[wytrzymałość] To sobie odpocząłem ...
-
DST
31.35km
-
Czas
01:15
-
VAVG
25.08km/h
-
VMAX
34.32km/h
-
Temperatura
18.0°C
-
HRmax
160( 81%)
-
HRavg
143( 72%)
-
Kalorie 1250kcal
-
Sprzęt Elite
-
Aktywność Jazda na rowerze
1 grudnia to początek przygotowań do sezonu. W zasadzie już wczoraj zacząłem korzystając z "przyzwoitej pogody". Dzisiaj na dworze znacznie piękniej, ale lepiej nie przeginać z pobytem poza domem (i tak mnie często nie ma bo ciągle w pracy) więc pozostał balkonik. Może to i dobrze, bo balkonik z pomocą garmina zmusił mnie do wykonania konkretnej pracy, a nie pokręcenia sobie "bez ładu i składu" (haha - to jakby zaleta znaleziona na siłę).
Zgodnie z ułożonym planem treningowym wykorzystałem znów nowo nabytą wiedzę (tak właście - dzięki Jackowi) i wpisałem dzisiejszy trening do aplikacji garmin training center.
Niedziela z założenia ma być lżejsza (tak mam to wymyślone w moim planie treningowym). ... aczkolwiek mam spore wątpliwości co do pojęcia "lżejsze". W każdym bądź razie trening na dzisiaj miał wyglądać tak:
Wydawało mi się to ok., więc wysłałem trening do garmina i ruszyłem. Z etapem 1 nie było większego problemu bo to rozgrzewka.
Etap 2 ... huh - już po pierwszej minucie pierwszy komunikat "za niska kadencja". Ok - wkręcam się na obroty (czytaj: oscyluję w dolnych granicach progu kadencji) i co jakiś czas znów słyszę pisk i na ekraniku napis: "za niska kadencja", "za niska kadencja".
Strasznie denerwujące dźwięki wydaje ten garmin więc przeskoczyłem o jedno przełożenie lżej i trzymałem wymaganą kadencję. Czym było bliżej do końca tego etapu tym bardziej zastanawiałem się nad strategią na etap 3. Dostrzegłem, że jadąc ten drugi etap w zasadzie spełniam też założenia trzeciego (odnośnie tętna). Tylko, że jest inny problem. Nawet jeśli wytrzymam w takim rytmie kolejne 20 minut to jak wskoczę na etap 4 gdzie kadencja ma jeszcze bardziej wzrosnąć to już spadnę z tego roweru.
No nic ... co się będę martwił etapem 4 jak przede mną jeszcze etap 3. W etapie 3 zrobiłem zagranie taktyczne - zwiększyłem obciążenie kosztem kadencji i jadę. Tutaj mi się zdarzało zarówno wylecieć poniżej jak i powyżej strefy 2. Chyba brakuje mi kondycji więc jadę mocno zrywami i wówczas skacze góra-dół. Pewnie z biegiem czasu będzie lepiej. Ogólnie nie jest źle bo z tych 20 minut utrzymałem tętno średnie na 149 bpm (strefa 144-155 bpm).
Ok - etap 4. Na starcie już byłem ostro zajechany. To było 20 minut walki ze sobą i ponagleniami ze strony garmina. Tylko jakimś cudem dojechałem do końca ... i to nawet nie wiem jakim. . Kilkanaście razy mówiłem sobie: ok - tylko do pełnej minutki i koniec. Później było: "no dobra to do 10-ciu minut" ... i tak jakoś dojechałem totalnie zajechany do końca.
DRAMAT !!
Nie wiem czy nie będę musiał tego niedzielnego treningu trochę zluzować. A skoro ma to być odpoczynek po sobocie to już jestem ciekaw wrażeń z tego co mam zaplanowane na sobotę.
Ogólnie to wyszło tak:
Obciążenie 3:
Etap 1: 10 minut, kadencja 94 rpm, tętno średnie: 132 bpm, prędkość śr. 25,21 km/h
Etap 2: 20 minut, kadencja 103 rpm, tętno średnie: 144 bpm, prędkość śr. 25,73 km/h
Etap 3: 20 minut, kadencja 92 rpm, tętno średnie: 149 bpm, prędkość śr. 28,97 km/h
Etap 4: 20 minut, kadencja 107 rpm, tętno średnie: 148 bpm, prędkość śr. 29,13 km/h
Etap 5: 5 minut, kadencja 73 rpm, tętno średnie: 132 bpm, prędkość śr. 26,57 km/h
P.S.
Jestem zadowolony z postępów wagowych. Przez cały listopad (pomimo ponad 2 tygodni choroby) zbiłem wagę ze 100,9 kg na 96,8 kg (dzisiaj). Dzisiejsza jazda też powinna pozytywnie się przełożyć na wagę w kolejnych dniach :)
Dokładny zapis z dzisiejszej jazdy:
Kategoria Trenażer, Treningi
komentarze