Kwiecień, 2014
Dystans całkowity: | 560.00 km (w terenie 208.00 km; 37.14%) |
Czas w ruchu: | 25:45 |
Średnia prędkość: | 21.75 km/h |
Maksymalna prędkość: | 66.40 km/h |
Suma podjazdów: | 8070 m |
Maks. tętno maksymalne: | 181 (91 %) |
Maks. tętno średnie: | 167 (84 %) |
Suma kalorii: | 25800 kcal |
Liczba aktywności: | 12 |
Średnio na aktywność: | 46.67 km i 2h 08m |
Więcej statystyk |
Maraton - Miękinia
-
DST
53.00km
-
Teren
45.00km
-
Czas
02:31
-
VAVG
21.06km/h
-
VMAX
43.50km/h
-
Temperatura
13.0°C
-
HRmax
181( 91%)
-
HRavg
167( 84%)
-
Kalorie 2500kcal
-
Podjazdy
430m
-
Sprzęt Stary
-
Aktywność Jazda na rowerze
A więc mam za sobą pierwszy maraton w tym roku. Był on poprzedzony chorobą i nawet w dniu startu dalej jestem/byłem chory. Zaczęło się od uczulenia (jestem alergikiem) w poniedziałek. We wtorek i w środę walczyłem ze łzawiącymi oczami, zatkanym nosem, katarem, kichaniem itp. W czwartek doszedł ból gardła i o ile od piątku już się jakoś za pomocą leków i kropelek jako tako doprowadziłem do stanu umożliwiającego patrzenie na świat to ból gardła się nasilił. Od tego dnia do dzisiaj walczenie z przeziębieniem. Aktualnie połykałem tabletki na ból gardła, jakieś witaminki, loratadynę, paracetamol + kropelki do nosa i oczu. Nie wiem co będzie jutro po dzisiejszym starcie, ale będę się tym martwił po nocy.
W takim stanie jak wyżej opisany (z ostatnim treningiem tydzień temu w niedzielę) wystartowałem w maratonie w Miękini.
Nie wiedziałem czy pojadę na Mini, czy na Mega. Część osób mi odradzało Mega, inne mówiły: jedź Mega. Postanowiłem podjąć decyzję w trakcie jazdy na podstawie bieżącej dyspozycji i sytuacji jaka będzie na rozjeździe dystansów. Nigdy w życiu nie jechałem Mini i byłem nieco tym pomysłem zirytowany. Start we Wrocławiu na tym dystansie mocno by mi skomplikował cały sezon i wolałem tego uniknąć, oczywiście jeśli byłoby to w ogóle możliwe.
Ale ta decyzja podjęta była nieco później ... . Na początku dojazd do Miękini w towarzystwie Taty mojego kolegi Grzesia (Gienka) i Ariela. Poszło bez problemów, byliśmy na miejscu przed 9:00. Szybki odbiór gadżetów (tzn. koszulki), powrót do auta i powolne przebieranie się. Miało być ciepło, a tu 5-7 stopni. Założyłem wszystko co miałem najcieplejszego (czyli niewiele) i dalej mi było zimno. No niedobrze - nie dość, że chory to jeszcze się trzęsę z zimna. Trzy minuty na szybkie spotkanie z Jackiem, przekazanie podarku (mam nadzieję Jacku, że już go degustujesz jak to i ja teraz robię ) i ok. 10:30 wyjechaliśmy z Arielem na "rozgrzewkę", aby po 10-ciu minutach wrócić do sektora. Chcieliśmy jechać możliwie spod taśmy sektora 4 żeby nie wyprzedzać kolejnych 100 osób, które ustawiłyby się przed nami. W rzeczywistości start przesunął się o 30 minut (nasz o 40 minut) czyli blisko godzinę staliśmy w sektorze trzęsąc się z zimna. Co by dała porządna rozgrzewka ? - NIC - zamiast 60 minut stania byłoby ponad 30. No nic - 11:40 start. Trzymam tempo Ariela, ale już na 3-4 km lekko mi odskakuje. Zdarza się - jest 20 metrów przede mną, nie ma dramatu. Na kolejnych km jeszcze trochę się oddala, ale na prostych odcinkach jest w zasięgu wzroku. Jest młody, zdrowy, żądny zwycięstw - niech jedzie.
W pewnym momencie korzystając z koła szybciej jadących zawodników sukcesywnie zbliżam się do Ariela. W momencie jak mi do niego brakuje 30 metrów to wypada mu dętka wymuszająca jego postój. Finalnie Ariel traci na tym ok. 30 sekund, ale dochodzi mnie gdzieś na ok. 12 km. Do 20 km trzymam się w jego bliskiej odległości, powodując, że momentami zamieniamy się miejscami - raz on jedzie pierwszy, raz ja.
Chwilę później Ariel już mi odjeżdża ..., a ja staję przed dylematem: Mini czy Mega ? Chyba dzięki Arielowi jednak decyduję się na Mega. W tym momencie miałem do niego niewielką stratę, a przecież ja jechałem chory.
Od razu może skomentuję swoją dyspozycję: nie będę pisał, że jechałem prawie martwy, z gorączką i bólami - jechało mi się całkiem fajnie. Być może organizm był osłabiony, ale ja jako tako tego nie rejestrowałem bo nie mam skali porównawczej co by było gdyby było inaczej. Miałem zatkany nos i oddychałem łapiąc te chłodne powietrze gardłem (co później sponiewierało mi gardło straszliwie), ale tak poza tym reszta wydawała się ok. Tętno też wyszło sensowne. W każdym bądź razie chyba nieźle mi na tym etapie szło, aczkolwiek byłem już zmęczony i wiedziałem, że tempo raczej mi spadnie i chyba Ariela już nie dogonię. No i nie pomyliłem się. Zjechałem więc na Mega i już 5 km dalej miałem dość i w tym momencie gdyby był rozjazd to bym podjął inną decyzję. Przez chwilę myślę - zawrócę, ale szybko do mnie dotarło, że wówczas nie będzie wyniku ani z Mini, ani z Mega. DRAMAT. Pozostało jechać dalej. No i jechałem.
W okolicach 30 km jak pojawiły się singletracki to już było bardzo cięęęęęężko. Nie widać tego z profilu ani z ze statystyk ale ciągłe interwały typu góra-dół dawały mocno w kość i wiele z tych odcinków kończyła się z mojej strony podbiegnięciami w górę i zbiegnięciami w dól. Troszkę się cieszyłem, że wszyscy w ogonku jechali jeden za drugim bo nie traciłem kolejnych miejsc, a na szybsze tempo nie miałem już sił. W okolicach 43 km wypijam shota BCAA i ostatnie 10 km jadę na kole innych zawodników bardzo mocnym tempem. To naprawdę działa - dość krótkotrwale, ale działa. Skurcze zaczęły chwilę wcześniej nieco doskwierać, ale dojechałem do mety i dopiero po przekroczeniu jej padłem z silnym bólem w udzie i łydkach.
Wyniki z mety troszkę mnie podłamały, ale spróbuję doszukać się pewnym pozytywów i odniosę się matematycznie do tego co by było gdybym ... np. zjechał na Mini.
A więc mój czas: 2:31:05.
Ten wynik to:
- 91 miejsce w M3 na 334 (27% stawki). W zeszłym roku we Wrocławiu (ten sam maraton z innym miejscem startu) był 31% stawki - czyli w tym roku lepiej.
- 233 miejsce w OPEN na MEGA na 869 zawodników (27% stawki). W zeszłym roku było 30% - czyli w tym roku lepiej.
- wywalczyłem 384 pkt (w tamtym roku 403 pkt.) - czyli gorzej.
- w zeszłym roku mój wynik dał mi sektor 2. W tym roku będę (na kolejne trzy starty) sektor 3 - wielka szkoda bo Ariel, który mnie wyprzedził o 7:57 i Bartek, który mnie wyprzedził o 15:11 będą jechali kolejne maratony z sektora 2. (tak ... przeliczyłem Wasze wyniki) Prawdopodobnie już w tym sezonie nie wystartujemy razem, ale cóż - mówi się trudno. Z jednej strony to przykre (patrząc na stratę do nich), ale jeszcze będę miał okazje do rewanżu (raczej z Arielem) bo Bartek znów w tym roku będzie za mocny. Ariel w górach ze swoją wagą ok. 65 kg też będzie szedł jak burza, ale nic - są młodsi to i są lepsi - chyba trzeba się z tym n a razie pogodzić.
Teraz ważny moment ! Współczynnik sektorowy, który uzyskałem z Mega to: 0,748 (sektor 2 zaczyna się na 0,770) - pytanie co by było gdybym zjechał na Mini. Dzięki korzystnie ułożonej trasie łatwo to wyliczyć. Na rozjeździe dystansów miałem czas 54:24 i z tego punktu do mety było 1,5 km. Kończąc Mega te ostatnie 1,5 km od rozjazdu pojechałem w czasie 3-ech minut. Uwzględniając nieco mniejsze zmęczenie na tej końcówce jadąc wariant Mini można przyjąć ze zakończyłbym to z czasem ok. 57 minut. Dałoby to wynik sektorowy względem zwycięzcy (uwzględniając mnożnik dla dystansu Mini w postaci 0,92): 0,753 - czyli też do sektora 2 troszkę by zabrakło. Czyli fajnie, że pojechałem Mega bo zbierając generalkę na Mega nie straciłem tego startu i uzyskanych pkt., a zmieniając dystans też nic tym bym nie zyskał.
Może trochę zdrowia, ale chyba to będzie bez znaczenia. Jak mam się zdrowotnie "rozłożyć" to czy pojechałbym Mini, czy Mega to wyjdzie to samo. Nic się nie oszczędzałem w trakcie jazdy ... .
Podsumowanie:
start (uwzględniając zaistniałe okoliczności) oceniam pozytywnie. Cieszę się, że w ten sposób (z takim wynikiem) wybrnąłem z sytuacji w jakiej się znalazłem w dniu startu i zobaczymy co przyniosą kolejne starty.
Na koniec kilka fotek sprzed startu:
- przy aucie:
- w sektorze startowym (Ariel i ja):
- widok na sektory przed nami:
- i do tyłu:
I na trasie:
Oryginalne zdjęcie z fotomaraton.pl:
i to samo po moim przycięciu i lekkim zbliżeniu (niektóre z pozostałych fotek potraktowałem tak samo).
Niestety ale zdjęciom z fotomaratonu brakuje nieco ostrości:
Link do dokładniejszych statystyk treningu w serwisie:
Navime.pl + mapka:
Kategoria Maratony 2014
"Rozgrzewka"
-
DST
3.50km
-
Czas
00:11
-
VAVG
19.09km/h
-
Kalorie 100kcal
-
Sprzęt Stary
-
Aktywność Jazda na rowerze
Nazwijmy to takim drobnym rozprostowaniem nóg.
Kategoria Treningi
aquapark # 18
-
Aktywność Pływanie
Basen, jacuzzi, sauny, masaż wodny.
Kategoria inne
Po łąkach i polach.
-
DST
43.00km
-
Teren
18.00km
-
Czas
01:56
-
VAVG
22.24km/h
-
VMAX
45.90km/h
-
Temperatura
12.0°C
-
HRmax
172( 87%)
-
HRavg
140( 71%)
-
Kalorie 2000kcal
-
Podjazdy
460m
-
Sprzęt Nowy
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiaj test drugiego roweru. W zasadzie godny uwagi jest tylko podjazd przez Podzamcze na Chojnik i później jeszcze trochę pokręciłem po okolicznych łąkach i polach w rytmie maratonowym. Niby po płaskim ale w nogi też mocno daje. To taka delikatna symulacja Wrocławia.
Link do dokładniejszych statystyk treningu w serwisie:
Navime.pl + mapka:
Kategoria Treningi
Orlinek ... i nic więcej.
-
DST
74.00km
-
Czas
03:00
-
VAVG
24.67km/h
-
VMAX
55.00km/h
-
Temperatura
10.0°C
-
HRmax
170( 86%)
-
HRavg
142( 72%)
-
Kalorie 2800kcal
-
Podjazdy
810m
-
Sprzęt Stary
-
Aktywność Jazda na rowerze
Ruszyłem z rana (9:00) na mokrym asfalcie ponieważ obawiałem się opadów w kolejnych godzinach. W zasadzie pierwsze 20 km to trasa z Piechowic do Cieplic (do domu) po cieplejsze ubranko. Następnie powrót do Piechowic po zapomniany tylny błotnik (z przodu nici z tego ponieważ amortyzator Reba Word Cup uniemożliwia podpięcie błotnika - nie ma otworu spod spodu).
Później kierunek na Jelenią do sklepu rowerowego po dętki. Wczoraj odłączyłem fulla z trenażera i wymieniłem 3 dętki, a każda była dziurawa. Zostały mi same dętki pod wentyl samochodowy (i takie same w Piechowicach), a one nie pasują pod otwór w obręczach jakie mam w fullu. Kupiłem więc dwie mocne, grube, masywne dętki Continentala do szerokości opony 2,5. Następnie zacząłem właściwy trening, aczkolwiek jakiś konkretnych planów nie miałem. Jechałem przed siebie podejmując decyzję typu: teraz tu, a za chwilę tu.
Wyszło całkiem fajnie jeśli chodzi o prędkość średnią-przewyższenie-opony 26x2,25 DD (przód -tył).
Do lasu nie było sensu jechać po wczorajszych opadach.
Aktualnie coś mnie ostro pobolewa kręgosłup w dolnym jego odcinku więc często jechałem na stojąco. No i drugi smutny aspekt: obudziłem się z zatkanym nosem i standardowymi objawami uczulenia (łzawiące oczy, kichanie). Zaczęły więc kwitnąć trawy czyli najbliższy okres czasu może być dla mnie ciężki. Start we Wrocławiu też może być z tego powodu pewnego rodzaju dyskomfortem.
Jak będzie słonecznie i ciepło może być ciężko - teoretycznie najlepiej jakby było tak jak dzisiaj - pochmurno i chłodniej (nawet deszczowo), wówczas liczba pyłków w powietrzu będzie znacznie mniejsza. Z drugiej strony jednak preferowałbym suchy maraton ... .
P.S.
Dodałem 2 km (i 5 minut) ponieważ zapomniałem uruchomić licznik między Cieplicami a Sobieszowem po jego zatrzymaniu na czas przebierania w cieplejsze ciuszki.
Link do dokładniejszych statystyk treningu w serwisie:
Navime.pl + mapka:
Kategoria Treningi
Pure MTB :)
-
DST
18.50km
-
Teren
15.00km
-
Czas
01:30
-
VAVG
12.33km/h
-
VMAX
44.20km/h
-
Temperatura
17.0°C
-
HRmax
165( 83%)
-
HRavg
147( 74%)
-
Kalorie 1500kcal
-
Podjazdy
890m
-
Sprzęt Stary
-
Aktywność Jazda na rowerze
Pure MTB - może nie w pełni tego słowa znaczeniu (pure=czyste/y) bo znów ubłocony wróciłem, ale pure w aspekcie kwintesencji dzisiejszej jazdy. Szkoda trochę roweru bo wypolerowałem go prawie na błysk i znów wygląda jak wygląda. Po prostu nie będę go czyścił bo to strata czasu.
Ale może kilka słów o dzisiejszym treningu. Postanowiłem kilka razy (skończyło się na 5-ciu) wjechać na Michałowice przez Uroczysko i z Michałowic do Piechowic zjazd lasem. Dokładnie w 100% ten zjazd co ostatnio jechałem z Arielem i Bartkiem (jako pierwszy nasz zjazd) i w 100% ten sam podjazd jaki jechaliśmy zaraz po tym zjeździe. To co wówczas zrobiliśmy razy jeden to ja dzisiaj razy pięć.
To czym się pochwalę to 5-ięć razy wyjechałem podjazd bez podpórki i bez jakiegokolwiek odpoczynku.
Celem dzisiejszej jazdy nie były podjazdy, ale zjazdy. Jeśli chodzi o pełne okrążenia to uzyskałem (tak z ciekawości) następujące czasy:
Okrążenie 1: czas - 17:36
Okrążenie 2: czas - 17:20
Okrążenie 3: czas - 17:43
Okrążenie 4: czas - 17:34
Okrążenie 5: czas - 17:15
Czasy orientacyjne bo i drobne przygody były na trasie. Na pierwszym okrążeniu na końcu podjazdu musiałem rowem omijać jakiś traktor ładujący pnie ściętych drzew. Na drugim okrążeniu się zorientowałem, że na pierwszym zjeździe bidon zgubiłem, dlatego jak go wypatrzyłem na zjeździe to musiałem się zatrzymać. Co prawda czas w momencie postoju zatrzymywał się, ale już sam fakt wyhamowania i ponownego rozpędzenia się to jakieś 15 sekund względem płynnego przejazdu. To zdarzenie też mnie już wyleczyło z pojechania Miękini z bidonem (pojadę z camelbakiem nawet napełnionym do połowy).
A i jakieś zdjęcia pstryknąłem. Pozostałe 3 okrążenia bez przygód.
Końcówka zjazdu:
- kierunek skąd jechałem:
- kierunek dalszej jazdy:
Jak już wspomniałem celem były zjazdy, doskonalenie techniki. Otóż ten pierwszy zjazd (z Michałowic do Piechowic) lasem, który ostatnio jechaliśmy pokonałem na piątym okrążeniu w czasie 2:32. To jest czas jaki uzyskuje szybko jadące auto równolegle drogą asfaltową. Wyznaczyłem ten odcinek (1,0 km, średnie nachylenie -13%, 130 m różnica poziomów) jako odcinek do porównań. Zobaczymy w przyszłości jak będę wypadał na tle innych (Bartuś zachęcam do próby przejazdu i poprawienia mojego wyniku).
Jest jeszcze (dla mnie) kilka sekund do urwania, ale to już jest jazda dość ryzykowna. Czas z przedziału do trzech minut jest w zasadzie powtarzalny za każdym razem, ale zejście poniżej 2:30 to już znacznie podnosi ryzyko lotu przez kierownicę.
Reszta do obejrzenia na profilu - dzisiaj dystans 18,5 km, przewyższenie 890 m !!!
P.S.
Po ostatniej jeździe w terenie kolega Grześ otworzył mi oczy na kilka spraw. Na coś co było dalekie w aspekcie pojmowania przeze mnie jako coś co ma znaczenie. Między maratonami rozpocznę "treningi" przygotowujące do Bike Adventure. To będzie coś znacznie gorszego od jazdy na chomiku, chomiczych interwałów itp. koszmarnych rzeczy ... ale coś dzięki czemu (może) zakończy się to moim zwycięstwem nad Bartkiem, mimo, że jest na dzień dzisiejszy po prostu lepszy.
Dla podniesienia stopnia zaciekawienia zacytuję jedno zdanie z maila od Grzesia (wyrwane z kontekstu) w kwestii moich najbliższych planów:
To są absolutne prawidła, które musisz sobie wpoić bo sam chomik mimo
najszczerszych chęci oraz największego zaangażowania pozwoli Ci dojść tylko do
jakiegoś konkretnego pułapu. Ty masz do poprawienia o wiele więcej aspektów - i
powinieneś to wykorzystać bo niektórzy wytaczją cały arsenał a Ty masz w
zanadrzu jeszcze takie elementy.
Trochę wstyd się przyznać, ale ostatnie 8 lat startów były po prostu przeze mnie zmarnowane, albo inaczej: potencjał został zmarnowany.Dzisiaj wykonałem pierwszy test, po kilku kolejnych nasuną się jakieś wnioski i może metodą prób i błędów za 3 miesiące przełoży się to na moje wyniki. Może wygram, a może zamiast przegrać różnicą 1:25:56 przegram jedynie 1:08:12.
Link do dokładniejszych statystyk treningu w serwisie:
Navime.pl + mapka:
Kategoria Treningi
[wytrzymałość]Po raz ostatni.
-
DST
36.00km
-
Czas
01:10
-
VAVG
30.86km/h
-
VMAX
48.50km/h
-
Temperatura
17.0°C
-
HRmax
156( 79%)
-
HRavg
137( 69%)
-
Kalorie 1050kcal
-
Sprzęt Elite
-
Aktywność Jazda na rowerze
Ledwo wymęczyłem dzisiaj tego chomika do końca. Trening słaby - tętno niskie, prędkość średnia niska, jedynie mocno się spociłem. Ale to już koniec. Dzisiaj był ostatni trening na tym badziewiu. W ciągu najbliższych 3 dni jak znajdę chwilkę czasu to wypnę rower z tego ustrojstwa. Od niedzieli jakoś nie mogę do siebie dojść, ale to chyba dobrze bo kryzys wkrótce minie (a zdarza się przecież każdemu) i akurat wtedy będzie start w Miękini.
Dzisiaj minęło 5 miesięcy mojego odchudzania. Tak wygląda wykres wagi z tego okresu:
A skoro już wspomniałem o Miękini to żona mi dzisiaj odebrała numer startowy.
W bieżącym sezonie wygląda on tak:
Dzisiaj:
Obciążenie 3,
70 minut, kadencja 102 rpm.
Szczegóły:
Kategoria Trenażer, Treningi