"Pepiczkolandia".
-
DST
75.00km
-
Teren
30.00km
-
Czas
03:40
-
VAVG
20.45km/h
-
VMAX
56.29km/h
-
Temperatura
15.0°C
-
HRmax
178( 89%)
-
HRavg
147( 74%)
-
Kalorie 3400kcal
-
Podjazdy
1450m
-
Sprzęt Stary
-
Aktywność Jazda na rowerze
Miałem dzisiaj pewną wizję na trening, ale zweryfikowałem ją pod wpływem chwili w trakcie jazdy. Zacząłem od Rozdroża Izerskiego, a następnie w kierunku Kopalni "Stanisław". W kluczowym miejscu nie skręciłem w lewo do góry tylko w prawo w dół czerwonym szlakiem:
Po ok. 2 km wylądowałem na znanej mi trasie ostatniego maratonu. Pojechałem więc tak jak on wówczas prowadził. Standardowo na jednej chyba z największych polan fotki:
Już na tym etapie pogoda nieco się pogorszyła (chyba nawet chwilę wcześniej padało bo droga była mokra). No nic - obrałem sobie kierunek na Halę Izerską.
Po przejechaniu kilku km jednak odbiłem na Jizerkę (Czechy). Miałem do niej 3 km. Sam początek trasy wyglądał tak:
a po pierwszym zakręcie już tak (trochę mnie to zmartwiło bo wszędzie było sucho a jak jak zwykle musiałem znaleźć błoto):
Wreszcie po pierwszym km dotarłem na most, a po jego drugiej stronie zaczynało się Państwo naszych południowych sąsiadów - tzw. "pepiczken kraj". Widok z mostu:
Od razu po zejściu z niego nastąpiła kontrola możliwości i ewentualnych wariantów:
Z uwagi, że byłem umówiony na 17:00 na basen, a była godzina ok. 14:00 to wybór mógł być tylko ten najbliższy - Jizerka.
No to ruszamy - dobrze, że postawili znak bo bym się nie domyślił:
i kilka metrów dalej:
Podesty z desek szybko się skończyły (co mnie ucieszyło), ale tylko teoretycznie. W zasadzie większej różnicy nie było - dalej szedłem piszo, od czasu do czasu wskakując na rower aby przejechać 10 metrów. Wyglądało to tak:
Do tego doszły przepusty. Nie takie jak u nas: drewniane lub betonowe ... tylko takie:
Były znacznie gorsze niż te nasze.
Po kolejnym km zobaczyłem taki znak:
I w tym momencie dopiero się domyśliłem, że ten ostatni kilometr był do przejścia z buta, a nie tylko te 200 m w postaci pomostu z desek.
No nic ... zawsze to miło się czegoś nowego dowiedzieć :)
Po czeskiej stronie na szybko jeszcze 2 zdjęcia:
bo z informacji na drogowskazach (pomimo, że byłem 2 km od granicy) widniało 13 km do Harrachov'a (granica asfaltowa, a nie leśna ;) ).
Przed samą granicą postanowiłem jeszcze obadać jeden asfalcik, którym dotarłem w to miejsce (Alfredka 1046 m. n.p.m.):
To jest miejsce i kierunek do którego w przyszłości wrócę bo bardzo mnie ciekawi dalsza część tej drogi. A prowadzi ona cały czas po granicy Państwa (naszego i pepiczkolandii) i wydaje mi się, że fajnie by było zahaczyć o Mumiawski Wierch (1217 m. n.p.m.) i Kamiennik (1296 m. n.p.m.). Dalej już może być ciężko bo to Karkonoski Park, a czym bliżej Łabskiego Szczytu i Śnieżnych Kotłów tym większe ryzyko na straż z KPNu lub inne badziewie.
Po treningu byłem jeszcze 2,5 godziny z Olą posiedzieć w basenie :)
Link do dokładniejszych statystyk treningu w serwisie: navime.pl i ogólna mapka + profil:
Kategoria Treningi
komentarze
Gdy w przyszłym roku będę zawojowywać Karkonosze i Izery to będę bardziej niż zadowolona gdy/jeśli do mnie dołączysz. Nie ma to jak mieć tubylca obok siebie :P
Przepusty kamienne bardzo interesujące:)
Pozdrawiam