Trenażer
Dystans całkowity: | 20712.70 km (w terenie 7.00 km; 0.03%) |
Czas w ruchu: | 712:21 |
Średnia prędkość: | 29.08 km/h |
Maksymalna prędkość: | 105.50 km/h |
Suma podjazdów: | 156469 m |
Maks. tętno maksymalne: | 190 (98 %) |
Maks. tętno średnie: | 182 (91 %) |
Suma kalorii: | 627032 kcal |
Liczba aktywności: | 570 |
Średnio na aktywność: | 36.34 km i 1h 14m |
Więcej statystyk |
Wirtualny partner - pierwsza odsłona.
-
DST
40.00km
-
Czas
01:15
-
VAVG
32.00km/h
-
VMAX
40.04km/h
-
HRmax
172( 91%)
-
HRavg
152( 81%)
-
Kalorie 1460kcal
-
Sprzęt Elite
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiaj niestety uległem namowom mojego przeciwnika. Od blisko 3 tygodni (moment zakupu Garmina) codziennie do mnie wołał: "zmierzmy się, zmierzmy się ...". Patrzyłem na niego pełen chęci rywalizacji, nawet wspólnie w serwisie bikemap.net zapojektowaliśmy trasę na której miałby się odbyć wyścig. Niestety sytuacja za oknem nieprędko pozwoli na przejazd na Rozdroże Izerskie więc w mojej i garmina pamięci zostało to odłożone na później. Nasze pamięci nieco się różnią, jego trwała jakieś 2 GB, moja z kolei chyba bardziej ulotna ... przynajmniej w perspektywie czasu. Ale nic ... ubrałem się dzisiaj na trening, a on znów do mnie woła. Nie wytrzymałem (po części z ciekawości jak działa i co sobą reprezentuje) i postanowiłem wśród setki wirtualnych zawodników wybrać tego właściwego. Po chwili dostrzegłem go w tłumie. Szczycił się indywidualnym rekordem na dystansie 40 km, i czasem 01:20:00. Szybko obliczyłem, że odpowiada to stałej średniej prędkości 30 km/h. Przedwczoraj przypadek sprawił, że trenowałem na tej trasie i pokonałem ją w czasie 01:21:00 i prędkością średnią 29,6 km/h.
I to było to. Trudność trasy 3 i przeciwnik na miarę możliwości. Bez chwili wahania zgodziłem się. Szybko ustawiliśmy się na linii startu i heya ... start. Z tłumu zawodników wydawał mi się mocno towarzyski, a jak było w praktyce pewnie się domyślacie. Pierwsze nasze depnięcie na pedały, a u niego na liczniku już jest 30 km/h. Żeby go dogonić potrzebowałem kilkuset metrów. I te kilkaset metrów to był w zasadzie koniec naszej rywalizacji. Z minuty na minutę powiększałem swoją przewagę, a w pewnym momencie już mi nawet zniknął z pola widzenia. Na metę dojechałem ponad 5 minut przed nim z przewagą ponad 2,5 km. Nokaut !!! Następnym razem wybiorę sobie kogoś na poziomie ... ;)
Na koniec: jeśli garmin byłby wiarygodny to trafiłbym chyba do księgi rekordów Guinnessa. Po 60-ciu minutach jazdy pokazał spalonych 1840 kcal. Mając ciągle na uwadze jego kłamstwa przemnożyłem wynik x 0,65. Tu być może jest jeszcze jeden problem: ilość spalanych kcal rośnie chyba wykładniczo w funkcji prędkości, a to niestety oznacza, że mnożnik 0,65, który mi wczoraj wyszedł już przy innej prędkości nie będzie precyzyjny.
Kategoria Trenażer, Treningi
Garmin kłamie !
-
DST
35.00km
-
Czas
01:10
-
VAVG
30.00km/h
-
VMAX
35.03km/h
-
HRmax
170( 90%)
-
HRavg
151( 80%)
-
Kalorie 1030kcal
-
Sprzęt Elite
-
Aktywność Jazda na rowerze
Chwytliwy temat, prawda ? ;) Przed dzisiejszym treningiem myślałem o temacie "zima stulecia" bo tak to wygląda za oknem, ale jednak dzisiejszy trening skłonił mnie do innych przemyśleń i wniosków.
A wszystko zaczęło się od e-mail'a od kolegi (któremu pochwaliłem się wczorajszym treningiem) z komentarzem, że taki wynik spalonych kcal w ciągu godziny (dla przypomnienia: 1360) jest nierealny. Nastąpiła wówczas wymiana zdań z jego strony, że to niemożliwe, z mojej strony tłumaczeniem typu: ciężki trening, wysokie tętno, ciągłe kręcenie z dużą prędkością, duża waga kolarza (97 kg ważę) i że jednak chyba się da. Nawet znalazłem w sieci kilka wypowiedzi potwierdzających realność spalenia tych 1300-1400 kcal po godzinie pedałowania.
Po dzisiejszym treningu dla takich osób mam sugestię: zmieńcie pulsometr.
Ale wracając jeszcze do testu. Mam w domu dodatkowo pulsometr Sigma PC 15 z którego korzystam od lat. Założyłem dzisiaj na siebie 2 opaski - jedną z Sigmy, drugą z Garmina i rozpocząłem trening. Na obu pulsometrach ustawienia te same: wiek, płeć i waga. W trakcie jazdy odczyt tętna ten sam +/- 1 uderzenie. Czyli na jednym jak było tętno 144 to na drugim +/- 1. Jak na jednym było 165 to na drugim +/- 1. Czyli super, ale do czasu. Przełączam się na wynik spalonych kalorii i co widzę ?:
Sigma: 65 kcal
Garmin: 100 kcal
po kolejnych iluś tam km widzę:
Sigma: 320 kcal
Garmin: 500 kcal.
Dalej nie mierzyłem bo Sigma delikatnie traciła sygnał bo opaska mi się ześlizgiwała więc pomiar zakończyłem. Ale wniosek jest jeden: Garmin pokazuje wyniki z kosmosu. Dlaczego Garmin ? - bo z Sigmą mam do czynienia od 5 lat i mnie nie zawiodła, a i realność pomiaru jest większa.
Dzisiaj po godzinie jazdy Garmin pokazał 1370 kcal (prędkość 30,1 km/h) na tych samych ustawieniach co wczorajszy trening. Nie jest to dla mnie realne więc od dzisiaj wskaźniki garmina dotyczące pomiaru kcal będę mnożył o współczynnik 0,65 aby wynik zgadzał się z tym co pokazałaby Sigma.
Kategoria Treningi, Trenażer
Trenażer po raz pierwszy.
-
DST
40.00km
-
Czas
01:21
-
VAVG
29.63km/h
-
VMAX
33.00km/h
-
HRmax
182( 97%)
-
HRavg
159( 85%)
-
Kalorie 1810kcal
-
Sprzęt Elite
-
Aktywność Jazda na rowerze
No i debiut mam już za sobą. Powiem tak: nie jest tak lekko jak sądziłem i określenie trenażera jako "narzędzia tortur" jest chyba jak najbardziej zasadne i trafne.
Wsiadając na trenażer ustawiłem obciążenie na 3 (skala do 8) i myślę sobie: zrobię delikatnie 50 km "na otwarcie". Jak zacząłem kręcić średnia prędkość z kilometra na kilometr zaczęła rosnąć. 27 km/h, potem 28 km/h, 29 km/h ... po 45 minutach wynosiła 30,2 km/h i w tym momencie już wiedziałem, że dalej już będzie tylko gorzej. Od tego momentu już biłem się z myślami jak tu dokręcić chociaż do 40 km (a przez chwilę to nawet uznałem, że 30 km to dobry wynik). Udało się wymęczyć 40 km, ale to co przeżyłem w ostatnich 30 minutach to była walka o przetrwanie. Pot lał się strumieniami, niewiele pomagało patrzenia za okno, pod siebie, za siebie, na sufit czy komputer. Muzyka na mój organizm przestała działać już dużo wcześniej. Zacząłem w garminie szukać jakiegoś parametru na którym mógłbym się skupić na tyle aby przepedałować chociaż minutkę bez myśli o tym "ile jeszcze zostało". Chyba najlepiej sprawdzał się czas ... szybko przeliczyłem ile jeszcze będę musiał kręcić aby dojechać. Było 9 minut, 8, 7, 6 i już było blisko. Tylko, że każda z tych minut trwała wieczność ... . Suma sumarum po statystykach treningu widzicie, że dałem radę i teraz mam czas aby do następnego razu (jutro ?) opracować jakąś lepszą technikę jazdy (może wolniej i krócej ? ;) ).
Mam jeszcze jedną refleksję z którą się zderzyłem w trakcie jazdy (już gdzieś po 15 minutach). Było nią pytanie: gdzie są zjazdy ? - szok !! - nie ma. Normalnie jestem przyzwyczajony, że jak walczę o przetrwanie i przejechałem 15 km to za chwilę robię obrót o 180 stopni i następuje zjazd w dół dzięki któremu przybywa drugie 15 km w zasadzie bez pedałowania. Tutaj tego nie ma i sama myśl "uzbierania" kolejnych 10 km to nic innego jak monotonne i ciężkie pedałowanie.
Na koniec jeszcze jedno spostrzeżenie. Średnia 29,6 km/h (a taką zrobiłem na 40 km) to wynik, który na treningu na świeżym powietrzu jest dla mnie nie do uzyskania. Można więc sądzić, że trening na dworze wymaga większego wysiłku niż na trenażerze kiedy jedziemy na oponce 26x1,25 (na dworze z reguły jeżdżę na 26x2,25) przy mniejszych oporach (oczywiście zależy od obciążenia i docisku rolki), ale tak czy siak jest szybciej. Tylko, że jest też inne kryterium. Na dworze jak wybieram trasę o długości 15 km, którą pokonuję w czasie 1 h i jest to tylko i wyłącznie jazda pod górę o łącznym przewyższeniu 500-600 metrów to jestem w stanie spalić ok. 1100 kcal. Na trenażerze po godzinie jazdy miałem 1360 kcal i to chyba też jest nie do uzyskania poza mieszkaniem, wśród jeżdżących aut, śpiewających ptaszków czy innych widoków krajobrazowych ... .
Kategoria Treningi, Trenażer