Termy # 38
-
Aktywność Pływanie
Pływanie (80 basenów = 2000 m), jacuzzi.
Kategoria Treningi
Termy # 37
-
Aktywność Pływanie
Pływanie (80 basenów = 2000 m), jacuzzi.
Kategoria Treningi
Termy # 36
-
Aktywność Pływanie
Pływanie (100 basenów = 2500 m), jacuzzi.
Kategoria Treningi
Termy # 35
-
Aktywność Pływanie
Dostałem zwolnienie lekarskie (od jutra) do końca miesiąca, więc tylko baseniki w maju i zobaczymy co będzie dalej.
W tym czasie na pewno dużo leżenia i oglądania TV/filmów.
Pływanie (50 basenów = 1250 m), jacuzzi.
Kategoria Treningi
Termy # 34
-
Aktywność Pływanie
Znów czeka mnie dłuższa przerwa od roweru, więc chociaż próbuję sobie ulżyć na basenie.
Pływanie (60 basenów = 1500 m), jacuzzi.
Kategoria Treningi
Termy # 32 i # 33
-
Aktywność Pływanie
Wczoraj z Olą jedynie jacuzzi i masaże.
Dzisiaj byłem sam i dołożyłem trochę basenów (przy pływaniu kraulem jest w miarę ok).
Wróciła "rwa kulszowa" więc rower na pewien czas idzie w odstawkę.
Ubolewam nad tym niesamowicie, bo pogoda piękna, a ja mam takie dni kiedy pracuję po 2 godziny i pozostałe z 5-6 godzin do momentu odbioru dzieci mógłbym jeździć.
Pływanie (50 basenów = 1250 m), jacuzzi,
Kategoria Treningi
Setka z elementami gór.
-
DST
102.00km
-
Teren
5.00km
-
Czas
04:48
-
VAVG
21.25km/h
-
VMAX
60.00km/h
-
Temperatura
11.0°C
-
HRmax
181( 91%)
-
HRavg
136( 69%)
-
Kalorie 5100kcal
-
Podjazdy
1480m
-
Sprzęt Nowy
-
Aktywność Jazda na rowerze
Ojjjj ... dzisiaj też nie było lekko. Myślę, że w moim przypadku każda setka zawsze będzie ciężka. Raz, że to na góralu, dwa, że zawsze sam, trzy, że zawsze mnie góry kuszą.
Zacząłem trochę po płaskim ale w pewnym momencie udałem się do Karpacza:
Po Karpaczu Zachełmie i ... wpadłem na pomysł odwiedzić Zamek Chojnik.
Z Zamku Chojnik lasem ponownie na Zachełmie. Niby tylko 5 km, ale trochę się tam namęczyłem. Tym bardziej, że znów mnie strasznie bolą plecy (częściowo po wczorajszej walce z trawnikiem u rodziców). W dodatku skąpałem się w jedynym błocku jakie było.
Po zjeździe w dół zaliczyłem jeszcze dwie ulewy (na ostatnich 25 km), ale postanowiłem plan "setki" zrealizować. Końcówka na mapce taka mocno kombinowana bo uciekałem przed deszczem, a padało na tyle nietypowo, że np. Sobieszów cały siwy od ulewnego deszczu, a nad Podgórzynem błękitne niebo. A za chwilę na odwrót. Też nie miałem już sił żeby kontynuować jakiekolwiek podjazdy ... .
Kategoria powyżej 100 km, Treningi
Przejazdu ciąg dalszy ...
-
DST
42.00km
-
Czas
01:21
-
VAVG
31.11km/h
-
VMAX
42.30km/h
-
Temperatura
14.0°C
-
HRmax
169( 85%)
-
HRavg
150( 76%)
-
Kalorie 2000kcal
-
Podjazdy
140m
-
Sprzęt Elite
-
Aktywność Jazda na rowerze
Nawet godzinka nie minęła jak ponownie wyjechałem. Postanowiłem kontynuować okrążenia jakie rozpocząłem podczas pierwszej próby, kiedy deszcz mnie wystraszył. Dobiłem jeszcze cztery rundki i znów zmoczył mnie deszczyk (na finiszu). Ale to i tak było ostatnie planowane okrążenie.
Wydaje mi się, że jak na rower MTB z oponami 26x2.2 Race King to średnia prędkość wyszła imponująca.
Kategoria Treningi
Deszcz i szybko do domu.
-
DST
11.00km
-
Czas
00:22
-
VAVG
30.00km/h
-
VMAX
39.60km/h
-
Temperatura
13.0°C
-
HRmax
162( 82%)
-
HRavg
135( 68%)
-
Kalorie 500kcal
-
Podjazdy
40m
-
Sprzęt Nowy
-
Aktywność Jazda na rowerze
Miałem dużo wolnego czasu w poniedziałek, wtorek i środę ... i mogłem pojeździć ale się rozchorowałem i nic z tego nie wyszło. Dzisiaj postanowiłem coś popedałować, ale złapał mnie ulewny deszcz i szybko wróciłem do domu.
Być może jeszcze raz spróbuję po południu.
Kategoria Treningi
Setka ... nie było lekko.
-
DST
101.00km
-
Teren
5.00km
-
Czas
04:23
-
VAVG
23.04km/h
-
VMAX
66.80km/h
-
Temperatura
15.0°C
-
HRmax
177( 89%)
-
HRavg
139( 70%)
-
Kalorie 4600kcal
-
Podjazdy
1150m
-
Sprzęt Nowy
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiaj umówiłem się na wycieczkę z kolegą Zbyszkiem (na 9:00). Bardzo dawno nie jeździliśmy razem bo w poprzednim roku ja trenowałem pod maratony, a w tym roku jeszcze nie było okazji. Zbyszek to wieloletni zawodnik M6 (z tytułu daty urodzenia) więc z automatu wiadomo było, że dzisiaj będzie powoli.
Wyruszyłem kilka minut przed 8:00 i postanowiłem do tej 9:00 już zrobić ok. 25 km. Na 3-cim km pierwsza fotka - stawy Podgórzyńskie i widok na góry:
Na 5-tym km była okazja do ponownego zatrzymania się:
Kapeć na asfalcie w oponach MTB z opaskami antyprzebiciowymi.
Chyba tylko dlatego, że było jeszcze zamknięte to byłem zmuszony zmienić dętkę (aczkolwiek też poważnie się zastanawiałem nad nie zmienianiem i powrotem pieszo do domu). No ale zmieniłem (też cud, że miałem dętkę i pompkę). Ha !! - miałem, bo w planach na dzisiaj była setka ... a takie założenie oznaczało, że mogę się oddalić od domu o jakieś pół dnia drogi ... pieszo.
Tak naprawdę opony nieco pocięte (po bokach) po maratonach z zeszłego roku, ale postanowiłem je jeszcze nieco poeksploatować zanim je wyrzucę jako prawie nowe.
Ale ok., zmieniłem dętkę, trochę podpompowałem i gibam do domu. Tam już "pompką ręczną słupkową z manometrem" dobiłem do 3,5 atm, zabrałem nową, używaną, losową dętkę i lecę na miejsce spotkania do Piechowic. Z Piechowic ze Zbyszkiem jedziemy na Michałowice, Szklarską, Świeradów. Moja jazda w pewnym procencie wygląda tak: nieco do góry, nawrót - zjazd do Zbyszka i znów do góry, nawrót, do góry, nawrót. Ze Szklarskiej na Zakręt śmierci pojechałem swoim tempem żeby zrobić tę fotkę:
Następnie do Świeradowa. Zjazd pojechałem na maksa stąd te 3 PR, a później już razem ze Zbyszkiem turlaliśmy się na Mirsk, Rębiszów itp. W tym momencie zjadłem batonika i już jestem w 100% pewien, że jestem uczulony na orzechy laskowe. Ostatnio zdarzyło się to z 3-4 razy (w warunkach domowych) i wówczas zaczęło mnie drapać w gardle ale uznałem, że to przypadek, zbieg okoliczności itp. Tym razem tak mnie złapało, że myślałem, że się uduszę.
Gardło od środka napuchło, nie byłem w stanie wypowiedzieć żadnego słowa. Już myślałem, jak to będzie wyzionąć ducha w polu w okolicach Rębiszowa ... nawet na nagrobku jako wpis pożegnalny ciężko sklecić coś sensownego.
No nic ... Zbyszka tempo wówczas spadło do prawie zera więc razem uznaliśmy, że chyba się rozstaniemy. Normalnie bym dalej z nim jechał, ale przez to gardło już chciałem być blisko domu.
W Cieplicach już potrafiłem wyszeptać pojedyńcze słowa ... na liczniku 90 km ... więc jeszcze pętelka wokół domu żeby dobić do setki. Nogi już mocno piekły, nawet się zatrzymałem w miejscu wcześniejszego łatania dętki aby chwilkę odsapnąć. Teraz z pomocą whisky już doszedłem do etapu mówienia z chrypką.
Ale ogólnie teraz jest fajnie (pomijając, że nogi bolą bardziej jak po maratonie) - zrobiłem "setkę górzystą" i w połączeniu z wczorajszą wycieczką i przedwczorajszymi termami wyszedł fajny weekend majowy.
No i nawet żyję ... w pełni tego słowa znaczeniu.
Kategoria powyżej 100 km, Treningi