birdas prowadzi tutaj blog rowerowy

"A ja się pytam gdzie byli rodzice ?" - 2 klocki w pionie.

  • DST 73.00km
  • Teren 30.00km
  • Czas 04:27
  • VAVG 16.40km/h
  • VMAX 55.46km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • HRmax 178( 89%)
  • HRavg 149( 75%)
  • Kalorie 4800kcal
  • Podjazdy 2030m
  • Sprzęt Nowy
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 15 lipca 2013 | dodano: 15.07.2013

Dzisiaj będzie trochę refleksyjnie, trochę ponarzekam na to jak ciężko mam w życiu i o tym kiedy się kończy przyjemność z jeżdżenia, a zaczyna walka o przetrwanie.
Dzisiaj po pracy (tak, tak - nie wszyscy mają wolne) pojechałem na trening. Dla jasności sprawy w pracy byłem od 8:00 do 10:15 i wówczas postanowiłem przestać się męczyć i zacząć wypoczywać podziwiając i zwiedzając nasze Karkonosze. :)
Plany były ambitne, ale zawsze takie są, a wychodzi normalnie. Dzisiaj nie wyszło normalnie tylko ... początkowo ambitnie, a skończyło się wegetacją i walką o jeszcze kawałek, kawałek i ... kawałek. Takie prymitywne zachowanie - wychodząc z domu wziąłbym w ciemno 1,5 klocka przewyższenia, a tu nagle mam 1650 m i co ? - wyszła chciwość zrobienia 2 klocków. Tak jakby 1,65 klocka było dużo gorsze (albo wręcz nie akceptowalne względem 2 klocków). :)
I teraz główne pytanie i zagadka: jak tu w takiej sytuacji mając do domu z góry, mając już wszystkiego dość, dostukać te 350 m ? - no jak ? - normalnie - gibając pod górę, byle gdzie, byle jak, byle do góry.
Ale od początku. Zacząłem ostro, kierunek Odrodzenie. Poszło nieźle, bez odpoczynku, postojów w dobrym tempie wyjechałem. Raczej lekko nie było, ale już troszkę cieszy bo to 15 km podjazdu (+5 km dojazdu po płaskim) i już pyknęło 850 m przewyższenia. Ale podjazd przyjemny nie jest. Na Odrodzeniu (uwzględniając pochmurny charakter dnia) było zimno i jeszcze bardziej ponuro. Pokręciłem się troszeczkę po Polskiej i Czeskiej stronie i zrobiłem kilka zdjęć:









Dalej chciałem pojechać na Szrenicę, a stamtąd zjechać w kierunku Szklarskiej Poręby. Kojarzyłem, że może nie być lekko bo w wielu miejscach po naszej stronie w Karkonoskim Parku Narodowym wjazd rowerem jest zakazany. Tak też było i tym razem:



Od powyższej tabliczki na Szrenicę było jeszcze 8 km więc wolałem nie ryzykować problemów z brakiem dokumentów i ewentualnego mandatu za złamanie zakazu. Od znaku pierwsza prosta byłaby do zrobienia z "buta" jak jest dalej nie wiem. Ale na przyszłość kierunek na Czechy i "Spindlerowy Młyn" jest jak najbardziej możliwy. Oni (Czesi) jakoś nie mają takich problemów. Z ich strony jest asfalt, auta jeżdżą gdzie i jak chcą. Pewnie gdyby droga na Szrenicę nie szła 10 metrów od granicy po naszej stronie tylko 10 metrów po czeskiej, to byłoby całkiem inaczej. No nic - trudno - droga jest po naszej stronie :( . Suma sumarum znów musiałem zjechać drogą co wjeżdżałem.
U dołu zjazdu hamulce piszczały niemiłosiernie. Nawet zaczęły wydawać jakieś dziwne dźwięki. Zatrzymałem się sprawdzić stan klocków i tak spędziłem kolejne 15 minut bo o ile wyjęcie klocka jakoś poszło, to rozgrzany prawie do czerwoności tak łatwo się z powrotem nie chciał włożyć. Nawet teraz po wystygnięciu już piszczą (a wcześniej nie piszczały) :(
Kolejny kierunek to 2 Mosty i zjazd. Ten sam co jechałem dwa dni temu. Też i tym razem bez hamowania, ale nie zjechałem do samego dołu bo zauważyłem to:



A już myślałem, że skoro tak sympatycznie się jedzie (na fullu) to w perspektywie czasu i lat jakby te kamienie się ugniotły i jest lepiej. Na szczęście chyba nie jest lepiej, a wrażenie z postępu to zasługa rowera.
No więc jakoś zjechałem, ponownie skacząc w końcówce przez betonowe przepusty w miejscu gdzie w lesie wylali asfalt. Po chwili dojechałem do początku drogi zwanej Petrovka (notujcie uważnie - gdybyście kiedyś trafili w Karkonosze to należy unikać nazw "Odrodzenie", "Petrovka" ;) ). A jeśli nie unikać, to nie łączyć tych lokalizacji w obrębie jednego treningu :)
A więc pertovka. Zadowolony jestem z odcinków które podjechałem. Trochę musiałem podejść, ale to raczej normalne. A już na pewno po zaliczeniu wcześniej "Odrodzenia" i "dwóch mostów". Dla osób co nie znają tego podjazdu to w minionym roku po raz pierwszy udało się Petrovkę włączyć do maratonu (w poprzednich latach też były takie próby, ale zawsze sezon lęgowy Orła Białego jakoś przeszkadzał). Wrażenia osób startujących były takie:
- "Na Petrovkę trzeba przygotować wygodne buty do pchania roweru"
- "Zajechałem się na petrovce"
- "Petrovka- tego zupełnie nie rozumiem. Nawet świetni bajkerzy, którzy mnie dublowali, co chwilę schodzili z rowerów, a generalnie podjazd pełen był wpychających rowery na górę nieszczęśników. Jaki wobec tego był sens wstawiania tego odcinka do maratonu. Chyba chodzi tu o wjeżdżanie a nie wchodzenie ?"
- "Petrovka tak w 30% podjechana. Wielki szacun dla tych, co podjechali"
- "[...] a propos tej Petrovki. Policzyłem, że jest 400 m w pionie na 2,5 km (śr. 16%). Szczerze to nigdy takiego długiego odcinka o tak dużym średnim nachyleniu nie jechałem ale tylko dla tej masakry wybieram się do Szklarskiej. Chcę to przeżyć na własnej skórze."

Fotka którą zrobiłem w trakcie podjazdu/podejścia:

U góry (przed zjazdem) wyglądałem całkiem, całkiem:

I teraz zjazd. I kolejna pieprzona męczarnia. Już rok temu ten wspaniały i jedyny zjazd był tak oceniony na maratonie:
- "niestety ale zjazd z Petrovki powoduje dużą niechęć do jazdy w tym maratonie."
- "zjazd jest po prostu niebezpieczny bo długi,a ciągle wymagający koncentracji"
- "na ostatnim bufecie należy poprosić o kawę w celu polepszenia koncentracji na ten zjazd"
- "auuu bolą mnie nadgarstki od użerania się z przepustami XXL na zjeździe z Petrovki czy tam - jak kto woli - podskakiwania na nich jak zając Poziomka"
- "[...] potem na dobicie skakanie przez przepusty [...]"
- "O przepustach - barykadach szkoda gadać, chyba najgorsze były te na zjeździe z Petrowki"
.
I teraz żeby była jasność sprawy pokażę jak to wygląda dzisiaj. Jedyny zjazd jaki jest z kultowej petrovki, w "rowerowej krainie" (jaką jest Jelenia Góra) wygląda tak:


Wysokość niektórych przepustów to ok. 20 cm. Nie rozumiem jaki jest cel zrypania tak wspaniałego zjazdu i to jedynego jaki jest. Takie przepusty są co 20 metrów. Jeśli zjazd ma ok. 4 km to ile jest takich przepustów ? Dzisiaj skakanie przez te rowy mnie najbardziej zmęczyło.
Czyli: podjazd na Odrodzenie - rzeźnia, zjazd ? - nie życzę nikomu. Podjazd pod Petrovkę - rzeźnia, zjazd - męczarnia. W tym momencie miałem wspomniane 1,65 klocka w pionie. Pozostałe 350 metrów wymęczyłem troszkę na pętli memoriału Jurka Zawadzkiego + podjazd "Lolobrygidą" w kierunku Szrenicy. Wjechałem aż na I stację i pyknąłem zjazd (pod zakazem) "Puchatkiem" do Szklarskiej. Dalej już z górki do Piechowic i po płaskim do Cieplic.
Teraz po fakcie jest już ok., ale z treningu to miłych wrażeń nie ma. Parametry są super (przewyższenie, kcal, czas jazdy itp.) ale radości nie ma. To był taki klasyczny trening na zasadzie zajechania się na maksa, przetrwania i wewnętrznego spokoju, że przygotowania do startu w Bielawie są realizowane w 100% - czyli mocne, górzyste treningi, takie jakich należy się spodziewać w sobotę.
Jutro na full'a zakładam owijki przeciw przebiciowe, opony NN 2,25 DD (przód-tył), w środę ostatni delikatniejszy trening (czyli pewnie klocek w pionie), a w czwartek lub piątek basen w celu regeneracji.
W sobotę start w Bielawie :)

Link do dokładniejszych statystyk treningu w serwisie: navime.pl i ogólna mapka + profil:


Kategoria Treningi

Kto rano wstaje ma szansę ubłocić rower :)

  • DST 60.00km
  • Teren 12.00km
  • Czas 02:47
  • VAVG 21.56km/h
  • VMAX 60.35km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • HRmax 179( 90%)
  • HRavg 146( 73%)
  • Kalorie 3300kcal
  • Podjazdy 1190m
  • Sprzęt Nowy
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 13 lipca 2013 | dodano: 13.07.2013

Wyjechałem dzisiaj o 6:30. Dokładnie godzinę później byłem w lokalizacji zwanej "2 mosty". Pojechałem z domu (Cieplice, a nie Piechowice) bo wreszcie wczoraj przetransportowałem full'a do siebie. Sztywniak został w Piechowicach i teraz jak będę chciał pojechać trening z Piechowic to mam tam rower, a jak z Cieplic to tu mam drugi. :)
Ale wracając do tematu - pojechałem więc na full'u więc wypadałoby chociaż na chwilkę zjechać z asfaltu. I ta "chwilka" to był zjazd z dwóch mostów w kierunku na Zachełmie. I to był ten moment w którym ponownie go ubłociłem. Później jeszcze w Jagniątkowie dotknąłem trochę lasu.

Przypomniało mi się jak często narzekacie na wybiegające i ujadające psy. Mi się dzisiaj też coś takiego trafiło ale z bestiami o nazwie OWCA. I było ich cztery sztuki. Takie to głupie zwierzęta, że prawie się na nich zabiłem. Cisnąłem sobie ulicą w dół, a tu za zakrętem 4 takie bestie przy drodze. No to jadę dalej. I jak miałem do nich kilka metrów to się bestie spłoszyły i zamiast stać w miejscu to wybiegły na sam środek drogi i zaczęły uciekać. Ja po hamulcach na maksa, koło mi zablokowało, a te zwierzaki z tymi swoimi kopytami na tym asfalcie też wpadły jakby w poślizg (przy próbie ucieczki). Metra brakowało abym w jedną z nich przydudnił. Gdyby nie nabrały na czas rozpędu to byłoby zderzenie ... . Jak już sytuacja została opanowana to zmierzyłem, że zwierzaki potrafią biegać ponad 30 km/h i dość sprawnie wchodzą w zakręty (na swoją posesję).

Dwie fotki z dwóch mostów:




Link do dokładniejszych statystyk treningu w serwisie: navime.pl i ogólna mapka + profil:


Kategoria Treningi

W ulewie (totalny niefart).

  • DST 51.50km
  • Teren 5.00km
  • Czas 02:22
  • VAVG 21.76km/h
  • VMAX 55.15km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • HRmax 174( 87%)
  • HRavg 150( 75%)
  • Kalorie 2750kcal
  • Podjazdy 1070m
  • Sprzęt Stary
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 12 lipca 2013 | dodano: 12.07.2013

"Jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma" - tak można krótko podsumować fakt, że w ostatnich 5-ciu dniach przebywając poza miejscem zamieszkania (podczas pięknej pogody) skupiłem się na: pracy, imprezowaniu i siedzeniu w aquaparku.
Teraz po powrocie pogoda beznadziejna (a korektę wagi muszę zrobić ;) ).
Miałem nadzieję, że się uda bez deszczu, ale niestety totalnie zmokłem (chociaż jeszcze początkowo próbowałem to przeczekać pod przystankiem autobusowym).
Jakaś tam jedna fotka:


Link do dokładniejszych statystyk treningu w serwisie: navime.pl i ogólna mapka + profil:


Kategoria Treningi

Wszystkiego po trochu.

  • DST 70.00km
  • Teren 25.00km
  • Czas 03:24
  • VAVG 20.59km/h
  • VMAX 56.88km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • HRmax 181( 91%)
  • HRavg 149( 75%)
  • Kalorie 3800kcal
  • Podjazdy 1350m
  • Sprzęt Stary
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 5 lipca 2013 | dodano: 05.07.2013

Wczoraj z powodu dłuższego pobytu w pracy i ulewy przez całe popołudnie, nie udało mi się wsiąść na rower. Jutro wyjeżdżam na tydzień do Wrocławia więc dzisiaj chciałem pojeździć dłużej. Było chyba wszystko: asfalt, drogi szutrowe, a od 11:00 kiedy wystartował II etap BA to strome podjazdy i strome zjazdy/zejścia po części w błocie (przejechałem 6 km trasy).

Link do dokładniejszych statystyk treningu w serwisie: navime.pl i ogólna mapka + profil:


Kategoria Treningi

Test full'a ... w terenie.

  • DST 48.50km
  • Teren 38.00km
  • Czas 02:38
  • VAVG 18.42km/h
  • VMAX 55.33km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • HRmax 174( 87%)
  • HRavg 148( 74%)
  • Kalorie 3000kcal
  • Podjazdy 1100m
  • Sprzęt Nowy
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 1 lipca 2013 | dodano: 01.07.2013

Dzisiaj po 14 miesiącach nie jeżdżenia na fullu w terenie (w zimie jeździłem na nim na trenażerze) zabrałem się za jego złożenie po tym jak w minioną sobotę udało się pozyskać ostatnie tuleje do dumpera. Efekt jest rewelacyjny (jak na razie). Żadnego luzu - wszystko jak nowe, idealnie spasowane. Zresztą pomimo, że rower jest u mnie 3-ci rok to nie ma jakiegoś potężnego przebiegu. Zamontowałem do niego łańcuch o przebiegu 680 km i napęd bez najmniejszego problemu go przyjął (a nigdy ani korba ani kaseta nie były wymieniane).
Po wstępnych naprawach, smarowaniach, regulacjach wyjechałem w teren.
Rowerek tak się prezentuje (na tle belek w lesie :) ):




Postanowiłem pojechać z Piechowic lasem przez Cichą Dolinę na Grzybowiec. Ojjj ... dało mi to po mięśniach (część trasy z buta). Na odcinku 2,5 km jest ponad 300 m przewyższenia. Wyglądało to mnie więcej tak:
- stąd przyszedłem:

- tam szedłem dalej:

Na Grzybowcu postanowiłem potestować amortyzację roweru więc zjechałem tą samą drogą. Jak zobaczyłem na dole rower i siebie (w błocie) to już mi było obojętnie i pojechałem do lasów Górzynieckich. Trochę się tam pokręciłem jeżdżąc po drogach szutrowych i kamienistych.
Wszystko działa super.
Kamieniste zjazdy i podjazdy amortyzatory wybierają super, ale mam nieodłączne wrażenie (od 2 lat), że pracują mi nieco inne mięśnie jak jeżdżę na tym rowerze i na "sztywniaku". No i na sztywniaku odcinki asfaltowe, podjazdy szutrowe chyba szybciej jadę. Po powrocie z Wrocławia pojadę na fullu na czas (np. na Rozdroże) i zobaczę jaki wyjdzie czas.

Link do dokładniejszych statystyk treningu w serwisie: navime.pl i ogólna mapka + profil:


Kategoria Treningi

Pokręciłem troszkę.

  • DST 55.00km
  • Teren 11.00km
  • Czas 02:15
  • VAVG 24.44km/h
  • VMAX 55.13km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • HRmax 172( 86%)
  • HRavg 140( 70%)
  • Kalorie 2850kcal
  • Podjazdy 770m
  • Sprzęt Stary
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 30 czerwca 2013 | dodano: 30.06.2013

Tak sobie dzisiaj coś pokręciłem żeby nie generować zbyt dużych przerw. Na jutro planuję "coś mocniejszego" - nie wykluczone, że na fullu, którego o 8:00 będę składał do kupy.
Przejazdem przez "zakręt śmierci" zrobiłem 2 fotki z widokiem na Szklarską Porębę i góry:



Link do dokładniejszych statystyk treningu w serwisie: navime.pl i ogólna mapka + profil:


Kategoria Treningi

Telefony, telefony ...

  • DST 50.00km
  • Czas 02:10
  • VAVG 23.08km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Kalorie 2700kcal
  • Podjazdy 750m
  • Sprzęt Stary
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 28 czerwca 2013 | dodano: 28.06.2013

Dzisiaj trochę trening mi się nie udał. Musiałem wziąć telefon z kilku względów i okazało się, że non-stop ktoś dzwonił. Co przejechałem kilka km, telefon. Znowu kilka km, telefon ... i tak w kółko. Suma sumarum ustawienia garmina miałem takie, że jak się zatrzymywałem to nadal liczył czas jazdy, a co za tym idzie średnia prędkość ... POSZŁA. Na starcie też opaski do garmina zapomniałem więc dokładnego wyniku kcal też nie będzie (pojechałem po nią więc pierwsze 20 minut jazdy było bez niej). Jedynie dystans ma sens. W wyniku przestojów reszta parametrów na "oko".

Ogólna mapka + profil:


Kategoria Treningi

Po dłuższej przerwie.

  • DST 40.00km
  • Czas 01:30
  • VAVG 26.67km/h
  • VMAX 46.87km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • HRmax 168( 84%)
  • HRavg 144( 72%)
  • Kalorie 1650kcal
  • Podjazdy 400m
  • Sprzęt Stary
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 27 czerwca 2013 | dodano: 27.06.2013

Tak na szybkiego pod domem. Nic ciekawego, aby troszkę pokręcić bo już od ostatniej jazdy minęło 5 dni. W między czasie zaktualizowałem galerię zdjęć z Wrocławia, jak ktoś nie widział to zapraszam.

Link do dokładniejszych statystyk treningu w serwisie: navime.pl i ogólna mapka + profil:


Kategoria Treningi

Szlakiem Wygasłych Wulkanów - edycja IV

  • Aktywność Bieganie
Niedziela, 23 czerwca 2013 | dodano: 23.06.2013

Dzisiaj z rodziną pojechaliśmy do Złotoryi pokibicować osobom startującym w czwartej edycji biegu "szlakiem wygasłych wulkanów". W nawiązaniu do maratonów MTB (które w większości związek z "MTB" mają jedynie w nazwie) to myślę, że niektóre fragmenty z trasy biegowej można by "zaadoptować" na nasze potrzeby. W takim wczorajszym Wrocławiu co było ciekawego ? - tylko komary i trochę błota ? Sekcji technicznych zdecydowanie brakuje ... ojjjj ... brakuje ;) Uczmy się od innych jak można wykorzystać potencjał niezbyt ciekawego terenu.
Poniższe zdjęcia jedynie ze startu/mety:




















Może na początek nie idźmy w takie skrajności, ale we Wrocławiu można było nie odpuszczać końcówki bo było duże błoto, albo chociaż nie udeptywać nieco podrośniętej trawy na polach.

Dostałem też zgodę od żony (pewnie trochę na odczepnego i z dodatkową informacją, że ze mną nie pojedzie), aby w jednym z "maratonów MTB" wystartować w przebraniu - jak ktoś miałby pomysł w jakim to pisać. ;) Wstępnie jest pomysł aby przebrać się za anioła, ale nie wiem czy na sekcjach zjazdowych nie zwieje mi skrzydeł lub nie zahaczę nimi o gałęzie/krzaki. :/


Kategoria Z życia wzięte ...

Maraton - Wrocław

  • DST 53.50km
  • Teren 53.50km
  • Czas 02:21
  • VAVG 22.77km/h
  • VMAX 41.36km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • HRmax 180( 90%)
  • HRavg 164( 82%)
  • Kalorie 2850kcal
  • Podjazdy 290m
  • Sprzęt Stary
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 22 czerwca 2013 | dodano: 22.06.2013

Po tygodniu upałów akurat w dniu startu okazało się, że we Wrocławiu leje deszcz. Patrzę za okno (jest 7:00) - jest w porządku, a tam leje. Przewidziałem taką ewentualność wcześniej i spakowałem oponki NN 2.25 DD na wypadek dużych opadów i błota. W rowerze miałem Race Kingi 2.20. Wyjechałem rodzinnie (2 x szkrab + żona) o 7:20 z Jeleniej Góry i po drodze faktycznie były przelotne opady deszczu, ale 20 km od Wrocławia ulewa.
Pomyślałem sobie: no nic - najwyżej zmienię oponki, ale jeszcze na miejscu zobaczę jak na zmianę pogody zareagują inni. Jak zareagowali ? - nijak. Nikt nie zmieniał opon, ale też podejrzewam, że 95% osób ich po prostu nie miała.
Na miejscu startu zdjęcia szkrabów:


Podobnie było z Bartkiem - też opon na zmianę nie miał. Nasze spotkanie przed startem (okazało się, że w odległości 50 m od siebie ulokowaliśmy autka):

Z lenistwa postanowiłem opon nie zmieniać, tym bardziej, że Bartek miał jedną z opon taką samą, a drugą też nieznacznie lepszą. A co ... inni jadą na semi slickach bo nie mają wyboru to i ja sobie wyobrażę, że innych opon nie mam. Zresztą te moje to jeszcze nie był całkowity dramat - niektórzy mieli oponki o szerokości 1.90. Pomyślałem sobie: pojadę na tym co mam - będzie sprawiedliwie.
Po zjedzeniu posiłku:

udaliśmy się z Bartkiem na rozgrzewkę i jednak w lesie trochę błocka było. Opony ewidentnie się uślizgiwały, a jak pokazał maraton było kilkanaście miejsc w których utknąłem w błocie lub musiałem podeprzeć się nogą lub nie wyrobiłem zakrętu z uwagi na ryzyko upadku. Po fakcie chyba jednak zrobiłem dobrze nie zmieniając opon bo nie nie było aż takiego dramatu i nie sądzę, aby opony z dużym bieżnikiem zrobiłyby jakąś różnicę. Na pewno w miejscach błotnych spisywałyby się lepiej, ale było też dużo miejsc idealnie suchych i tu byłoby ciężej.
Z rozgrzewki i sprawdzianu warunków na trasie warte jest odnotowanie to o czym pisali zawodnicy na forum: duże ilości komarów (czytaj: plaga komarów). Jak się jechało to tego się nie odczuwało (aczkolwiek na mecie wylądowałem z pogryzionymi rękoma miejsce przy miejscu), ale jak zatrzymaliśmy się z Bartkiem na chwilę w lesie to natychmiast na ciele siadał komar przy komarze.
No nic - powrót na strat i o 11:00 start sektora I i kolejnych z przerwami ok. minuty. Bartek jechał z sektora II, ja z IV. Trasa ogólnie byle jaka - zresztą jakiej można oczekiwać po Wrocławiu patrząc na to z punktu widzenia geograficznego ? Większość poprowadzona była szerokimi szutrami leśnymi lub łąkami. To co zapamiętałem z trasy to: komary, błoto, wystające na trasę gałęzie i krzaki, którymi ciągle dostawałem po twarzy oraz rozmoknięte łąki. Totalnie negatywnym aspektem jest podanie przez organizatora parametrów trasy: na MEGA wyszło 53,5 km i niecałe 290 m przewyższenia. KATASTROFA !!! Miało być 58 km i 600 m w pionie. W dzisiejszych czasach to jest dla mnie nie do pomyślenia, żeby to było dla kogoś takie trudne aby przejechać trasę z licznikiem i podać prawdziwe dane. U Golonki tydzień temu w Karpaczu dystans się zgadzał z dokładnością do 100 metrów. Tutaj błąd blisko 5 km i 100% w przewyższeniu. Śmiech ... .
Podsumowanie:
- przebieg jazdy oceniam dobrze. Gdyby nie dwukrotna sytuacja kiedy to ja musiałem nadawać tempo jazdy naszej grupki na odsłoniętym terenie pod wiatr (nikt inny nie był zainteresowany) to byłoby super. Trochę mi to siły nadwątliło ale z drugiej strony 3/4 trasy to ja komuś siedziałem na kole.
- czas 2:21:08 to dało miejsce w OPEN: 177/592 (30% stawki jadących zawodników) i to jest rekord życiowy ! W kategorii wiekowej: 71/225 (31% stawki jadących zawodników) - to jest również rekord życiowy.
- "wywalczyłem" 403 pkt, czyli kolejny rekord życiowy (poprzedni 384 pkt - Wrocław 2011).
- współczynnik sektorowy za start we Wrocławiu dał mi sektor 2 - HA !! - kolejny rekord życiowy - do tej pory trójka to był max.
- kolejny start bez defektu. :)

Po prostu wszystko super gdyby nie jedna kwestia - kolega Bartek i jego odpowiedź na moje pytanie o jego czas (na mecie). SZOK !! - 12:23 (12 minut, 23 sekundy dojechał przede mną). Aż mi się nogi ugięły. To jest nokaut. Bartek raz jeszcze przepraszam, że pomyliłem się w ocenie Twoich wyników w Zdzieszowicach i Wieluniu, Ty dzisiaj po prostu jeździsz w całkiem innej lidze niż ja. Obaj względem poprzednich lat zrobiliśmy niesamowity postęp, ale Ty dzisiaj jeździsz na kosmicznym poziomie. No dowód o czym piszę to dodam, że policzyłem Twój współczynnik sektorowy na kolejny maraton - co wyszło ? - sektor 1 !! I tyle w tym temacie.
W jakimś kolejnym maratonie będę walczył o zmniejszenie różnicy ... może w czymś "górskim" pójdzie mi lepiej :/ SZCZERE GRATULACJE !!

Fotki z maratonu (część autorstwa Tomektb, Elżbiety Cirockiej, Robert Dakowski, bikelife, Renata Głuszak, Przemysław Papież):






















Link do dokładniejszych statystyk treningu w serwisie: navime.pl i ogólna mapka + profil:


Kategoria Maratony 2013