birdas prowadzi tutaj blog rowerowy

Pierwsza setka w tym roku :)

  • DST 101.50km
  • Teren 5.00km
  • Czas 04:30
  • VAVG 22.56km/h
  • Temperatura 3.0°C
  • HRmax 168( 85%)
  • HRavg 142( 72%)
  • Kalorie 4150kcal
  • Podjazdy 1180m
  • Sprzęt Stary
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 2 lutego 2014 | dodano: 02.02.2014

Oczywiście nie liczę tych kilku setek z przedwczoraj, które wypiłem na studniówce. Chodzi o nieco inną kategorię.
Dzisiaj miałem w planach zrobić stówkę (w sensie dystansu) na rowerze.  Zaczęło się od 30-sto minutowego opóźnienia ponieważ po ostatnim treningu rower był cały w błocie, wszystko pordzewiało, w łańcuchu ogniwa się nawet nie zginały.  Prysnąłem gdzieniegdzie smarem i ruszyłem.
Obrałem kierunek na Zaporę Pilchowice. Z drobnymi korektami trasy wreszcie tam dotarłem. Oto fotka dojazdowa:

I kilkanaście kilometrów dalej już ta właściwa:
- widok na prawo:

- widok na lewo:

i lekkie zbliżenia na łowiących ryby:

Następnie skierowałem się w stronę Jeleniej Góry i jak byłem w Jeżowie Sudeckim to zaciekawiła mnie tablica: "Góra Szybowcowa". Nigdy tam nie byłem rowerem, mam czas, więc czemu nie ?  "Kawałek podjazdu" (trochę mnie wymęczył) i widok z niej na Jelenią Górę:

Oczywiście tej kostki jest ok. 100 m a dalej już łąka. Tu popełniłem pewien błąd taktyczny.  Postanowiłem sobie zjechać na dół - jakieś ludziska tam u dołu szły więc pomyślałem, że im pokażę jak się zjeżdża. W końcu niekoniecznie mogli wiedzieć, że da się zjechać i niekoniecznie chodzą kibicować na maratony więc mogli nie widzieć jak zjeżdża czołowy zawodnik polskiego MTB.  No więc wystartowałem po tej kostce, a po chwili po łące ociekającej wodą. W połowie zjazdu już wiedziałem, czemu u dołu szli mocno poboczem a nie ścieżką, którą ja jechałem.
Jak zjechałem to naprawdę byłem wniebowzięty, ale jak spojrzałem na siebie to się przestraszyłem.  Kurde, czterdziestka na karku, ukończone dwa fakultety, a ja za*********lam jakąś ścieżką, na zimnie, calutką w błocie z uśmiechem na twarzy. Po zatrzymaniu ściekało mi ono (błoto) rękawkami od kurtki. Rower usyfiony ... ale jemu to w zasadzie chyba było bez różnicy. Chociaż nie - może jednak jest różnica. Wcześniej było błoto zaschnięte, a teraz się trochę namoczyło.  Dobrze, że się nie zabiłem bo już w połowie zjazdu niewiele widziałem. Kurde - głupio zrobiłem, bo mogłem w tym stroju rowerowym jutro pójść do pracy, a teraz już mnie żona nie puści i trzeba będzie coś tam wyprasować (tzn. żona będzie prasować, żeby nie było niedopowiedzeń).  Uwaga: czas na skruchę i połączenie z nią w bólu.
Ok - wystarczy. Później jeszcze przedzierałem się przez jakieś osiedle z drogą gruntową całą w błocie więc z dzisiejszego treningu jedynie 5 km było w terenie, a wyglądałem jakbym pojechał błotny maraton.
No nic ... . Z Jeleniej Góry pojechałem w kierunku Mysłakowic (w końcu musiałem jeszcze gdzieś znaleźć te 50 km). No więc sobie jadę aż do zjazdu ze ścieżki rowerowej i wówczas jakoś nietypowo uśliznęło mi się tylne koło. No nic - myślę sobie: zbieg okoliczności.
To był mniej więcej 58-my km. 11 km dalej już nie wytrzymałem i się zatrzymałem sprawdzić co jest grane. Sprawdziłem wszystkie szprychy - jakby było z nimi ok. Dokręciłem mocniej koło, raczej nie miało znaczenia. Jak się złapało za oponę i ruszało lewo prawo to jakiś tam luz jest, ale nie aż taki żeby na każdym zakręcie znosiło mnie do rowu.  Pomyślałem sobie - jest ok, jadę dalej. No i jechałem dalej. W Podgórzynie wpadłem na pomysł, że przy okazji tych stu km co mam w planach zrobić to jeszcze fajnie by było uzupełnić go klockiem w pionie (w końcu brakowało mi do niego tylko nieco 100 m).
To i tak taki trening jest lżejszy niż godzina tego chomiczydła balkonowo-domowego.
A więc Zachełmie (przez Przesiekę). Pod górę to koło jakoś nie przeszkadzało. Jak zacząłem zjeżdżać z Zachełmia to już wiedziałem, że nie jest to normalne zachowanie (to był 83-ci km). Znów się zatrzymałem i jeszcze raz wszystko oglądam. Ni z tego ni z owego postanowiłem sprawdzić ile mam powietrza z tyłu. I co ... ? - kaszanka !!! Kapeć, ale taki nie do końca - dało się jechać, ale na zakrętach jak styk opony z nawierzchnią był mały to znowu znosiło mnie na pobocze.  Postanowiłem doturlać się do domu i dopompować powietrza lub zmienić dętkę. Pod domem miałem już na liczniku 90 km, poszedłem po pompkę (taką stacjonarną z manometrem gdzie jedno naciśnięcie tłoka pompuje 0,1 atm).  Podłączam ją pod wentyl, a tam ciśnienie nieco ponad 0,5 atm. Nieźle - 32 km jechałem z kapciem z tyłu.  Nie zmieniałem dętki bo mi się nie chciało. Oczywiście miałem ze sobą dętkę i pompkę więc jakby zeszło do zera to bym w trasie z tym walczył. Może to i dobrze, że nie musiałem bo jak sobie przypomnę moje doświadczenia w tym temacie z maratonu w Świeradowie to do teraz mam lęki związane z tą operacją.
Napompowałem 3,5 atm i ruszyłem do Piechowic. Po kolejnych 12-stu km zakończyłem trening, powietrza wizualnie może i nie ubyło. Okaże się za kilka dni.
Prawdopodobnie dętka będzie do wymiany. Muszę też znaleźć trochę czasu żeby doprowadzić rower do stanu używalności i podmienić kilka części. Powinny zostać wymienione: linki, pancerze, przednia przerzutka (na shimano XT), przedni hamulec (na shimano XT), może klocki hamulcowe. Muszę pod korbę założyć jedną podkładkę bo dałem za mało jak ją montowałem i jakbym teraz chciał założyć opony NN 2x2.25DD to opona szoruje o przednią przerzutkę. Aha, no i łańcuch bo ten ma już przebieg 800 km (a staram się podmieniać po 700 km).  Pewnie nie zrobię wszystkiego, ale w miarę możliwości czasowych w okresie ferii coś tam podłubię.     

Link do dokładniejszych statystyk treningu w serwisie: Navime.pl i ogólna mapka:


Kategoria Treningi, powyżej 100 km


komentarze
Tomq74
| 14:00 poniedziałek, 3 lutego 2014 | linkuj Wynika z tego ze lepiej opierać się na standardowym pulsometrze bo garmin dodaje od siebie . Co do śniegu to jest go sporo. Około 30-40cm bankowo.
birdas
| 13:55 poniedziałek, 3 lutego 2014 | linkuj Chcesz powiedzieć, że za oknem leży u Ciebie śnieg ? :O
Mam w domu pulsometr Sigmy PC-15 i garmina. Jak kupiłem garmina to też sprawdziłem na ile zbieżne są pomiary kcal. Założyłem 2 opaski na siebie i jechałem z dwoma urządzeniami. Tętno identyczne i kcal też - w warunkach terenowych. Natomiast na chomiku fikcja. Garmin pokazuje dużo więcej stąd korekta pomiarów w tego typu jazdach. Garmin nawet liczy kcal jak nie założysz opaski. :)
Ale na dworze jest idealnie. Na pytanie czym się różni chomik od jazdy na dworze poza brakiem śladu to nie wiem. Ale jest tak, że jak będę na chomiku jechał na obciążeniu 1 ze słabym tętnem, ale dużą prędkością to zliczy więcej kcal niż w realu robiąc podjazd na np. Rozdroże Izerskie.
Tomq74
| 13:23 poniedziałek, 3 lutego 2014 | linkuj Ja mieszkam na wysokości 322m n.p.m i śniegu jest od cholery a na głównym paśmie Św. Krzyża nawet nie wspominam. Rok temu była tak sama sytuacja i wszędzie była wiosna a w Świętokrzyskim masa śniegu. Jakiś specyficzny mikroklimat mamy widocznie. Co do kalori to wiem że bierzesz dane z garmina a jak się to ma do standardowego pulsaka?
birdas
| 09:54 poniedziałek, 3 lutego 2014 | linkuj Rano sprawdziłem: powietrze zeszło z dętki do zera. Pewnie w najbliższą sobotę poczynię jakieś kroki w celu modyfikacji/czyszczenia/naprawy rowerka.
birdas
| 20:15 niedziela, 2 lutego 2014 | linkuj Myśle, że do wysokości 800 m n.p.m. nie będzie śniegu. Wyżej na pewno jest bo w Jakuszycach biegają na nartach :)
bestiaheniu
| 19:56 niedziela, 2 lutego 2014 | linkuj To Wy tam w górach śniegu nie macie?
birdas
| 16:52 niedziela, 2 lutego 2014 | linkuj Kuba nie wiem. Nie wiem czy taki niewielki luz jest dopuszczalny, czy w ogóle ma to jakieś znaczenie itp. Może nie powinno go tam być, ale jakiś jest, a czy to będzie miało wpływ na jazdę to pewnie nie. Jak się okaże, że jest to jakiś problem to kupię nowe koło. :)
Przerzutkę kupiłem jakieś 4 miesiące temu (jak i całą resztę) ale czekałem z przemontowaniem do wiosny żeby tych części nie eksploatować w okresie zimowym. Zima jest jaka jest więc w okresie ferii jak znajdę chwilę czasu to zacznę to przemieniać żeby nie czekać na ostatnią chwilę i nie robić tego bezpośrednio przed maratonem.
birdas
| 16:32 niedziela, 2 lutego 2014 | linkuj Myciem roweru to na razie się nie przejmujmy bo może to nieprędko nastąpić. ;) Kcal spaliłem normalnie. Zawsze na godzinę mocnego treningu mam 1000-1100 kcal. Jeśli przemnożysz to przez czas jazdy to wyjdzie tyle ile jest. Na chomiku pokazuje znacznie więcej - jakiś dziwnie zrypany jest algorytm, który to liczy podczas jazdy w miejscu. I na pewno jest mocno powiązany z prędkością. Ostatnio w trakcie jazdy na chomiku zliczyło mi w godzinę 1800 kcal co jest fikcją. Ja już 10 miesięcy temu zauważyłem, że coś jest nie tak i w wyniku porównania jazd na chomiku i w realu obliczyłem, że wskazania chomicze trzeba mnożyć przez 0,65 i tak robię. Oczywiście nie wiem dokładnie jak on to liczy i na ile ten przelicznik jest sensowny w zależności od obciążenia, przełożenia, stref tętna itp. itd.
k4r3l
| 16:31 niedziela, 2 lutego 2014 | linkuj I co z tym luzem w kole? Ja jak takie miałem to wynikały z poluzowania się bębęnka kasety! Muszę tam użyć jakiegoś środka do gwintów, bo w piastach shimanowskich to plaga ;) Z przerzutki przedniej XT bedziesz zadowolony, jeżdżę na takiej od stycznia i zmienia biegi jak złoto ;) Hehe, błoto w zębach jest the best ;)
Tomq74
| 16:07 niedziela, 2 lutego 2014 | linkuj Gratulować wypada sety...ale mycia roweru to nie zazdroszczę ;) . Sporo spaliłeś kcal. Na chomicy tyle nie wyciskasz.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa zyzyc
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]