Trenażer po raz pierwszy.
-
DST
40.00km
-
Czas
01:21
-
VAVG
29.63km/h
-
VMAX
33.00km/h
-
HRmax
182( 97%)
-
HRavg
159( 85%)
-
Kalorie 1810kcal
-
Sprzęt Elite
-
Aktywność Jazda na rowerze
No i debiut mam już za sobą. Powiem tak: nie jest tak lekko jak sądziłem i określenie trenażera jako "narzędzia tortur" jest chyba jak najbardziej zasadne i trafne.
Wsiadając na trenażer ustawiłem obciążenie na 3 (skala do 8) i myślę sobie: zrobię delikatnie 50 km "na otwarcie". Jak zacząłem kręcić średnia prędkość z kilometra na kilometr zaczęła rosnąć. 27 km/h, potem 28 km/h, 29 km/h ... po 45 minutach wynosiła 30,2 km/h i w tym momencie już wiedziałem, że dalej już będzie tylko gorzej. Od tego momentu już biłem się z myślami jak tu dokręcić chociaż do 40 km (a przez chwilę to nawet uznałem, że 30 km to dobry wynik). Udało się wymęczyć 40 km, ale to co przeżyłem w ostatnich 30 minutach to była walka o przetrwanie. Pot lał się strumieniami, niewiele pomagało patrzenia za okno, pod siebie, za siebie, na sufit czy komputer. Muzyka na mój organizm przestała działać już dużo wcześniej. Zacząłem w garminie szukać jakiegoś parametru na którym mógłbym się skupić na tyle aby przepedałować chociaż minutkę bez myśli o tym "ile jeszcze zostało". Chyba najlepiej sprawdzał się czas ... szybko przeliczyłem ile jeszcze będę musiał kręcić aby dojechać. Było 9 minut, 8, 7, 6 i już było blisko. Tylko, że każda z tych minut trwała wieczność ... . Suma sumarum po statystykach treningu widzicie, że dałem radę i teraz mam czas aby do następnego razu (jutro ?) opracować jakąś lepszą technikę jazdy (może wolniej i krócej ? ;) ).
Mam jeszcze jedną refleksję z którą się zderzyłem w trakcie jazdy (już gdzieś po 15 minutach). Było nią pytanie: gdzie są zjazdy ? - szok !! - nie ma. Normalnie jestem przyzwyczajony, że jak walczę o przetrwanie i przejechałem 15 km to za chwilę robię obrót o 180 stopni i następuje zjazd w dół dzięki któremu przybywa drugie 15 km w zasadzie bez pedałowania. Tutaj tego nie ma i sama myśl "uzbierania" kolejnych 10 km to nic innego jak monotonne i ciężkie pedałowanie.
Na koniec jeszcze jedno spostrzeżenie. Średnia 29,6 km/h (a taką zrobiłem na 40 km) to wynik, który na treningu na świeżym powietrzu jest dla mnie nie do uzyskania. Można więc sądzić, że trening na dworze wymaga większego wysiłku niż na trenażerze kiedy jedziemy na oponce 26x1,25 (na dworze z reguły jeżdżę na 26x2,25) przy mniejszych oporach (oczywiście zależy od obciążenia i docisku rolki), ale tak czy siak jest szybciej. Tylko, że jest też inne kryterium. Na dworze jak wybieram trasę o długości 15 km, którą pokonuję w czasie 1 h i jest to tylko i wyłącznie jazda pod górę o łącznym przewyższeniu 500-600 metrów to jestem w stanie spalić ok. 1100 kcal. Na trenażerze po godzinie jazdy miałem 1360 kcal i to chyba też jest nie do uzyskania poza mieszkaniem, wśród jeżdżących aut, śpiewających ptaszków czy innych widoków krajobrazowych ... .
Kategoria Treningi, Trenażer
komentarze
Podoba mi się pytanie..."gdzie są zjazdy ?"
Też staram się kręcić na trenażerze od czasu do czasu... raz dłużej raz krócej :)