Nie poszło ... bo zaczęło siąpić.
-
DST
20.00km
-
Teren
8.00km
-
Czas
00:55
-
VAVG
21.82km/h
-
VMAX
46.40km/h
-
Temperatura
15.0°C
-
HRmax
171( 86%)
-
HRavg
143( 72%)
-
Kalorie 1100kcal
-
Podjazdy
400m
-
Sprzęt Nowy
-
Aktywność Jazda na rowerze
Nie planowałem usyfić roweru więc jak zaczęło mocniej siąpić to skończyłem swoją dzisiejszy trening. No i wyszło tyle ile wyszło ... . Widząc zbliżający się koniec jazdy zrobiłem kilka krótkich podjazdów z elementami zjazdowymi w "terenie".
Mapka:
Kategoria Treningi
Termy # 15
-
Aktywność Pływanie
Pływanie (20 basenów = 500 m), sauny (fińska, parowa), jacuzzi. Dzisiaj jakoś bez chęci do życia więc tak bardziej wegetatywnie.
Kategoria inne
Maraton - Poznań
-
DST
64.50km
-
Teren
35.00km
-
Czas
02:15
-
VAVG
28.67km/h
-
VMAX
53.50km/h
-
Temperatura
23.0°C
-
HRmax
185( 93%)
-
HRavg
174( 88%)
-
Kalorie 3200kcal
-
Podjazdy
400m
-
Sprzęt Stary
-
Aktywność Jazda na rowerze
Uffff ... wróciłem. Ciężka sprawa tak pyknąć autem (jako pasażer) w jeden dzień ok. 700 km i zaliczyć start. A w drodze powrotnej jeszcze 5 piwek.
Ale od początku. Dojechaliśmy na miejsce chwilę przed 9:00. Tradycyjnie odbiór "pakietu startowego", jedzonko, powoli przygotowanie do startu. O 10:00 udałem się na "niby rozgrzewkę". O 10:25 już stałem przed wejściem do sektora, aby być z przodu. O 10:30 już byłem w drugim szeregu sektora 3, a kilka minut później dołączył do mnie
Bartek. Do 11:00 były "śmichy i hihy" na różne tematy i było ok.
Przypomnę, że w związku z różnymi zbiegami okoliczności (zatrucie w Wałbrzychu i nie dojechanie do mety w Szklarskiej Porębie) aktualna sytuacja wymusiła na mnie ten nieszczęsny daleki wyjazd do Poznania w celu "dozbierania" startów do generalki. Od tego dzisiejszego startu też uzależniałem swoją przyszłość maratonową w kolejnym sezonie.
Początek po ciężkiej zimie wypadł fajnie, a później wszystko się rozpieprzyło (jak zawsze w okresie wakacyjnym). W efekcie tego jest moja aktualna dyspozycja na poziomie wegetacji, aczkolwiek zdarzają się przebłyski dobrej formy.
Oczekiwania względem Poznania to było wywalczenia sektora 2 na pozostałe dwa starty w tym sezonie i co najważniejsze na pierwszy start w przyszłym sezonie. Taki wynik mocno by mnie podbudował i dodał motywacji do pracy w okresie zimowym. Żona jak usłyszała o wizji sektora 2 to mnie wyśmiała ... no ale nic - pojechałem.
Pomyślałem sobie jeszcze: "w ostateczności sektor 3 nie będzie dramatem w obliczu tego, że po kolejnych dwóch startach (bez Poznania) to popłynąłbym do sektora 4, a może i 5)".
Chwilę po 11:00 wystartowaliśmy. Bartek od razu wyskoczył do przodu, a ja jakoś tam kręciłem na kole innych. Na początku konkretnie mnie przytkało i trochę odpuściłem. Od startu było 7 km asfaltu i "w peletonie" się jechało bardzo fajnie. Czołówka mocno pracowała, a reszta spokojnie "na kole".
Bartek coś tam próbował pociągnąć, ale szybko się wyleczył z tego pomysłu. Po 5-ciu km porwany peleton sektora 3 ponownie się scalił i zrównałem się z Bartkiem. Myślę sobie jest ok ... 5 km poszło i jestem koło Bartka więc jest super. Z drugiej strony wszyscy byli koło Bartka więc dotychczasowy przejazd niewiele wnosił, bo ani ja nie miałem jakieś straty do czołówki, ale też nie miałem żadnej przewagi nad resztą. Teoretycznie był pewien znaczący zysk: strata do potencjalnego zwycięzcy (a sektory 1 i 2 jechały też w grupach z różnicą 30-45 sekund czyli tak jak to wynikało z ich startu) też była żadna, a to jest wyznacznikiem uzyskiwanych pkt i co najważniejsza wyznacznikiem tak istotnego dla mnie i innych sektora.
Ale jedziemy ... rozpoczął się 8-my km. i pierwszy zjazd do lasu. Skręcam, widzę stromy podjazd, zrzucam łańcuch z przodu i jednocześnie na lżejsze przełożenie z tyłu i co ? - łańcuch spada z największej zębatki kasety i się zakleszcza między nią, a szprychami.
Zatrzymuję się, zbiegam na pobocze i walczę. Koło nie chce się obrócić, ani w przód ani w tył, łapię łańcuch i próbuję go wyrwać. Wreszcie się udaje, ale cały sektor 3 mi odjeżdża, a sektora 4 jeszcze nie widać.
Kurde, zostałem sam. Dramat - w Szklarskiej nie przekroczyłem mety aby nie stracić sektora 3, ustawiłem się w Poznaniu przy taśmie żeby nie stracić kontaktu z czołówką szybko jadącego sektora, a tu już na pierwszym podjeździe wszystko się spitoliło.
Wskakuję na rower i podejmuję decyzję aby gonić końcówkę sektora 3. Mam do nich straty jakieś 30 sekund. Nie wiem czy to było mądre bo wydawało się, że te ostatnie osoby są blisko, ale cisnąłem za nimi sam na tętnie 180 i dojście kogokolwiek przede mną wydłużyło się mierząc w dystansie na kolejne kilometry.
Jak już kogoś doszedłem to musiałem trochę odpocząć na kole i co dalej ? - kolejny awans musiał spowodować przyspieszenie. I znów byłem to ja. Wyskakiwałem zza pleców i w trupa cisnąłem (nawet nikt nie próbował jechać za mną).
Jak doganiałem kolejny pociąg to byłem tak zajechany, że chyba tylko jakimiś nadprzyrodzonymi mocami ledwo utrzymywałem koło ostatniego jadącego zawodnika.
Wtedy też modliłem się, żeby nie zrobili zmiany bo by mi odjechali. Tak cisnąłem przez blisko 25 km od startu i doprowadziłem się do stanu, że już marzeniem było utrzymać tempo grupki w której jechałem. Fajnie wyszło, bo było nas momentami ok. 10-15 osób. Szybko też zauważyłem, że lepiej jechać w pierwszej połówce bo zdarzało się, że jadąc na np. 12-tej pozycji, osoba jadąca na 5-tej nie utrzymała koła i sprawa się komplikowała. Wówczas wyskakiwałem i znów w trupa goniłem tych co odjechali żeby nie spadać "w hierarchii". W takich większych grupach "łykaliśmy" pojedyńczych kolarzy, którzy albo się do nas przyłączali albo odpadali. Mniej więcej od 35 km już byłem wykończony ... moja jazda sprowadzała się do utrzymywania tempa grupy, często powodując, że zaczynałem do nich tracić 3-5-7 metrów. Wtedy liczyłem na jakiś ostrzejszy zakręt, jakiś kawałek zjazdu żeby spróbować coś zaoszczędzić na dohamowaniu grupy, a wiadomo, że czym więcej osób jedzie tym mniej płynnie pokonują tego typu trasę.
Na duchu mnie podtrzymywało tempo jazdy - przez większość trasy średnia prawie 30 km/h. Super ... czym bliżej mety tym bardziej byłem zdesperowany żeby jeszcze coś z siebie wykrzesać i że już tak blisko meta, że muszę dać radę. Na trasie poza przygodą z początku, straciłem jeszcze (w okolicach 30 km) ok. 30-45 sekund na karambolu zawodników jadących przede mną. Wtedy wylądowałem na prowadzeniu w grupce (raczej fajnie, bo już też wtedy prawie "podpierałem boki") i przez kolejny km, tempo w moim wykonaniu raczej nie było porywające.
Jak mnie wyprzedziły dwie osoby i nadały tempo to znów trzeba było walczyć o życie. Ogólnie to kontakt z moją grupą w której jechałem straciłem na schodach na ok. 6-7 km przed metą. Zbieganie po nich wyszło mi gorzej, wszyscy odjechali, a ja zostałem z jednym zawodnikiem, który jechał dobrym, aczkolwiek spokojnym tempem. Wtedy też czułem powoli nadchodzące skurcze (od ok. 5 km wcześniej) więc się nie wydurniałem i jechałem za nim. Kusiło, aby go wyprzedzić, ale dobrze zrobiłem, że odpuściłem. Jedynie 1 km przed metą pojechałem w trupa, ale gość i tak był mocniejszy na finiszu. Tak dojechaliśmy do mety ... ja z czasem: 2:15:27.
Od razu namierzyłem Bartka i pytam jaki miał czas. Dokładnie to wyprzedził mnie o 3:42 - Ha !!!
Jest nieźle ... przychodzi SMS z wynikiem i wymiękłem.
- miejsce OPEN:
99/422 (23% stawki). Nigdy nie byłem w setce !! - to jest rekord życiowy !!
- miejsce w M3:
30/138 (21% stawki) - kolejny rekord życiowy
- pkt do generalki -
433 (dotychczasowy rekord życiowy 403 pkt, a z tego sezonu najlepszy wynik to 384 pkt). Po prostu nokaut !!
A na koniec najlepsze ... policzyłem sobie sektor ... celem i marzeniem byłby 2, a wyszedł ? ... tak ... wyszedł
sektor 1 !!!!
Dość szczęśliwie bo czas gorszy o 1 minutę już dałby sektor 2.
Suma sumarum ... to najlepszy wynik sportowy w życiu i to jest też sytuacja która spowoduje, że zima będzie mocno przepracowana, bo sektor 1 za rok we Wrocławiu (prawdopodobnie bo Wrocław jest od zawsze) do czegoś zobowiązuje, prawda ?
Chyba też dzisiaj trafiłem z doskonałą formą. Tętno średnie 174 bpm to też wartość jaką nie uzyskałem na żadnym tegorocznym starcie.
Porównanie przejazdu mojego i Bartka tu.
Kilka fotek:
Fotka autorstwa Eli Cirockiej:
Fotka autorstwa tbtomes:
Fotka autorstwa Kasi Rokosz:
Fotka autorstwa tbtomes:
Fotka autorstwa robinnn:
Fotka autorstwa Eli Cirockiej:
Mapka:
Kategoria Maratony 2014
"Rozgrzewka"
-
DST
7.00km
-
Teren
2.00km
-
Czas
00:20
-
VAVG
21.00km/h
-
VMAX
36.10km/h
-
Temperatura
20.0°C
-
HRmax
150( 76%)
-
HRavg
120( 60%)
-
Kalorie 400kcal
-
Podjazdy
90m
-
Sprzęt Stary
-
Aktywność Jazda na rowerze
Takie pitu pitu żeby coś tam było. Tak, żeby przy okazji się nie zmęczyć.
Kategoria Treningi
Bida ... bida z nędzą.
-
DST
60.00km
-
Teren
20.00km
-
Czas
02:34
-
VAVG
23.38km/h
-
VMAX
59.30km/h
-
Temperatura
25.0°C
-
HRmax
182( 92%)
-
HRavg
158( 80%)
-
Kalorie 3150kcal
-
Podjazdy
810m
-
Sprzęt Nowy
-
Aktywność Jazda na rowerze
Za ciepło się dzisiaj ubrałem, ale mimo wszystko jechało mi się dzisiaj strasznie topornie. Wegetacja na całego. Gdyby nie fakt, że ostatnio nie mam czasu na jazdę, a dzisiaj akurat się trochę czasu trafiło to musiałem już się zmusić, żeby zakręcić nieco więcej.
Jutro też planowałem chwilę się przejechać, ale dam sobie spokój, zobaczymy co wyjdzie w niedzielę.
Może akurat będzie przypływ formy ... .
Podniosę się lekko na duchu i napiszę, że jechałem na "nowym" rowerze z oponami - przód: Rocket Ron 2.1 i tył: Nobby Nic 2,25 DD więc nieco gorzej się to kręciło niż slicki.
Mapka:
Kategoria Treningi
Szybko po płaskim
-
DST
50.00km
-
Czas
01:40
-
VAVG
30.00km/h
-
VMAX
41.60km/h
-
Temperatura
14.0°C
-
HRmax
166( 84%)
-
HRavg
149( 75%)
-
Kalorie 2100kcal
-
Podjazdy
210m
-
Sprzęt Stary
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiaj jazda pod profil maratonu w Poznaniu - czyli po płaskim, z delikatnym akcentem pagórków. Jestem bardzo z siebie zadowolony, bo chyba też pierwszy raz w życiu przekroczyłem prędkość średnią na oponach maratonowych powyżej 30 km/h
Mijałem też o 8:30 w Podgórzynie Adama (jednak na Łysogórki nie pojechał), ale byłem w takim transie, że zrezygnowałem z nawrotu i ewentualnej jazdy na pokibicowanie GSMP, bo pewnie Adam tam jechał.
Za tydzień Poznań i to może być najważniejszy mój start w tym sezonie.
Przyszły sezon startowy w maratonach jest pod znakiem zapytania, a wynik z Poznania może to zmienić o 180 stopni. Taki drugi sektor z pewnością dodałby mi otuchy w przygotowaniach zimowych.
Mapka:
Kategoria Treningi
Było ok ... aż spadł deszcz.
-
DST
42.00km
-
Czas
01:45
-
VAVG
24.00km/h
-
Temperatura
20.0°C
-
HRmax
172( 87%)
-
HRavg
148( 75%)
-
Kalorie 2150kcal
-
Podjazdy
780m
-
Sprzęt Stary
-
Aktywność Jazda na rowerze
Nie wiedziałem gdzie pojechać i jak się zmobilizować to włączyłem sobie już spod domu tryb "wyścigu" z ostatnim moim treningiem gdzie zrobiłem taki fajny przejazd na trzech pętlach Górskich Szosowych Mistrzostwach Polski. Na dojeździe do Podgórzyna miałem 250 m przewagi nad poprzednim przejazdem. I tu się zdziwiłem bo akurat w tym czasie te GSMP się odbywały. No nic - wjechałem na trasę i kontynuowałem przejazd. Na szczycie Borowic miałem 250 m przewagi, ale to 250 m przerodziło się na zjeździe w 2,1 km. Na drugim okrążeniu też pojechałem lepiej bo na szczycie miałem łącznie 380 m przewagi (na zjeździe wyszło 3 km).
Na tym drugim okrążeniu złapał mnie deszcz i na zjeździe to już wszystko miałem mokre, w butach chlupało i odeszła mi ochota na mordowanie się na tym trzecim okrążeniu. Spod kół waliło wodą z błotem po oczach ... żadna przyjemność żeby to dalej kontynuować.
Po zgraniu treningu na kompa mogę napisać, że czasy tych dwóch okrążeń wyszły takie:
- 33:46
- 35:05
czyli bardzo fajnie. Aha zmieniłem opony na Race Kingi 2.2 z ciśnieniem 3,0 atm. Na nich pojadę najbliższy maraton w Poznaniu.
P.S.
Uzupełniłem finalnie galerię zdjęć z nieukończonego maratonu w Szklarskiej Porębie.
Mapka:
Kategoria Treningi
3 x "Polana Czarownic" ...
-
DST
24.00km
-
Teren
16.00km
-
Czas
01:13
-
VAVG
19.73km/h
-
VMAX
49.30km/h
-
Temperatura
19.0°C
-
HRmax
170( 86%)
-
HRavg
152( 77%)
-
Kalorie 1550kcal
-
Podjazdy
620m
-
Sprzęt Stary
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiaj czas treningu nieco mi się skrócił niż planowałem, ale i tak nie byłem w formie więc pojeździłem jeszcze krócej. Krótko, ale dość treściwie - na tyle dzisiaj miałem sił. Może jutro lub pojutrze coś więcej powalczę.
Mapka:
Kategoria Treningi
Ciężko, ale jakoś poszło.
-
DST
45.00km
-
Teren
12.00km
-
Czas
02:06
-
VAVG
21.43km/h
-
VMAX
57.00km/h
-
Temperatura
15.0°C
-
HRmax
174( 88%)
-
HRavg
145( 73%)
-
Kalorie 2300kcal
-
Podjazdy
860m
-
Sprzęt Stary
-
Aktywność Jazda na rowerze
Znów ciężko mi było się w sobie zebrać żeby zrobić trening. I to taki trening, aby stosunek dystansu do przewyższenia był jakoś sensownie względem siebie zachowany.
Ogólnie to przyzwoite przewyższenie wymusiła sytuacja kiedy znów zgubiłem bidon. Zorientowałem się u szczytu drugiego podjazdu. Mówię sobie: "ooo nie - jadę go szukać. Kolejnego bidonu nie odpuszczę" - no i go znalazłem jadąc ponownie na podjeździe na Polanę Czarownic.
Ten koszyczek co mam (taki plastykowy) jest do kitu, może na asfaltach utrzyma bidon, ale w terenie nie ma mowy.
Mapka:
Kategoria Treningi
Termy # 14
-
Aktywność Pływanie
Pływanie (40 basenów = 1 km), sauny (fińska, parowa), jacuzzi.
Kategoria inne