacząłem się martwić, czy nie przestrzeliłem rozjazdu. Finalnie jest - na 28 km.  Na tym etapie już niestety podszczypywały mnie łydki. Jest źle. Na pocieszenie nie tylko ja mam początki skurczów. Jadę dalej i ciągle myślę, co to będzie w kolejnych dniach. Na trasie ciągle trudne odcinki. Zjazdy w dużym procencie butuję i podjazdy również. Staram się oszczędzić mięśnie. Ze trzy lub cztery razy uderzam kołem w kamień i zeskokiem z roweru ratuję się przed upadkiem. To bolesny cios dla mięśni. Sumarycznie złapały mnie skurcze obu łydek i mięśni ud i podudzia. Ale nie na tyle mocno żeby teraz kulejąc chodzić po kolejne drinki i lód do kuchni.  Zobaczymy jutro jak wstanę. 
Cały dystans przejechałem tylko i wyłącznie w trybie profilu patrząc ile jeszcze tych podjazdów. Nie było lekko.
Kilka fotek (Ela Cirocka + Kasia L + organizator):





Sumarycznie do mety dojechałem z czasem:
- 3:41:43 (M3-34 (61% stawki), w OPEN: 92 (65% stawki).
Straciłem do Bartka jedynie 6:30   i zrobiłem przewagę nad Adamem 18:14.  Na mecie Bartek nie wyglądał na takiego co etap przejechał bez wysiłku, natomiast mogę sobie wyobrazić, że Adam (podobnie jak ja teraz) myśli co tu zrobić żeby jutro w ogóle dojechać do mety. Jutro etap "ściana płaczu" może to już będzie koniec ... .
Dzisiaj finalnie wyszło prawie 200 m w przewyższeniu mniej i prawie 5 km w dystansie. Garmin przez całą trasę napieprzał "poza kursem". Ogólnie profil się pokrywał, ale nadal org profile robi "z ręki palcem po mapie" niż z realnego przejazdu trasy. Szkoda, że za takie pieniądze nie można zrobić tego porządnie. 
Parametry z dzisiejszego przejazdu raczej przyzwoite.
Trzymajcie kciuki za jutro - jadę dalej na "starym" rowerze !!

Na koniec jeszcze przejazd na trasie naszej trójki - link.

Mapka:


Kategoria Maratony 2014


komentarze
birdas
| 19:12 czwartek, 3 lipca 2014 | linkuj W drugiej połowie dystansu będziesz walczył o przetrwanie podobnie jak ja. I to jest pewne ;)
zorro
| 19:09 czwartek, 3 lipca 2014 | linkuj Brawo, to jak ciężki maraton. Jeszcze trzy zostały :-)
adhed
| 19:04 czwartek, 3 lipca 2014 | linkuj postaram się jechać ciągle swoim tempem. Wiele bym dał, żeby dajmy na to w drugiej połowie dystansu jeszcze czuć, że mam jakąś moc w zanadrzu. W sumie to nigdy tak jeszcze nie jechałem, tylko zawsze wypalenie na początku, a potem walka o przetrwanie - brakuje mi doświadczenia, no i treningu przede wszystkim!
birdas
| 18:56 czwartek, 3 lipca 2014 | linkuj Adaś zapomnij o odrabianiu strat, a skup się na próbie ukończenia kolejnego etapu.
Bartek profil ogólnie trzyma się kupy tylko jest rozpieprzony w precyzji. Każdy jeden podjazd i zjazd był, tylko nieco przesunięty w dystansie.
barblasz
| 18:48 czwartek, 3 lipca 2014 | linkuj Miałem profil na ramie i może do 2 bufetu trzymał się kupy , potem lipa po całości , to jest faktycznie lipa , ale to u Grabka standard .... Do jutra ...Nie wymiękać
adhed
| 18:22 czwartek, 3 lipca 2014 | linkuj ja jutrzejszą trasę znam bardzo dobrze i nie napawa mnie optymizmem, bo nie mam gdzie nadrobić, bo nie ma technicznych zjazdów praktycznie poza tym ostatnim z Wysokiego Kamienia do Górzyńca. Zresztą on też jest nieciekawy, bo trwa z 8km i to taka łupanina, że aż ręce odpadają jak się jedzie jednym ciągiem ;P
birdas
| 18:15 czwartek, 3 lipca 2014 | linkuj Adam walnij 6-8 drinków i jeśli nadal mięśnie będą bolały to nie jest dobrze. ;) Jutrzejsza trasa mimo, że o podobnym przewyższeniu to jednak profil jakby korzystniejszy. Jak przetrwamy "ścianę płaczu" (do zrobienia z buta) to już później jakoś pójdzie. Pierwsze 20 km jest identyczne jak to co jechałem ostatnio z Tobą na single. Będziemy mieli ten długi zjazd do Świeradowa tym szutrem którym wówczas jechaliśmy.
adhed
| 17:29 czwartek, 3 lipca 2014 | linkuj ja piernicze, mnie skurcze dzisiaj zabiły :X dwa razy to leżałem na ziemi i nie mogłem wstać bo tak bolało, nie wiem jak to jutro zrobię hah
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa obiek
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]