Sierpień, 2014
Dystans całkowity: | 539.50 km (w terenie 103.00 km; 19.09%) |
Czas w ruchu: | 25:13 |
Średnia prędkość: | 21.39 km/h |
Maksymalna prędkość: | 69.10 km/h |
Suma podjazdów: | 8370 m |
Maks. tętno maksymalne: | 199 (101 %) |
Maks. tętno średnie: | 155 (78 %) |
Suma kalorii: | 27600 kcal |
Liczba aktywności: | 13 |
Średnio na aktywność: | 41.50 km i 1h 56m |
Więcej statystyk |
Maraton - Szklarska Poręba
-
DST
50.00km
-
Teren
50.00km
-
Czas
03:47
-
VAVG
13.22km/h
-
VMAX
62.60km/h
-
Temperatura
13.0°C
-
HRmax
199(101%)
-
HRavg
145( 73%)
-
Kalorie 4000kcal
-
Podjazdy
1510m
-
Sprzęt Stary
-
Aktywność Jazda na rowerze
Ujmę to tak: "żeby jeździć trzeba jeździć". Jednak brak treningu od miesiąca, wzrost wagi o ok. 4-5 kg (i to po korekcie) względem poprzedniego startu sprzed 4-rech tygodni i aktualna choroba na anginę (połykam antybiotyki jeszcze przez dwa dni) spowodowały/doprowadziły do tego, że dzisiaj zaliczyłem DNF'a.
Przy whisky łatwiej mi będzie to przełknąć ... więc tradycyjnie początek relacji zacznę od regeneracji duchowej ... .
A więc na starcie w sektorze 3 spotkałem Bartka i Jacka. Jacka w zasadzie dzięki temu, że nie umknęło organizatorowi jego przechodzenie przez barierki i szanowny nasz kolega musiał dookoła "dogibać" do normalnego wejścia do sektora, gdzie akurat ja stałem. Tradycyjnie mp3-ka podziałała 3 minuty (jak jeszcze byłem w sektorze). Już nigdy więcej nie będę tego ładował przed startem bo takie ładowanie kiedy nie jest "wyjechana na maksa" chyba rozładowuje baterię do zera, a nie ładuje. No nic ... 11:00 start. Jakoś sobie kręciłem. Jacek wielokrotnie powtarzał, abym pedałował na wysokiej kadencji (mi się wydawało, że właśnie tak kręcę). Na około 3-4 km, zagadał do mnie Tomek. W zasadzie to dzisiaj poznaliśmy się osobiście - pozdrawiam serdecznie. Chwilkę pojechaliśmy razem i odjechał. Na zjeździe go dogoniłem i wyprzedziłem. Na kolejnym podjeździe on mnie, na zjeździe ja jego. Tomek podjazdy jechał znacznie szybciej, natomiast na zjazdach jego przewaga malała w oczach. W zasadzie to na ok. 7-tym km się rozstaliśmy i dopiero w 3/4 podjazdu na "dwa mosty" mnie doszedł i wyprzedził. Ja z kolei potrzebowałem ok. 4 km następnego zjazdu żeby do niego dojść. Jeszcze wcześniej na szczycie "Grzybowca" wyprzedził mnie Adam ... i też na tym technicznym zjeździe do Jagniątkowa mi znikł z oczu. Jeszcze go tam widziałem w początkowej fazie podjazdu na "dwa mosty" ale później już nie. Mój dramat w zasadzie się zaczął na tym podjeździe. Zacząłem na nim tracić sporo pozycji. Wtedy też już powoli zaczynałem czuć "szczypanie" w mięśniach. Pierwszy skurcz (i to od razu w obu nogach) złapał mnie na 29 km (wtedy jeszcze jechałem za Tomkiem). Na 31 km jak już mnie dziesiątki zawodników wyprzedzało to wiedziałem, że nici z jakiegokolwiek sensownego wyniku. Nawet prowadzenie roweru nic nie dawało bo jechałem w nowych butach i tak mi one pięty obtarły, że każdy krok to był niemiłosierny ból.
Do mety kawał trasy i znów tradycyjnie track org'a nie działał. Żałowałem, że nie podegrałem swojego przejazdu z tamtego roku. No nic ... myślałem, że w tym względzie coś się poprawiło, ale niestety nie ... i nie ma co oczekiwać jakichkolwiek postępów. Jeśli chodzi o trasę to było sporo błota - coś na wzór maratonu w Wałbrzychu. Błoto utrudniało poprawną pracę napędu, ale to w zasadzie bez większego znaczenia bo naprawdę rzadko kiedy jechałem na innym przełożeniu niż "młynek". Koła się zapadały w tym błocie co dodatkowo mnie wykańczało i irytowało (jak i zapewne innych również). Na tych zjazdach jechałem jak zawsze. Błoto waliło po oczach (szybko zdjąłem okulary bo nic nie było widać), koła się uślizgiwały, okresowo padał deszcz. Zaliczyłem trzy upadki, ale nic poważnego, chociaż teraz kolano mnie boli.
Ale wracając do trasy ... na tym 31 km podjąłem decyzję, że nie przekroczę linii mety. To takie zagranie strategiczne. Nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło, ale byłem świadkiem tego typu zagrań wśród znajomych. Wtedy też wyjąłem telefon, napisałem kilka SMSów z informacją, że będę wegetował do mety i żeby się nikt nie martwił (wtedy też mnie Jacek wyprzedził). Ale dla mnie to było bez znaczenia poza tym, że lekko mnie zirytował.
Będąc w Michałowicach (44 km) nawet wpadłem na pomysł, że skrócę sobie trasę i pojadę od razu do auta. I tak też zrobiłem.
Ogólnie zrobiłem bardzo dobrze bo nawet jeśli jakimś cudem dałbym radę (pewnie nie) dojechać z czasem Jacka (4:23) i porównując to ze zwycięzcą M3 (2:38) to wywalczyłbym 300 pkt ... a powiedzmy sobie szczerze wyniki poniżej 350 pkt mnie nie interesują. Wynik Adama - 3:43 dałby dopiero granice tego co bym chciał uzyskać deklarując się do dzisiejszych zawodów. Ale to było nierealne.
Nie przekroczyłem linii mety bo gdybym to zrobił to "poleciał bym" chyba w sektor 4 (taki sektor wywalczyłem w Bielawie) na kolejny maraton. A tak mam dalej sektor 3. No ale niestety muszę teraz już jechać do Poznania żeby to jakoś spiąć na koniec sezonu.
Poznań to płaskie badziewie, da fajny wynik do generalki (jak dobrze pójdzie bez defektu), da sensowny sektor na nowy sezon i jest startem niezwykle ważnym dla walczących o generalkę. To szybki maraton, a w takich straty do zwycięzców są znacznie mniejsze niż w górach. Czy walczę o generalkę ? - tak, ale od pewnego czasu już raczej "na odczepnego". Nie lubię dalekich wyjazdów, ale prawdopodobnie się poświęcę. Muszę się jeszcze w tej końcówce jakoś zmobilizować (żeby nie zmarnować całkowicie tego całego poświęcenia w okresie zimowym), chociaż dzisiaj wyszła totalna bezradność.
Gratulacje dla Bartka i Adama za fajne wyniki (a Adam jeszcze wczoraj ścigał się na Okraj). Uhhhhhhh ... .
P.S.
Nie wiem dlaczego po zgraniu z garmina czas przejazdu zmniejszył mi się o ok. 30 minut. To tak jakby ktoś stwierdził, że miałem sensowny czas ... .
Fotki z maratonu:
Mapka:
Kategoria Maratony 2014
"Rozgrzewka"
-
DST
2.50km
-
Czas
00:13
-
VAVG
11.54km/h
-
Temperatura
13.0°C
-
HRmax
157( 79%)
-
HRavg
129( 65%)
-
Kalorie 250kcal
-
Podjazdy
100m
-
Sprzęt Stary
-
Aktywność Jazda na rowerze
"Rozgrzewka", a w zasadzie dojazd na miejsce startu.
Kategoria Treningi
Tak sobie, przed maratonem.
-
DST
40.00km
-
Czas
01:35
-
VAVG
25.26km/h
-
VMAX
41.30km/h
-
Temperatura
20.0°C
-
HRmax
161( 81%)
-
HRavg
134( 68%)
-
Kalorie 1600kcal
-
Podjazdy
230m
-
Sprzęt Stary
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zamiast jechać autem (do Piechowic) postanowiłem pojechać rowerem - tak rozprostować nogi.
Dzisiaj rano uznałem, że jestem nieco chudszy niż ostatnio i spróbowałem się zważyć ... wynik 99,2 kg.
Jutro maraton w Szklarskiej ... zobaczymy co się uda pojechać w chorobie, bez treningu w ostatnim miesiącu i z wagą jak powyżej.
Mapka:
Kategoria Treningi
Bez sił.
-
DST
36.00km
-
Czas
01:29
-
VAVG
24.27km/h
-
Temperatura
28.0°C
-
HRmax
163( 82%)
-
HRavg
142( 72%)
-
Kalorie 1600kcal
-
Podjazdy
330m
-
Sprzęt Stary
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiaj całkowicie bez sił. Może to ta pogoda, może to to, że pojechałem głodny, może wczorajszy dzień mocno nadwyrężył me siły ... nie wiem. Nie miało to sensu więc wymęczyłem tyle ile wymęczyłem i zjechałem do domu.
Mapka:
Kategoria Treningi
21 dni minęło ... jak jeden dzień.
-
DST
48.00km
-
Czas
02:01
-
VAVG
23.80km/h
-
VMAX
58.50km/h
-
Temperatura
24.0°C
-
HRmax
176( 89%)
-
HRavg
155( 78%)
-
Kalorie 2150kcal
-
Podjazdy
730m
-
Sprzęt Stary
-
Aktywność Jazda na rowerze
Od ostatniego treningu (czyli startu w Bielawie) minęło 21 dni podczas których nie jeździłem. Co robiłem ? - imprezowałem i nic poza tym. Miło mieć świadomość, że otwierasz z rana oczka, pierwsze co, to browarek z lodóweczki lub szklaneczka whisky i cały dzień to luz bluz. Wieczorkiem pizza, lokalik z piwkiem na świeżym powietrzu itp. itd. Zresztą nie będę tego opisywał bo to anty sportowe, a tu każdy się żyłuje i takie refleksje nie są na miejscu, a nawet mogą (wręcz) irytować i doprowadzić do jakieś wewnętrzno-ustrojowej "burzy" w Waszych organizmach... Tak ... teraz też piję piwko.
Z nowości to zrobiłem się gruby (nawet się nie ważę bo nie chcę przeżyć jakiegoś szoku bądź zawału). Trochę schudnę to się zważę ... może po maratonie w Szklarskiej. Ale nie ma co się rozwodzić, każdego roku w wakacje jest to samo więc to tak jakby norma.
No ale dzisiaj pierwszy trening po przerwie. Napiszę wprost: dałem z siebie maksa bo chciałem też sprawdzić gdzie jestem. Niestety ... brzuszysko nieco przeszkadza, ale jakoś poszło. O tym, że potraktowałem temat poważnie niech świadczy pomiar tętna - tętno średnie z dzisiaj: 155 bpm, a dla porównania na ostatnim maratonie miałem 158 bpm.
Jak wyszło ? - ano jakoś wyszło ... nie ma dramatu, aczkolwiek to nie to samo co 2-3 miesiące wstecz.
Mapka:
Kategoria Treningi