Termy # 8
-
Aktywność Pływanie
50 basenów (1250 m), 3 x sauna (2 x sucha + 1 x parowa), jacuzzi.
Kategoria inne
Zostanę kulturystą ... to pewne.
-
DST
70.50km
-
Czas
02:36
-
VAVG
27.12km/h
-
VMAX
43.30km/h
-
Temperatura
11.0°C
-
HRmax
165( 83%)
-
HRavg
139( 70%)
-
Kalorie 2750kcal
-
Podjazdy
390m
-
Sprzęt Stary
-
Aktywność Jazda na rowerze
Może tak ma być, a może nie, ale wylądowałem dzisiaj rano na wadze 95,2 kg.
Przed Miękinią miałem 91,x kg, przed Zdzieszowicami 93,x kg czym miałem lekką podłamkę. Dzisiaj 95,2 kg.
Wróciłem do literatury tego specyfiku co z przypadku go połknąłem (a w zasadzie wypiłem) kilka razy i
bezsprzeczną jego wadą oraz efektem ubocznym jest zwiększenie masy ciała.
Chyba już nigdy nie będę filigranowy. 
Kilka stron dalej tak jakbym znalazł rozszerzenie tego pojęcia:
"
[...] Wydaje się więc, że przyrost masy ciała występujący przy suplementacji
kreatynowej jest w rzeczywistości przyrostem masy mięśniowej
." - w tej sytuacji jeszcze jakoś może to przełknę ... . 
Na koniec jeszcze na temat etyki jej stosowania:
Kilka organizacji sportowych i grup interesu
miało wątpliwości, czy etycznym jest zażywanie kreatyny przez
sportowców w celu polepszenia wyników. Argumentują to tym, że jeśli
kreatyna przyczynia się do polepszenia wyników, a trudno jest dostarczyć
odpowiednią jej ilość w jedzeniu, więc nieetycznym jest jej sztuczne
uzupełnianie.
Inni twierdzą, że jeśli pozwolimy sportowcom
na uzupełnianie kreatyny, może ich to popchnąć do spróbowania innych,
niebezpiecznych suplementów i/lub leków. Jeszcze inny próbują wrzucić
kreatynę do jednego worka z sterydami anabolicznymi i/lub zabronionymi
stymulantami oraz wzywają do zakazania jej używania przez sportowców.
Wreszcie pod wpływem niedawnej decyzji o zakazie stosowania suplementów
diety zawierających efedrynę, niektórzy zaczęli wzywać do wprowadzenia
podobnego zakazu dla sprzedaży kreatyny ze względów bezpieczeństwa.
Suplementacja kreatyny
nie jest obecnie
zabroniona przez żadną organizację sportową. Chociaż niektóre kraje
ustalają limity co do zawartości kreatyny w dawkach suplementów
żywieniowych, nie wiem o żadnym kraju, w którym zabroniono by sprzedaży
kreatyny. Międzynarodowy Komitet Olimpijski wziął pod uwagę te argumenty
i
stwierdził, że ponieważ kreatyna znajduje się np. w mięsie i rybach,
nie ma potrzeby jej zakazywać.
Prawdę mówiąc, nie widzę żadnej różnicy
pomiędzy przyjmowaniem kreatyny i węglowodanów.
Wielu sportowców spożywa
wysokokaloryczne napoje o dużej zawartości węglowodanów w celu
zwiększenia zapasów glikogenu w mięśniach i/lub uzupełnienia diety.
Jeżeli takie spożycie węglowodanów nie jest zakazane, zażywanie kreatyny
również nie powinno być.
"
To tak na wypadek gdyby mój ewentualny wzrost poziomu sportowego kogoś tknął do innych przemyśleń.

Wczoraj miałem odpoczywać, ale energia mnie roznosiła więc był basen i 2 km w wodzie, które powiedzmy szczerze trochę mnie sponiewierały. Dzisiaj rano czułem nogi po tym wczorajszym pływaniu, ale znów mi towarzyszyło to samo uczucie, że mógłbym góry przenosić. Miałem definitywnie nie jeździć, ale na szybkiego pojechałem. Trening miał być "aktywną regeneracją", ale po 15 km przekształcił się w jazdę wytrzymałościową. Dobrze, że chociaż udało mi się uniknąć górek to nie zakatowałem mięśni. Myślę, że wcale nie muszę ciężko trenować, a jedynie podtrzymywać aktualną formę/dyspozycję.
Ogólnie samopoczucie jest nadal ok., regeneracja sił i mięśni jakby z kosmosu. No nic ... zobaczymy w sobotę po wyniku i wszystko się okaże. Być może nadal moje odczucia są mocno subiektywne po tym jak zrezygnowałem z tych masywnych opon i odkąd wreszcie zdarza mi się kilka nocy z rzędu przespać ... bo wcześniej to bywało ciężko.
Teraz w ciągu dnia ciężko trenuję, raczej z pracy nie wychodzę zmęczony, a wieczorem padam jak dętka i budzę się rano z nastawieniem, którą górę dzisiaj przenieść. 
A może jestem w najsłabszej formie od początku roku, ale dopóki myślę, że tak nie jest to wszystko jest w porządku. Bo wynik sportowy może być różny i z pewnością udzieli odpowiedzi na szereg pytań, ale to będzie później ... na razie ważne jest nastawienie do startu. 
Link do dokładniejszych statystyk treningu w serwisie:
Navime.pl + mapka:
Kategoria Treningi
Termy # 7
-
Aktywność Pływanie
Mówię do Pani: "poproszę wariant z saunami" - dostałem tylko na strefę basenową. 
Nie było co robić więc pływałem. Łącznie 80 basenów x 25 m = 2 km. 
Kategoria inne
Po płaskim w oczekiwaniu na deszcz.
-
DST
51.00km
-
Czas
01:48
-
VAVG
28.33km/h
-
VMAX
39.60km/h
-
Temperatura
11.0°C
-
HRmax
157( 79%)
-
HRavg
142( 72%)
-
Kalorie 2000kcal
-
Podjazdy
290m
-
Sprzęt Stary
-
Aktywność Jazda na rowerze
Od 12:00 miało mocno padać więc o tej godzinie widząc jeszcze jako takie niebo spróbowałem jednak zaryzykować trening na rowerze, ale w bliskim sąsiedztwie domu. Robiłem więc okrążenia (widoczne na mapce) kontrolując czas.
Wyszło tak:
Okrążenie 1: czas: 31:38, śr. prędkość: 28,4 km/h, śr. tętno:
Okrążenie 2: czas: 32:04, śr. prędkość: 28,0 km/h, śr. tętno:
Okrążenie 3: czas: 31:31, śr. prędkość: 28,5 km/h, śr. tętno:
na czwartym okrążeniu zaczęło kropić, nad Podgórzynem już było siwo, a to oznaczało powrót do domu.
Jeszcze pod domem chwilkę pokręciłem i dałem spokój na dzisiaj. Tym razem dość płasko, ale nadal jestem w totalnym szoku jeśli chodzi o uzyskiwane "osiągi".
To już trzeci trening po ostatnim maratonie, który wykracza poza wszelkie normy jakie wyznaczałem w przeszłości. 
Link do dokładniejszych statystyk treningu w serwisie:
Navime.pl + mapka:
Kategoria Treningi
Dwa pagórki i powrót do domu.
-
DST
41.00km
-
Czas
01:38
-
VAVG
25.10km/h
-
VMAX
60.30km/h
-
Temperatura
11.0°C
-
HRmax
164( 83%)
-
HRavg
143( 72%)
-
Kalorie 1850kcal
-
Podjazdy
590m
-
Sprzęt Stary
-
Aktywność Jazda na rowerze
Z przyczyn losowych wyjechałem bardzo późno (18:50) więc i wyszło krócej. Trasa bardzo podobna do poprzedniej. Forma nadal jest wyjątkowa. Oby się utrzymała do najbliższego maratonu. 
Uzupełniłem wpis dotyczący maratonu w Zdzieszowicach o "zdobyczne" fotki. Zapraszam.
Link do dokładniejszych statystyk treningu w serwisie:
Navime.pl + mapka:
Kategoria Treningi
Deszczowo, mokro i zimno.
-
DST
51.50km
-
Czas
02:01
-
VAVG
25.54km/h
-
VMAX
58.30km/h
-
Temperatura
10.0°C
-
HRmax
162( 82%)
-
HRavg
139( 70%)
-
Kalorie 2300kcal
-
Podjazdy
640m
-
Sprzęt Stary
-
Aktywność Jazda na rowerze
Przebrałem się w strój wyciągam rower, a w tym momencie na dworze lunęło. Odczekałem 30 minut i mimo wszystko poszedłem. Ariel tchnął we mnie niezwykłą wiarę w siebie, więc zdobyłem się na ten ruch.
Trochę jeszcze padało, kałuże aż do środka jezdni, ale jadę.
W Podgórzynie jakby sucho więc pnę się w górę i zjazd przez Zachełmie. Na drugim okrążeniu dokładnie odwrotnie. W okolicach Cieplic już jezdnia zaczęła wysychać, natomiast w Przesiece woda jezdnią spływała w dół. Miałem równiutko dwie godziny czasu więc wykorzystałem je optymalnie. 
Forma bardzo dobra, równe dobre tempo na większej niż zwykle kadencji. Chyba dopiero teraz pojąłem, że przez te wszystkie lata źle jeździłem szczególnie jeśli chodzi o maratony. Zobaczymy po wyniku w Wałbrzychu czy tak jest, czy po prostu mi się znów tak wydaje. 
Link do dokładniejszych statystyk treningu w serwisie:
Navime.pl + mapka:
Kategoria Treningi
Termy # 6
-
Aktywność Pływanie
Basen, jacuzzi, sauny.
Przepłynąłem dzisiaj łącznie 50 basenów po 25 m = 1250 m. Weekend "imprezowo-obżartuchowy", jeszcze kilka dni będę po nim wracał do równowagi psychicznej, a w zasadzie wagowej. 
Kategoria inne
Maraton - Zdzieszowice
-
DST
47.00km
-
Teren
35.00km
-
Czas
02:16
-
VAVG
20.74km/h
-
VMAX
55.10km/h
-
Temperatura
15.0°C
-
Kalorie 2500kcal
-
Podjazdy
1030m
-
Sprzęt Stary
-
Aktywność Jazda na rowerze
Huh ... od czego by tu zacząć. Może od tego, że znów się przeziębiłem przed startem w Zdzieszowicach. Do tego wczoraj wpadłem na pomysł zmienić koła w aucie (opony z zimowych na letnie) i nieźle (jak to się dzisiaj okazało) dostały moje nogi bo rano wstając czułem się jakbym dopiero co przejechał maraton.
Cały dzień walki z dzieciaczkami wyjazd do rodziców na nocleg po 22:00, pobudka przed 5:00 - nic ... takie życie.
Jakie szanse na dobry wynik ? - żadne. No nic ... do tego w pamięci lekka podłamka startem w Miękini (tam zwaliłem winę na przeziębienie), kolejna porażka z Arielem na Memoriale (gdzie trasę miałem opykaną w najdrobniejszych szczegółach, a Ariel sobie w nocy przed startem w gry grał i winko pił) i teraz kolejny start, gdzie jedyną zagadką było czy Ariel da radę Bartkowi i jak potoczy się ich rywalizacja (beze mnie).
Ja na ich tle ? - tło ... oby się znów nie skompromitować bo trzeci start na trzy możliwe i ... trzy porażki to już raczej nie będzie zbieg okoliczności.
No nic ... mając na uwadze "słabość" dnia dzisiejszego postanowiłem się skupić na równym spokojnym przejeździe w tempie treningowym. A skoro postanowiłem po starcie nie uzyskiwać tętna 180+ na pierwszej prostej to "zwisła" mi rozgrzewka.
Pomyślałem, że rozgrzeję się na pierwszych 5-10 km trasy i z takim nastawieniem ustawiłem się przed taśmą swojego sektora. Jeszcze zanim to nastąpiło to Ariel zrobił mi zdjęcie w naszym miejscu parkingowym:
TAK !! - zauważyłem to również i ja, że się wyjątkowo dobrze prezentuję.
Trochę się wyżyłowałem, aczkolwiek niestety, ale waga mi podskoczyła o 3 kg względem tej, którą miałem przed pierwszym startem. Po prostu chwilowo słabymi wynikami straciłem motywację i się rozpił ... eeeeee roztyłem. Ale nie jest źle ... znam grubszych. 
A więc wracając do meritum. Ja bez rozgrzewki bo w mym wieku już sił na jedno i drugie brakuje więc czasami trzeba dokonać wyboru: albo rozgrzewka albo start. Wycinaki, konie, mutanty (Ariel + Bartek) rozgrzewali się do samego końca. Może zrobię "faux-pas" ale napiszę, że Ariel podzielił się wrażeniami (z przerażeniem w oczach) z rozgrzewki z Bartkiem w tym guście:
"Tyyyyyyy ... Bartek na rozgrzewce robił interwały !!!" - uhhhh, dobrze, że ja "rozgrzewkę" zrobiłem sam. 
No nic - taktyka Ariela na wyścig była aby nie odpuścić Bartkowi i jechać za nim na kole aż do mety i tylko go pyknąć na finiszu. Zuch chłopak - nie ma co ... ale o tym to pewnie sam będzie pisał na swoim blogu. Ja się może skupię na sobie, póki mam jeszcze wenę twórczą i "końcówkę" whisky. 
A więc wystartujmy - punktualnie o 11:00 (szok). Lecę w czołówce sektora na kole innych. W mojej taktyce było: jechać początek spokojnie w niskim tętnie i absolutnie nie znaleźć się w układzie w którym podmuch wiatru mógłby spowodować wytrącenie prędkości.
Po 4 km pierwsza grupka mojego sektora odjeżdża, ale trzymam się w grupie pojedyńczych osób jadących za nimi. I tak do końca pierwszego podjazdu. (foto tbtomes):
Wrażenia ? - super. Tętno prawie spoczynkowe, brak zadyszki, kręcę możliwie na dużej kadencji aby oszczędzić mięśnie, które standardowo pewnie zaliczą skurcze (jak zawsze).
Pytanie tylko czy na 20-stym km czy może dopiero na 30-stym. Pierwszy zjazd, dotknięcie szutru i na 100 metrach naliczyłem 8 osób "z kapciami". Kolega jadący z sektora 6 powiedział, że w tym miejscu jak przejeżdżał to już stał jeden zawodnik przy drugim po obu stronach drogi. Uhhhhh ... trochę mi się słabo zrobiło (zapomniałem wspomnieć na wstępie) ale na maraton w Zdzieszowicach założyłem inne opony (Race King 2.2) na których lękam się jeździć po asfalcie w obawie o defekt.
Nic - może niektórzy nie założyli opon tylko jechali na samych dętkach ?
Nawet w Miękini jechałem na Nobby Nic 2.25 DD.
Ale ok ... przyjdzie kolei i na mnie, i z taką myślą przemierzałem trasę zastanawiając się czy będę miał bliżej do mety cofając się czy może będę bliżej rozjazdu dystansów i wówczas dokończę trasą mini.
Oczywiście znowu wychodzi paranoja bo zamiast się skupić na jeździe, a w przypadku defektu myśleć o tym aby dętkę zmienić jak najszybciej to ja świruję jak to z buta ze łzami w oczach dojść do mety.
Muszę pomyśleć o swojej psychice bo płakać się chce ... . Dobra ... trochę paranoja mnie dopada więc wracam do setna sprawy. A więc jadę. Wszystko super, lecą kolejne km. Zjazdy w tempie optymalnym, podjazdy w tempie obok jadących, na otwartych przestrzeniach na kole innych. Oczywiście nie wiem jak jedzie Ariel z Bartkiem i to, że mi się wydaje, że jest super, to w rzeczywistości może jednak oznaczać, że i tak mam dużą stratę i nie ma się co cieszyć.


Foto Ela Cirocka. 
Ale jadę, poszła godzina jazdy - dystans 20,3 km - rewelka.
Szybka analiza w pamięci na jaki czas jadę i pełna radość. Oby tak dalej.
Patrząc jeszcze z perspektywy wyników to pierwszy pomiar czasu wyglądał tak:
Ariel - 40:41
Bartek - 40:50
Ja - 42:52 (pozycja 269)
Uhhhhh ... ponad 2 minuty straty - dużo, ale jedziemy dalej.

Kolejne km jadę bez zmian w swoich założeniach. Dokładnie ta sama taktyka. Jedyna zmiana to taka, że zacząłem pilnować aby co ok. 10 km zjeść batona, żela czy napić się. Założyłem też wariant bez bufetów mimo, że też nigdy mi się to nie udało ... dzisiaj się udało. 

Jadę, mam siły kusi mnie aby przeskoczyć kilka zawodników. Wielokrotnie w ostatniej chwili rezygnuję pamiętając o tym, że zawsze tak jest aż w pewnym momencie skurcz i walka o wynik przeradza się w walkę o przetrwanie i wegetację.
Jadę swoje. 

Foto tbtomes:
Drugi pomiar czasu wygląda tak:
Bartek - 1:24:17
Ariel - 1:25:13
Ja - 1:27:34 (pozycja 191)
Jaki wniosek ? - Bartek Arielowi odjechał, a ja z Arielem pojechaliśmy ten dystans w tym samym tempie (ok - straciłem kolejne 10 sekund dla pełnej precyzji). Jedziemy ... ciągle zerkam na profil i widzę, że już niewiele podjazdów do końca. To jest coś wspaniałego widzieć co mnie jeszcze czeka. Dałbym nobla temu co wymyślił nawigację. 
Mięśnie dają radę, a ja nie próbuję ich przeciążać. Na zjazdach wiem, że jadę dobry wyścig bo skończyło się wyprzedzanie innych. Jadą tak samo dobrze jak ja (a tak oceniam swoje zjazdy). Jest fajnie. Mamy też i trzeci pomiar czasu:
Bartek - 1:47:00
Ariel - 1:49:57
Ja - 1:51:28 (pozycja 183)
Wniosek ? - od ostatniego pomiaru czasu Ariel stracił 50 sekund.
Tego oczywiście nikt z nas nie wie, więc kręcimy dalej. 
W pewnym momencie tabliczka "5 km do mety". Fajnie bo już zaczynałem mieć dość. Przejeżdżam jeszcze 1 km i co widzę ? - koszulka Opery !! - czyżby Ariel ? - TAAAAK !! 


Dostaję niesamowitej mocy i łykam Ariela z różnicą prędkości jaka jest między pierwszym zawodnikiem GIGA, a końcówką MINI.
Ariel nie podejmuje żadnej walki, chociaż wiem, że i tak różnicy sektora już nie wypracuje. Odjeżdżam, wkrótce Ariel znika w tyle. W tym momencie zaczyna działać ponownie psychika: kurde kapeć ... co będzie jak będzie kapeć ? - kurka wodna, wpadam w panikę, zaczynam jechać nieco wolniej uważając na ostrzejsze kamienie i korzenie.
Oczywiście dalej na kole zawodnika jadącego przede mną. Czuję moc, czuję, że skurcze już blisko, ale zostało 3 km do mety, które mógłbym pojechać w trupa gdybym musiał i nie oddam tego co wywalczyłem ... jakimś cudem - czytaj psim swędem. 
Po każdym zakręcie pytam sam siebie: "kurde, meta, gdzie jest ta meta ?". Licznik jakby stanął w miejscu - zepsuł się ?. Te ostatnie km trwały wieczność ... a w myślach jedno: "kapeć ... co wtedy ? - biec ? - jak szybko można biec ? Dramat, nie da rady."
W pewnym momencie muzyczka w garminie - jest META ... ale gdzie ? Środek lasu, a on mi wydzwania, że dojechałem. Eeeeee ... ujmę to tak: maksa w tętnie to na pewno miałem w tym momencie. 
Foto Ela Cirocka: 
Foto Tadeusz Skwarczyński:

Foto tbtomes:

Fotka przed samą metą (foto: Robin Dag): 
Chwilę później wjeżdżam na metę, zaraz po mnie Ariel z sumaryczną stratą 1:27 (do Bartka straciłem 5:54).
Końcowy czas wyniósł: 2:16:48 co dało 129 miejsce OPEN (na 651) - 20% stawki, 48 miejsce w M3 (na 243) - 20% stawki i pozwoliło wywalczyć 380 pkt.
Ocena startu ? - najlepszy górski maraton jaki pojechałem w życiu (napisałem górski bo przewyższenie przekroczyło 1000 m). Kiedyś (w 2011 roku) jechałem Zdzieszowice i wówczas uzyskałem 263 miejsce OPEN, w kategorii 92 i punktów: 346.
Ogólnie to jestem przeszczęśliwy, odzyskałem chęci do treningu i kolejnych maratonów.
Spowodowałem też i smutek na twarzy Ariela, który teraz pała chęcią zemsty.
Trudno ... poczeka 14 dni do kolejnego startu.
Niech się teraz on martwi swoją psychiką i pozytywnym nastawieniem.
Dzięki za fajny ścig i za wspólne spotkanie. Bartek ? - jest lepszy ale nie złoił mnie na poziomie 20,30 minut + ... . 
Oto porównanie naszych przejazdów: LINK.
Byłem ciekaw maksymalnego i średniego tętna, ale opaska chyba mi się nieco zsunęła i wyszły bzdury. Ale myślę, że było naprawdę niskie. Szkoda, że nie poznam odpowiedzi na to pytanie.
Maks co zmierzył garniak to: 174 i średnie: 122.
Link do dokładniejszych statystyk treningu w serwisie:
Navime.pl + mapka:
Kategoria Maratony 2014
"Rozgrzewka"
-
DST
2.50km
-
Teren
2.50km
-
Czas
00:10
-
VAVG
15.00km/h
-
VMAX
24.80km/h
-
Temperatura
15.0°C
-
HRmax
148( 75%)
-
HRavg
115( 58%)
-
Kalorie 100kcal
-
Sprzęt Stary
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dobra, napiszę wprost: rozgrzewki nie było.
Wybrałem wariant startu spod taśmy sektora 3, przy okazji robiąc też korektę taktyki na dzisiejszy start.
Kategoria Treningi
Znów przeziębiony ... :(
-
DST
51.00km
-
Czas
02:03
-
VAVG
24.88km/h
-
VMAX
61.00km/h
-
Temperatura
17.0°C
-
HRmax
167( 84%)
-
HRavg
144( 73%)
-
Kalorie 2350kcal
-
Podjazdy
650m
-
Sprzęt Stary
-
Aktywność Jazda na rowerze
Niestety, ale znów się przeziębiłem i wczoraj już nawet myślałem czy nie zrezygnować z maratonu w Zdzieszowicach.
Dzisiaj jest nieco lepiej i nawet z jazdy jestem dość zadowolony, a wręcz nawet zaskoczony.
Może do soboty jeszcze mi się trochę poprawi. W każdym bądź razie rower przygotowany do startu, wymieniłem opony na inny egzemplarz i czekamy co się wydarzy ...
Mapka:
Kategoria Treningi














