Z życia wzięte ...
Dystans całkowity: | 367.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 30:52 |
Średnia prędkość: | 28.52 km/h |
Maksymalna prędkość: | 76.70 km/h |
Suma podjazdów: | 4070 m |
Maks. tętno maksymalne: | 184 (94 %) |
Maks. tętno średnie: | 151 (77 %) |
Suma kalorii: | 12350 kcal |
Liczba aktywności: | 10 |
Średnio na aktywność: | 40.78 km i 3h 05m |
Więcej statystyk |
Zamek Czocha + trening
-
DST
42.00km
-
Czas
01:27
-
VAVG
28.97km/h
-
VMAX
63.10km/h
-
Temperatura
20.0°C
-
HRmax
162( 85%)
-
HRavg
127( 66%)
-
Kalorie 1950kcal
-
Podjazdy
260m
-
Sprzęt Szoszon
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiaj odbyliśmy wycieczkę na zamek Czocha. Wcześniej się zważyłem i wyszło źle - 118,8 kg. Nie wiem co jest grane, ale widocznie zbyt mało jeszcze trenuję.
Poniżej kilka zdjęć z wycieczki i po powrocie jeszcze się przejechałem na rowerze.
Kategoria Treningi, Z życia wzięte ...
Trening + Zamek Chojnik.
-
DST
44.00km
-
Czas
01:36
-
VAVG
27.50km/h
-
VMAX
43.70km/h
-
Temperatura
14.0°C
-
HRmax
148( 77%)
-
HRavg
124( 65%)
-
Kalorie 2200kcal
-
Podjazdy
300m
-
Sprzęt Szoszon
-
Aktywność Jazda na rowerze
Nie musiałem znów walić pod górę więc bardziej po płaskim, aczkolwiek te 300 m przewyższenia się zrobiło. Trening z samego rana bo później planowana była wycieczka na zamek Chojnik. O tyle o ile odnośnie treningu nie ma co pisać to wstawię 3 zdjęcia z wycieczki:
Jutro z rana wyjazd na basen ... .
Kategoria Treningi, Z życia wzięte ...
[wycieczka] Zamek Książ.
-
Aktywność Chodzenie
Dzisiaj z rodziną byłem na Zamku Książ na "festiwalu sztuki i kwiatów". Ja tam się na sztuce ani na kwiatach nie znam, ale chociaż cały dzień spędziliśmy na świeżym powietrzu. Ludzi zatrzęsienie. Jutro rower.
Kilka fotek:
Kategoria Z życia wzięte ...
To już jest koniec ... ?
W ostatnim komentarzu zasygnalizowałem, że pojawi się taki wpis ... . Otóż rezygnuję ze startów w maratonach w przyszłym sezonie.
Przez ostatnie 7 tygodni walczyłem żeby jakoś wykaraskać się z tej rwy kulszowej i nawet jako tako mi się udało wrócić do funkcjonowania w podstawowym zakresie. Zacząłem przygotowania do nowego sezonu - najpierw 4 razy basen, później 4 razy chomik, ale sprawa się spitoliła i znów nabawiłem się tej samej kontuzji. Teraz jedynie liczę na to, że korekta stanu zdrowia będzie łaskawsza bo jak na razie jeszcze z pomocą mebli mogę się podnieść, chwilkę postać czy na moment usiąść. Poprzednio takie umiejętności były efektem 3-ech tygodni leżenia plackiem i zaliczonymi 20-stoma zastrzykami.
Znów mam zwolnienie lekarskie ... rodzina totalnie negatywnie nastawiona na jakiekolwiek próby rozmów związane z treningami, startami itp. Pożytek ze mnie jest zerowy, a wręcz nawet generuję robotę wokół siebie.
Osobiście też już się boję na samą myśl, że miałoby to jeszcze kiedykolwiek się powtórzyć. Nie jestem też osobą, która może sobie pozwolić na wielotygodniowe czy kilku miesięczne leżenie w łóżku ... bo chociażby pracuję w kilku miejscach, mam firmę i wiele zobowiązań względem rodziny jak chociażby wożenie dzieci do przedszkola/szkoły itp. itd.
Nie potrafię też sobie wyobrazić jak w przyszłości miałby mój kręgosłup przenosić drgania związane z jazdą po lesie itp. ?
Teraz plany mam takie, żeby jednak doleczyć się do końca - nie wiem ile to może czasu zająć, ale chyba trzeba operować terminami idącymi w miesiące. Najszybciej jak tylko będę mógł wrócę do pływania bo to jedyne co raczej nie szkodzi, a prawdopodobnie ciepła woda i jacuzzi pomogą na tę dolegliwość. No i te ćwiczenia na brzuch, kręgosłup itp.
Trenażer na ten okres idzie w odstawkę, na wiosnę pewnie w ładne dni zacznę praktykować tzw. "wycieczki rowerowe z plecaczkiem" z elementami szutrowo-leśnymi. I wtedy będzie można odpowiedzieć sobie na pytanie co dalej ? W sytuacji wyjątkowo korzystnej może w lecie jakieś testowe pojedyńcze starty w naszym rejonie, ale to nic pewnego tylko takie teoretyczne gdybanie. A może startów w MTB już nigdy nie będzie, a w najlepszym wypadku może coś w kierunku szosy ? Nie wiem ... czas pokaże.
Na razie zachęcam do dalszego śledzenia mojego bloga, ja niezmiennie będę to czynił względem Waszych i do zobaczenia na wspólnych wycieczkach/treningach i na trasach maratonów w kategorii kibica/fotografa jeśli o mnie chodzi.
Kategoria Z życia wzięte ...
Dramat na koniec ... :(
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiaj miałem pojechać ostatni trening przed końcem sezonu i planowanym odpoczynkiem. Wczoraj sobie nawet mapki obejrzałem jaki obrać kierunek aby zrobić 100+ km. Wstępnie sobie zaplanowałem Przełęcz Okraj, a na miejscu by się zobaczyło co dalej. No i wszystko legło w gruzach bo o ile wczoraj tylko pobolewało mnie gardło, o tyle dzisiaj już boli znacznie bardziej (no i coś tam w krzyżu chrupnęło - żona mówi, że to ze starości).
Cały czas zerkam za okno i ubolewam nad tym jaka fajna dzisiaj pogoda i co by można było pojechać. Cały czas też myślę: "a może jednak pojadę" i chwilę później odpowiadam sobie: "nie ma mowy". A wszystko przez to, że tak rzadko mam dzień wolny i możliwości aby wyskoczyć na rower w wariancie "no limit time".
Ostatnim razem jak mnie bolało gardło i pojechałem na rower to zakończyło się to problemami z zatokami i kolejnymi następstwami, dzięki którym trafiłem tutaj (to akurat jedyny pozytyw w tym wszystkim).
Raczej szkoda ryzykować zdrowiem na ten ostatni wyjazd bo jeszcze się skończy czymś poważniejszym. Jak sobie przypomnę 3 tygodnie antybiotyku, ciągłe wizyty u lekarzy, zagrożenie punkcją itp. to od razu łatwiej podejmować mi takie decyzje (o rezygnacji z dzisiejszej jazdy).
Gdyby nie te wspomniane zatoki to nie miałbym trenażera, nie miałbym garmina, nie trafiłbym na bikestats. Tak ... to wtedy szukałem alternatywy do treningów zimowych i z nudów siedząc na zwolnieniu zapragnąłem kupić sobie nawigację i wówczas w aspekcie statystyk robionych km trafiłem tutaj. No i poznałem Was ... a najbardziej Bartka (bez podtekstów proszę)
No dobra ... koniec tych sentymentów. Plan jest taki:
wracam do treningów w najbliższy dzień wolny od pracy - czyli 30 listopada (jak będzie pogoda pozwalająca na trening na dworze) lub 1 grudnia (bez względu na pogodę - wówczas na chomiku). 1 grudnia wrócę też do spożywania białka, BCAA, magnezu (i przed każdym treningiem L-karnityna), żeby później łatwiej nam było wrócić do dyskusji na temat skurczów maratonowych i że to niekoniecznie muszą być braki minerałów.
Prawdopodobnie po raz pierwszy w życiu wrócę do treningów z jakimś planem treningowym i nie będzie to tak jak w przeszłości, że skupię się na kręceniu dla samego faktu kręcenia. Niestety z uwagi na zerwane więzadło krzyżowe w kolanie aspekt treningów sprowadza się tylko i wyłącznie do rowera i basenu (i z tych obu form będę korzystał).
Kategoria Z życia wzięte ...
Stary nowy rower
-
Temperatura
0.0°C
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po połamaniu ramy firmy Giant Rincon zreanimowałem ten rowerek poprzez zakup nowej ramy i przemontowanie podzespołów z poprzedniego rowera.
Z rzeczy, które zakupiłem jako nowe jest:
- rama RDR Easton Team Pro
- gripy Lockon Gel (kelly's)
- osłona ramy przed obiciem łańcucha (Kelly's)
- tylny hamulec V-brake XT
- kaseta LX
- łańcuch
- komplet linek + pancerze
- stery
- klocki hamulcowe
- i kilka pierdułek typu: koszyk na bidon, bidon itp.
Zamontowany też został amortyzator Rock Shox Reba World Cup 100 mm, który w tamtym roku przeszedł totalny remont (wymiana uszczelek, oleju itp.) i przez ten czas leżał sobie w kartonie.
Rower złożony i wyregulowany, aczkolwiek mam do tego kilka zastrzeżeń. Ta moja regulacja nie jest doskonała i już wiem, że chociażby przy najbliższej okazji będę musiał dołożyć podkładkę do korby aby wymusić jej oddalenie (a co za tym idzie przedniej przerzutki) od koła bo zamontowanie opony 2,25 będzie nierealne. Nie potrafię też ogarnąć tego nowego hamulca XT ... mam pomysł aby wywalić podkładki między szczęką a okładziną ale to też wdrożę na kolejnych gumkach.
W sobotę jak pogoda pozwoli to chciałbym pojechać na nim na trening i wówczas ewentualne korekty wyjdą w praktyce.
Wizualnie rower wygląda tak:
Kategoria Z życia wzięte ...
Różności ... .
-
Aktywność Jazda na rowerze
Nadal opijam zakończenie sezonu, ale już wkrótce powrót na ziemię ;) Powiedzmy "ładuję akumulatory". Z aspektów życia codziennego nastąpiło:
1) Uzupełniłem wpis o fotki z maratonu w Świeradowie. Polecam zobaczyć jakie piękne są góry Izerskie, pomimo, że maraton został poprowadzony samymi szutrami i asfaltami (z wyjątkiem odcinka 1 km przed netą).
W tym roku nie było żadnego fotografa w lokalizacji zwanej "samolot" więc pokażę fotkę z maratonu z 2011 r.:
W ogóle mam wrażenie, że pomimo, że trasa finałowej edycji była identyczna jak ta z 2011 roku (w 2012 nie jechałem) to brakuje zdjęć tego typu (ten w niebieskim to ja):
2) Kupiłem ramę do starego rowera. Może czas zmienić jego nazwę na jakąś inną bo stary to on już być przestał. Z oryginalnego rowera już nic nie pozostanie. Ostatnie komponenty w postaci ramy i sterów też zostaną wymienione.
Rama którą kupiłem wygląda tak:
czyli to co sygnalizowałem w którymś tam komentarzu (bo i jakoś innego wyboru nie miałem).
W czwartek z Grzesiem zaczniemy od złożenia amortyzatora, sterów i mostka, a w kolejnych dniach powolutku w miarę możliwości czasowych będę przekładał całą resztę.
3) Full oddany do serwisu Giant'a - może chłopaki jakimś cudem złożą manetki. W ciągu tygodnia będę wiedział. Jak się uda to ok, jak się nie uda to kupię ... takie złożone. ;)
4) Przez ostatnie 2 dni robiłem foto albumy ze zdjęć z minionego sezonu maratonowego. Miałem już z tym wcześniej do czynienia, ale jakoś z tytułu popełnionego błędu przy tworzeniu albumu oraz zgryzu, które fotki wybrać (finalnie ok. 120) oraz jak je rozplanować względem siebie (na 80-ciu stronach) sumarycznie zeszło mi na to ok. 11 godzin. Teraz oczekuję na ich wydrukowanie i przysłanie jako pamiątkę.
Kategoria Z życia wzięte ...
Dzień rodzinny + balkon
-
DST
45.00km
-
Czas
01:03
-
VAVG
42.86km/h
-
VMAX
59.59km/h
-
Temperatura
24.0°C
-
HRmax
157( 79%)
-
HRavg
134( 67%)
-
Kalorie 1300kcal
-
Sprzęt Elite
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wczoraj był dzień jazdy na rowerze, a dzisiaj jest dzień "rodzinny". Nie wszyscy mają rodzinę (przynajmniej swoją - taką wygenerowaną samodzielnie z własnej nieprzymuszonej woli) więc wyjaśnię co to jest. Otóż dzień rodzinny to takie coś, co się spędza od rana do wieczora w zaciszu domu (lub poza domem). To czasami dzień "wegetacji domowej", ale też nie zawsze. To chwila w której jedni wypoczywają po trudach nocy (wcale się nie dziwię bo w tych wrzaskach też nie sypiam):
z kolei inni co śpią w nocy kamiennym snem oglądają n-tą bajkę n-ty raz:
Postacie nieco starsze pracują w pocie czoła przy albumach zdjęć rodzinnych (sięgając historią poprzedniego roku):
I na końcu ostatni pot czoła - czyli ja, po wizycie na balkonie (wiecie takie małe wychodne dostałem w podzięce za całokształt):
Dzisiejsze balkonowe pedałowanie:
10 km - obciąż. 1: czas 13:09, śr. prędkość 45,70 km/h, kadencja: 104 rpm
10 km - obciąż. 2: czas 15:41, śr. prędkość 38,20 km/h, kadencja: 105 rpm
10 km - obciąż. 1: czas 12:38, śr. prędkość 47,46 km/h, kadencja: 106 rpm
10 km - obciąż. 2: czas 15:45, śr. prędkość 38,05 km/h, kadencja: 102 rpm
5 km - obciąż. 1: czas 05:54, śr. prędkość 50,65 km/h, kadencja: 108 rpm
Było gorąco (patrz temperatura), na słońcu (przy otwartym oknie), szybko (patrz prędkość), bez obijania się (patrz kadencja) i suma sumarum zarąbiście mocno "kapiąco" z twarzy, brody, nadgarstków (kapało potem ... ale też i przedtem - czyli w trakcie jazdy). :)
Kategoria Trenażer, Treningi, Z życia wzięte ...
Objazd trasy z głowy, a maraton zobaczę w sobotę.
-
Aktywność Jazda na rowerze
Niestety wczoraj na treningu nadwyrężyłem ścięgno Achillesa (już w minionym tygodniu lekko mi dokuczało) i muszę zrobić przerwę do soboty z nadzieją, że się "naprawi". Tak więc z mojej strony objazd czwartkowy jest nieaktualny, tak samo jak jakiekolwiek treningi do czasu maratonu. A szkoda, bo mam dużo czasu wolnego i mógłbym jeździć i jeździć. No nic - może te 3 dni smarowania nogi dicloziają wystarczą.
Kategoria Z życia wzięte ...
Szlakiem Wygasłych Wulkanów - edycja IV
-
Aktywność Bieganie
Dzisiaj z rodziną pojechaliśmy do Złotoryi pokibicować osobom startującym w czwartej edycji biegu "szlakiem wygasłych wulkanów". W nawiązaniu do maratonów MTB (które w większości związek z "MTB" mają jedynie w nazwie) to myślę, że niektóre fragmenty z trasy biegowej można by "zaadoptować" na nasze potrzeby. W takim wczorajszym Wrocławiu co było ciekawego ? - tylko komary i trochę błota ? Sekcji technicznych zdecydowanie brakuje ... ojjjj ... brakuje ;) Uczmy się od innych jak można wykorzystać potencjał niezbyt ciekawego terenu.
Poniższe zdjęcia jedynie ze startu/mety:
Może na początek nie idźmy w takie skrajności, ale we Wrocławiu można było nie odpuszczać końcówki bo było duże błoto, albo chociaż nie udeptywać nieco podrośniętej trawy na polach.
Dostałem też zgodę od żony (pewnie trochę na odczepnego i z dodatkową informacją, że ze mną nie pojedzie), aby w jednym z "maratonów MTB" wystartować w przebraniu - jak ktoś miałby pomysł w jakim to pisać. ;) Wstępnie jest pomysł aby przebrać się za anioła, ale nie wiem czy na sekcjach zjazdowych nie zwieje mi skrzydeł lub nie zahaczę nimi o gałęzie/krzaki. :/
Kategoria Z życia wzięte ...