birdas prowadzi tutaj blog rowerowy

Zakończenie sezonu - podsumowanie

Wtorek, 7 października 2014 | dodano: 07.10.2014

Miało to wszystko wyglądać odmiennie inaczej, ale wyszło jak wyszło. Może zacznę od końca - czyli aktualnej sytuacji. Otóż od blisko trzech tygodni zmagam się z bólem kręgosłupa w efekcie czego tydzień temu wylądowałem u lekarza (i w łóżku) z tytułu schorzenia o nazwie "rwa kulszowa".  Leczenie tabletkami nic nie dawało, a ból stawał się nie do zniesienia więc awansowałem na zastrzyki, które praktykuję do teraz i tak będzie jeszcze przez ok. tydzień (a też nie wiadomo co będzie dalej).  Aktualny stan zdrowia pozwala mi na leżenie w łóżku przez całą dobę z drobnymi wyjątkami na wyjście do toalety. Jak uzyskam umiejętność typu poruszanie się o własnych siłach dłużej niż minutę w pozycji pionowej lub umiejętność typu siedzenie na krześle to będę się musiał udać na prześwietlenie kręgosłupa i wizytę u neurologa. Co dalej ? - czas pokaże.
Ogólnie jest trochę lepiej niż było, bo jeszcze 2-3 dni temu nie mógłbym się skupić (z uwagi na ból) nad tym co bym chciał napisać.
Z uwagi na powyższe rower poszedł więc w odstawkę, ale wierząc, że do niego jeszcze kiedyś wrócę to aktualny czas traktuję jako przerwę "między sezonową". Czyli inaczej mówiąc najbliższy wyjazd będzie już pierwszym treningiem związanym z przygotowaniem do kolejnego sezonu ... nie wiem tylko kiedy to nastąpi.
Podsumowując miniony sezon to mogę napisać, że było kilka sukcesów i kilka porażek.
Do sukcesów mogę zaliczyć:
- wzięcie udziału w 11 startach, bez ani jednego defektu sprzętowego typu "kapeć" czy zerwanie łańcucha.
- ukończenie sezonu na 41-wszym miejscu w generalne w M3 na MEGA (dotychczasowe wyniki to 55 miejsce w 2011 r i 56 miejsce w 2013).  Czyli to był mój najlepszy sezon pomimo pechowego startu w Wałbrzychu, który miał być zastąpiony tym w Świeradowie Zdroju ... do którego nie dotrwałem. To takie gdybanie ale gdybym go pojechał to prawdopodobnie zakończyłbym sezon na miejscu 35-tym.
- ukończyłem Bike Adventure na dystansie PRO
- ustanowiłem kilka kolejnych rekordów życiowych - najlepsze w miejsce OPEN - 99 (Poznań), max. liczba punktów - 433 (Poznań).
- awansowałem do sektora 1 (pomimo, że w górach moje możliwości to okolice sektora 3-4) za pośrednictwem startu w Poznaniu i co najważniejsze z takiego sektora wyruszę na trasy w kolejnym sezonie. A fakt ten z kolei da mi niesamowitą motywację aby się do niego (sezonu) przygotować jak nigdy dotąd.
- poznałem osobiście Ariela i Adama oraz kilku kolegów szosowców z którymi na pewno w przyszłości dane mi będzie jeszcze (mam nadzieję nie raz) wyruszyć na jakąś trasę.   Może to nie do końca sukces ale na pewno miły akcent minionego sezonu.
Z kolei do porażek zaliczam:
- w zasadzie zmarnowane 3 najbliższe domu starty - Wałbrzych, Szklarska Poręba i Polanica Zdrój.
- rozpieprzenie w okresie wakacji (lipiec-sierpień) swojej rewelacyjnej wagi wypracowanej w okresie zimowym z uwagi na "hulaszczy" tryb życia.  Ale tak mam zawsze więc w zasadzie to żadna nowość.   Oczywiście rezygnacja z regeneracji "po maratonowej" nie wchodzi w grę, ale może uda się w przyszłości ograniczyć tę między treningami.
- moje wyniki sportowe na tle Bartka, Ariela i Adama nie tak miały wyglądać. No nie wyobrażam sobie żeby tak samo miało być za rok.
O Bartka się nie martwię (niezły z niego świr i na pewno będzie nadal lata świetlne z przodu), ale fajnie by było, żeby Ariel i Adam też wykonali jakąś pracę w okresie zimowym żeby na wiosnę można było coś jeszcze zawalczyć. Chociaż z drugiej strony różnica w wieku między nami chyba powinna określić ich cele nieco wyżej niż moja wizja z tym związana ... hehe.  
- nie pobiję też wyników statystycznych związanych z treningami - czyli liczby km i przewyższenia względem tego co zrobiłem w minionym roku.

P.S.
Z uwagi, że nie pojechałem Świeradowa to przysługujący mi darmowy pakiet zdjęć z fotomaratonu "zużyłem" na Poznań i uzupełniłem ten wpis o fotki.


Kategoria inne


komentarze
birdas
| 17:51 sobota, 18 października 2014 | linkuj Realne plany na 2015 r. pojawią się dość późno ... czyli wtedy kiedy org opublikuje lokalizacje maratonów. Odrzucę wszystkie starty powyżej 200(250) km i zobaczę co da się pojechać. Jeśli nie wystarczy na generalkę to dokonam kolejnego cięcia na wszystko powyżej 100 km (z wyjątkiem Wrocławia) bo to maraton kluczowy z perspektywy całego sezonu i sektora na kolejne starty.
Oczywiście będę szukał też jakiś lokalnych maratonów.
Osobiście bardzo poważnie rozpatrzę wspomnianą przez Ciebie etapówkę w Sudetach, ale tu żona będzie głównym decydentem i koszty. Ja niestety za to wszystko co jest związane z MTB płacę sam, a pewnie wiesz jakiego typu to są koszty i że na ostatnią chwilę kosztuje to 2 razy tyle co normalnie. Koszty, które ponoszę rocznie, których Ty nie masz (opłaty startowe + odżywki) to jest wydatek rzędu przyzwoitej klasy roweru.
Dzisiaj totalną niewiadomą jest moje zdrówko. Dalej się męczę, dalej leżę plackiem w łóżku, ale też widzę postępy - już udaje mi się lekko chodzić, na chwilę potrafię usiąść i od jutra pozbędę się zastrzyków. Miesiąc leczenia, a ja jestem na etapie tych podstawowych, elementarnych czynności życiowych :( Dalej mam nadzieję na wyleczenie bezoperacyjne, ale już wiem, że moje życie się lekko zmieni i będę musiał znaleźć siły, chęci i czas na jakieś ćwiczenia rozciągające i wzmacniające brzuch i kręgosłup. :/
Jak tylko będę w stanie to zacznę od basenu, a jak się pozbędę problemu z kręgosłupem to chomik + korekta wagi.
Trochę syfiarsko się to wszystko potoczyło, bo teraz uciekają mi fajne i ciepłe dni. Wagowo to już jestem w jakimś kosmosie bo jak 3 tygodnie nie robisz nic poza jedzeniem i leżeniem to jak to może wyglądać ? No ale liczę, że wszystko się dobrze skończy i za miesiąc ruszę. Z basenem może już wkrótce.
barblasz
| 14:16 sobota, 18 października 2014 | linkuj czy jak pojawiają się już plany na 2015 to znaczy że stanąłeś na nogi dosłownie i w przenośni :))???
birdas
| 10:55 sobota, 18 października 2014 | linkuj Myślę, że w okresie styczeń-marzec uda Ci się wyjść na rower 3 razy ... uwzględniając wspomniane warunki pogodowe i aspekt weekendowy ;)
krzywy
| 13:43 piątek, 17 października 2014 | linkuj Oczywiście że zakładam brak śniegu bo tylko w takich warunkach można wyjść na szosę:) To że nie trenowałem tak w latach ubiegłych nie dyskwalifikuje mnie w 2015 bo jak wspomniałem pogoda jest tu kluczowym czynnikiem. Ciuchy na zimny okres się znajdą więc też nie będzie problemu. Co do godziny-myśląc o grupowym treningu zakładam któryś dzień weekendu bo w tygodniu wiadomo że każdy będzie się bawił indywidualnie na swój sposób. Ja już sobie założyłem (starty na zawodach) że odpuszczam wszystkie maratony i czasówki karkonoskie a skupie się na wyścigach ze startu wspólnego i czasówkach w Czechach. Jak to wyjdzie w realu to się okaże.
birdas
| 08:49 piątek, 17 października 2014 | linkuj Od stycznia wspólnie ruszymy na treningi ? - Marcinie będziesz jeździł przy -10 stopniach i w śniegu po dworze ? Czy założyłeś, że śniegu nie będzie ? :) Wiesz pytam bo ja zawsze jeździłem w takich warunkach i dla mnie nie jest to abstrakcja, ale Ty w latach 2010-2013 nigdy tego nie robiłeś. Osobiście mam komplet ubioru pozwalający mi jeździć nawet przy -10 stopniach, ale ja tego nie zrobię ani razu z uwagi na moje tegoroczne doświadczenia z zatokami. Teraz mam trenażer, garmina, możliwość zaprojektowania cyklu treningowego z pomiarem tętna i kadencji i nie ruszę się poza balkon przy temperaturze poniżej 0 stopni. No i pamiętaj, że w styczniu o 16:00 jest ciemno. :)
krzywy
| 05:48 piątek, 17 października 2014 | linkuj Moja żona i tak jet wyrozumiała, ale ostatnio tak jak i wy, nie chcę popadać w konflikt rodzinny więc chociażby z racji zakończenia sezonu, znacząco odpuściłem treningi. U mnie jeszcze w maju pojawiło się dziecko więc rower musi zejść na drugi plan. Mam jednak nadzieje ze od stycznie jakos wspolnie ruszymy na treningi:)
birdas
| 17:58 czwartek, 16 października 2014 | linkuj Słuszna decyzja :) - nie ma się co wygłupiać. ;)
zorro
| 17:21 czwartek, 16 października 2014 | linkuj W sumie to na razie nie planuję ponownie popadać w konflikt z domowym prawem ;-)
birdas
| 17:03 sobota, 11 października 2014 | linkuj Nie każdemu szosa wyszła na zdrowie:
http://www.forum.bikemaraton.com/viewtopic.php?f=19&t=2893
W Poznaniu jechał zaraz za Bartkiem:
http://www.fotomaraton.pl/pictures.php?Lang=PL&Event=RBPO14&ToFind=2653&CompType=MINI&RecNum=6
Szosy jeszcze w najbliższym sezonie nie kupię, ale za rok na wakacjach skończę spłacać firmę i wtedy ... . :) Żona powiedziała, że na szosie mogę jeździć ... ;)
W przyszłym roku na pewno coś razem pojeździmy - zanim jeszcze lasy wyschną to możemy jeździć po szosie. Założę oponki 26x1,75 i jakoś pójdzie. Po zimie będę w formie, a Wy się dopiero będziecie budzić do jazdy ... ;)
Flanelos
| 15:51 sobota, 11 października 2014 | linkuj Cierpliwość lekiem na wszystko, jeszcze nie było takiego bólu, który by nie przeszedł prędzej czy później...Miło było poznać, choć jechaliśmy razem tylko raz to mam nadzieję, że zakupisz szosę na przyszły rok i wyjdzie Ci to na zdrowie!
Tomq74
| 14:56 sobota, 11 października 2014 | linkuj Ja mam chyba najbardziej komfortową sytuacje w domu bo moja żona też startuje w maratonach. Tych samych co ja tylko na MEGA więc wie doskonale jak dużo trzeba trenować i jeździć. Zdarza się że mnie opierniczy odnośnie roweru ale w kwestii serwisu sprzętu po maratonie ;) jak za długo zwlekam. Co do golenia nóg to ja raz ogoliłem i już tak zostało na stałe. Mogę nawet stwierdzić że przychodzi mi to łatwiej niż golenie twarzy a w tej kwestii dosyć mocno się opuszczam czasami.
birdas
| 12:06 sobota, 11 października 2014 | linkuj Hehehe ... a swoją drogą planujesz ponowne golenie nóg ? :)
Czy mój aktualny problem był spowodowany jakimś urazem na rowerze ? - nie wiem, ale raczej tak (przynajmniej tak obstawiam). Wiadomo nie było upadku, ale wystarczyło zeskoczyć z roweru (a zdarzyło mi się to kilka razy w Polanicy) albo może mnie wytrzęsło na tych zjazdach (a sam wiesz jak wyglądała końcówka i że ledwo kierownicę trzymaliśmy w dłoniach na mecie). Ja też jestem wysoki, raczej niezbyt wysportowany w zakresie silnych mięśni brzucha czy pleców, mam siedzący tryb pracy a to wszystko z kolei sprzyja tego typu zdarzeniom.Tak czy siak gdybym to sobie zrobił idąc ulicą na dziurze w drodze to teraz miałbym zakaz wychodzenia z domu. A gdyby to było wracając z imprezki to bym miał zakaz picia. ;) Może warto na przyszłość w tego typu sytuacji powiedzieć: "Asiu odkurzałem dom i coś mi strzyknęło" ... :) Ostatnio jak powiedziałem koledze, że położyłem się spać zdrowy, a wstałem z bólem w kręgosłupie to mnie zapytał czy to przypadkiem nie jest zasługa żony ... ;)
zorro
| 11:45 sobota, 11 października 2014 | linkuj Żona się martwi, normalne. Ale my (chyba dla większości żonatych tutaj mogę mówić my, jak ktoś ma inaczej niech się wypowie :-P) mamy podobnie. Miałem sprzeczkę, że na wiosnę ogoliłem nogi na maratony, ostatnio było źle po tym jak poszedłem o 21:00 na rower i nie odebrałem 10 telefonów od żony, bo miałem wyciszony. Krzywy też pisze często na blogu, że dzięki wyrozumiałości żony mógł iść na rower. Trzeba sobie radzić i trzymać żonę w komforcie psychicznym, no a przy tym uważać na rowerze. Chociaż ja nawet nie mam pewności, czy Twój obecny ból wynika z roweru.
birdas
| 15:28 piątek, 10 października 2014 | linkuj Dzięki Pawle ... staram się, ale idzie jak po gruzie :(
Mountventoux
| 13:45 piątek, 10 października 2014 | linkuj Marcinie szybkiego powrotu do zdrowia!!!
birdas
| 08:28 piątek, 10 października 2014 | linkuj Już nie pamiętam szczegółów bo czytałem pierwsze wydanie wiele lat temu, ale pamiętam, że czytało się ją bardzo miło w przeciwieństwie do "Bibli" gdzie do dzisiaj duża część książki jest dla mnie niezrozumiała (a najlepsze są te wzory matematyczne) :) Doczytałem, że wersja 2.0 różni się (od pierwszej) ilością pytań i liczbą zawodników, którym te pytania zadano. Prawdopodobnie i odpowiedzi wraz z postępem czasu będą też i inne bo to wszystko ewaluuje.
adhed
| 07:46 piątek, 10 października 2014 | linkuj O, ja chce kupić książkę "Maraton z blatu 2.0" bo ponoć ciekawa jest. Ale to później, bo teraz zamówiłem autobiografię Mai Włoszczowskiej :-)
birdas
| 07:27 piątek, 10 października 2014 | linkuj Właśnie ... trzeba by wrócić do tej literatury. Mam jeszcze pozycję "maraton z blatu" - czytałeś Tomku ? Plan treningowy ? - będę bazował na czymś takim jak rok temu jednak znacznie opóźnię interwały i wyższe strefy tętna. W tym roku zajechałem się za bardzo w tym okresie i od połowy sezonu już nie miałem sił. :( Wszyscy mi mówili, że za ciężko kręciłem w zimie. Na pewno priorytetem będzie waga do zbicia i kręcenie na kadencji 100+ rpm. No i oczywiście basen, może więcej basenu i dużo pływania bo teraz już mam większe na to możliwości z uwagi, że te termy otworzyli i są tory do pływania.
Żona wczoraj czasu nie miała, ale mam przeczucie, że o nas nie zapomniała ... :/
Tomq74
| 19:07 czwartek, 9 października 2014 | linkuj Jak to nie będzie chomika??? Ja składam oficjalny protest!!! CHOMIK MA BYĆ !!! Dasz sobie dodatkowy miesiąc odpoczynku i "ZASADA NR 5"...czyli nie wymiękaj tylko zap***aj !!! Słyszałem że w sezonie 2015 będziesz 30 a nawet 20 w generalce... I TAK MA KU**A BYĆ bo innej opcji nie ma wiec weź sobie zeszycik do łóżeczka i pisz plan treningowy , cele itd. Wieczorami poczytaj "BIBLIE" (kolarza górskiego oczywiście)....od 1 grudnia startujesz z treningami !!! a jak się nie dostosujesz to osobiście do Ciebie przyjadę i skopie Ci tyłek ;)
birdas
| 06:22 czwartek, 9 października 2014 | linkuj Codziennie rano dostaję w zastrzyku ketanol i w drugim jakieś witaminki. Wieczorem ketanol w tabletkach. :/
Ciekawe czy Bartek też już powędruje do M3 ?
Żona planuje coś napisać (podobno dzisiaj) i Was uświadomić, że nie będę startował w maratonach, że nie będzie chomika w zimie, że będę mógł co najwyżej Wam fotki porobić ... i takie tam ... heh.
zorro
| 19:22 środa, 8 października 2014 | linkuj Tyle dobrego, że na koniec sezonu Cię dopadło, a nie na początek. Tak byś miał cały sezon do tyłu. Zapalenie nerwu brzmi boleśnie. Bierzesz jakiś ketanol? Czy w tych zastrzykach jest przeciwbólowy?

Co do wyników to też jestem trochę zły, że do Bartka tyle mi brakowało. Ale plus taki, że Tobie nie dałem się objechać... Chociaż forma była bardzo, bardzo zbliżona, więc rywalizacja była bardzo ciekawa.

A dziecko to jeszcze kwestia przyszłości. Chociaż już M3 będę od przyszłego roku, więc to już chyba czas.
birdas
| 10:05 środa, 8 października 2014 | linkuj No dobra ... jak przeżyły to może i ja spróbuję. ;)
Nie wiem na czym polegają zalecenia, regeneracja i rehabilitacja po czymś takim ale może stopień wtajemniczenia będę sobie dawkował wraz z upływającym czasem.
Ze sportów to jedynie "brydż sportowy" mile wspominam w aspekcie zdrowotności aczkolwiek wówczas miałem blisko 130 kg wagi i był problem z zawiązaniem sznurówek u butów (aczkolwiek dzisiaj niby mam 30 kg mniej to nie wygląda to wcale lepiej). ;)
Z brydżem to był jeszcze inny problem - trzeba było jeździć autobusami bo się zawsze piwko piło. ;)
lea
| 09:51 środa, 8 października 2014 | linkuj Marcinie drogi! Żyją wszystkie i mają się wyśmienicie. Moja Mama, która przeżyła 2 czy 3 ataki rwy od wielu wielu lat nie ma już z tym problemu. W wieku 65 lat jest zdrowa jak mało która babka w jej wieku, aktywna i szczęśliwa. Dwie pozostałe kobitki (w moim wieku) również funkcjonują bez większych zastrzeżeń. Jedna z nich czasem narzeka na jakieś delikatne bóle, ale to jak strasznie olała kwestie rehabilitacji, regeneracji po chorobie, oraz nie przestrzeganie zaleceń neurologa to głowa mała! Rób co lekarz Ci zaleci, a przyszły sezon będzie należeć do Ciebie :-) A, że teraz jest tragicznie.... Współczuję. Ale taka to choroba, że jak atakuje to boli jak mało co.
A co do odcinania od roweru - no niestety musimy się z tym liczyć, że jak chcemy jeździć dużo i dobrze to będziemy za to płacić naszym zdrowiem. Bo powiedzenie, że "sport to zdrowie" jest prawdziwe ino w połowie. Bo na jedno może i pomoże, ale gdzie indziej może porządnie zaszkodzić.
birdas
| 09:42 środa, 8 października 2014 | linkuj Dzięki Emi.
A te "bliskie Tobie kobiety" żyją do dzisiaj ? - bo ja już jestem momentami u kresu swojego (życia) ... ;(
Odnośnie reszty to też czas pokaże. Mam wrażenie, że żona próbuje mnie odizolować od tego ustrojstwa na dwóch kółkach jako źródła moich problemów zdrowotnych. ;) Z drugiej strony ciężko się nie zgodzić, że wszystko co mi się przytrafia to właśnie na tym czymś ... aczkolwiek też nie wiadomo co by było gdybym na tym nie jeździł (może już bym w między czasie na zawał serca zszedł ... ze dwa razy). ;)
lea
| 09:09 środa, 8 października 2014 | linkuj O cholera! Strasznie Ci współczuję zapalenia nerwu kulszowego. Trzy bliskie mi kobiety zmagały się z tą chorobą. Trzymam kciuki byś jak najszybciej się z tym uporał!

Gratuluję sukcesów, z porażek wyciągamy naukę i nie powtarzamy w przyszłym sezonie :-)

Trzymaj się i kuruj.
birdas
| 08:49 środa, 8 października 2014 | linkuj Aspekt mojego leczenia jeszcze długo potrwa. Wczoraj wydawało mi się, że już jest lepiej, ale dzisiaj znów jest znacznie gorzej. No nic ... trwa to najczęściej kilkanaście tygodni więc pozostaje czekać dostając zastrzyki w dupsko :(

Ja w zimie to głównie będę gibał na chomiku, aczkolwiek zostawiam sobie bez regeneracji stary rower więc też go będę katował sporadycznie na "maksa" w pluchowatą pogodę. Na wiosnę jest w nim do wymiany cały napęd, koła, linki i pancerze więc nie ma problemu, że coś się zniszczy bo i tak te wymienione podzespoły idą na śmietnik. A wiadomo, że w zimie obecność soli na jezdni zabija rower najbardziej. Zobaczymy też jaka będzie zima bo z minionego roku po doświadczeniach związanych z zatokami to ujemne temperatury odrzucam.
Jak nie zabraknie mi wytrwałości i zdrowia to intensywnością treningów mi nie dorównasz :) Zacząłeś też studia więc wkrótce poznasz uroki studiowania i też Ci zapał opadnie. Poznasz jakąś pannę i Ci się skończy :), ... Arielowi może się trafi dziecko i też już będzie po chłopie ... ;)

Waga ma bardzo duże znaczenie. Na BA na podjazdach byłem lepszy a po miesiącu imprez i zwiększeniu wagi o 8 kg to już na kolejnych maratonach to Ty mnie wyprzedzałeś pod górę.

Mobilizacja będzie bo każdy z nas będzie pisał na blogu o swoich treningach więc jakoś to wszystko się nakręci. :)
adhed
| 20:05 wtorek, 7 października 2014 | linkuj I po sezonie, nie wiem kiedy to minęło, bo pamiętam jak poznałem Cię w Szklarskiej w maju :P

Teraz trzeba Ci zdrowia życzyć i to najważniejsze, żebyś wyzdrowiał do końca i dopiero wtedy cokolwiek zaczął robić, bo tak to przygotowania mogą pójść na marne - trzeba się na maksa zregenerować :-) Musi się udać.

Fajnie jakby wszyscy w zimie trenowali, to będzie większa motywacja, żeby samemu też to robić. Ja będę jeździł pewnie na szosówce i biegał, więc tragedii nie będzie. Tak jak napisałeś o wieku - osobiście liczę na znaczną poprawę wyników u mnie i nie mam zamiaru stać w miejscu :D Cel number 1 u mnie to oczywiście zrzucenie wagi, co powinno dużo pomóc w górach.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa mawia
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]