Test Friel'a
-
DST
21.00km
-
Czas
00:30
-
VAVG
42.00km/h
-
VMAX
53.26km/h
-
Temperatura
17.0°C
-
HRmax
190( 95%)
-
HRavg
182( 91%)
-
Kalorie 650kcal
-
Sprzęt Elite
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wydostając się powoli z problemów zdrowotnych (jeszcze czasami coś tam kaszlę i sporadycznie pobolewa kręgosłup przy schylaniu i wstawaniu) postanowiłem zrobić test Friel'a abym mógł rozpocząć treningi z jakimś tam punktem odniesienia.
Na początku rozgrzewka:
5,8 km - obciąż. 3, czas 10:00, śr. prędkość 35,25 km/h, kadencja: 94 rpm, śr. tętno 155 bpm.
a następnie START:
15,27 km - obciąż. 3, czas 20:00, śr. prędkość 45,81 km/h, kadencja 96 rpm, przełożenie "blat-oś", śr. tętno 182 bpm
Ta ostatnia wspomniana wartość to moje tętno na progu mleczanowym !! 
Powiem szczerze, że uzyskana wartość mocno mnie zaskoczyła. Spodziewałem się czegoś w pobliżu 175 bpm, a tu wyszło aż 182 bpm. To niezwykle pocieszające 
Testu powtarzać nie zamierzam (to nie na moje zdrowie), pojechałem na maksa, ledwo dałem radę dotrwać do końca.
Wg. tabelek w książce Friel'a uzyskane strefy tętna wyglądają następująco:
strefa 1 - 118-143 bpm (lekka modyfikacja, koniec strefy -5 bpm)
strefa 2 - 144-155 bpm (lekka modyfikacja, koniec strefy -5 bpm)
strefa 3 - 156-167 bpm (lekka modyfikacja, koniec strefy -5 bpm)
strefa 4 - 168-179 bpm
strefa 5 - 180-197 bpm (koniec strefy 5c).
Koniec stefy 5c jest na 197 - czyli zakładam, że to HRmax (u siebie strefy 5a, 5b, 5c połączyłem stosując lekkie uproszczenie). Ciekawe jest, że do tej pory właśnie takie tętno miałem wszędzie wpisane jako tętno maksymalne (kiedyś wyciśnięte z pulsometru). A jeśli tak, to nie mam żadnych podstaw aby powątpiewać w realność dzisiejszych pomiarów. 
I na koniec ciekawostka. Na podstawie prędkości średniej (45,8 km/h), obciążenia (3) oraz tabelki mocy do mojego trenażera:
wychodzi, że ten test pojechałem na mocy 350 [W], a w ostatniej minucie jechałem już na mocy powyżej 400 [W]. To chyba dobry wynik, prawda ? 
Dokładny zapis z dzisiejszej jazdy (przycisk "wyświetl szczegóły"):
Kategoria Treningi, Test Friela, Trenażer
Dramat na koniec ... :(
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiaj miałem pojechać ostatni trening przed końcem sezonu i planowanym odpoczynkiem. Wczoraj sobie nawet mapki obejrzałem jaki obrać kierunek aby zrobić 100+ km. Wstępnie sobie zaplanowałem Przełęcz Okraj, a na miejscu by się zobaczyło co dalej. No i wszystko legło w gruzach bo o ile wczoraj tylko pobolewało mnie gardło, o tyle dzisiaj już boli znacznie bardziej (no i coś tam w krzyżu chrupnęło - żona mówi, że to ze starości).
Cały czas zerkam za okno i ubolewam nad tym jaka fajna dzisiaj pogoda i co by można było pojechać. Cały czas też myślę: "a może jednak pojadę" i chwilę później odpowiadam sobie: "nie ma mowy". A wszystko przez to, że tak rzadko mam dzień wolny i możliwości aby wyskoczyć na rower w wariancie "no limit time".
Ostatnim razem jak mnie bolało gardło i pojechałem na rower to zakończyło się to problemami z zatokami i kolejnymi następstwami, dzięki którym trafiłem tutaj (to akurat jedyny pozytyw w tym wszystkim).
Raczej szkoda ryzykować zdrowiem na ten ostatni wyjazd bo jeszcze się skończy czymś poważniejszym. Jak sobie przypomnę 3 tygodnie antybiotyku, ciągłe wizyty u lekarzy, zagrożenie punkcją itp. to od razu łatwiej podejmować mi takie decyzje (o rezygnacji z dzisiejszej jazdy).
Gdyby nie te wspomniane zatoki to nie miałbym trenażera, nie miałbym garmina, nie trafiłbym na bikestats. Tak ... to wtedy szukałem alternatywy do treningów zimowych i z nudów siedząc na zwolnieniu zapragnąłem kupić sobie nawigację i wówczas w aspekcie statystyk robionych km trafiłem tutaj. No i poznałem Was ... a najbardziej Bartka (bez podtekstów proszę) 
No dobra ... koniec tych sentymentów. Plan jest taki:
wracam do treningów w najbliższy dzień wolny od pracy - czyli 30 listopada (jak będzie pogoda pozwalająca na trening na dworze) lub 1 grudnia (bez względu na pogodę - wówczas na chomiku). 1 grudnia wrócę też do spożywania białka, BCAA, magnezu (i przed każdym treningiem L-karnityna), żeby później łatwiej nam było wrócić do dyskusji na temat skurczów maratonowych i że to niekoniecznie muszą być braki minerałów. 
Prawdopodobnie po raz pierwszy w życiu wrócę do treningów z jakimś planem treningowym
i nie będzie to tak jak w przeszłości, że skupię się na kręceniu dla samego faktu kręcenia. Niestety z uwagi na zerwane więzadło krzyżowe w kolanie aspekt treningów sprowadza się tylko i wyłącznie do rowera i basenu (i z tych obu form będę korzystał).
Kategoria Z życia wzięte ...
Wodopad Podgórnej
-
DST
54.00km
-
Teren
3.00km
-
Czas
02:37
-
VAVG
20.64km/h
-
VMAX
57.91km/h
-
Temperatura
10.0°C
-
HRmax
175( 88%)
-
HRavg
146( 73%)
-
Kalorie 2700kcal
-
Podjazdy
1000m
-
Sprzęt Stary
-
Aktywność Jazda na rowerze
Miałem inne plany, ale jak zwykle w trakcie jazdy je zmieniłem. Odwiedziłem z przypadku "Wodospad Podgórnej". Chwilę wcześniej miałem taki oto widoczek z Przesieki:
Później zjeżdżałem mocno technicznym zjazdem do samego wodospadu. A to sam wodospad:



Były nawet osoby, które postanowiły się wykąpać:
Później ruszyłem w kierunku Borowic szlakiem żółtym:

Wyjechałem w Borowicach i dalej już głównymi asfaltami dokończyłem trening o zbliżonych parametrach do tych co miałem na dzisiaj zaplanowane.
P.S.
Bateria w garminie wytrzymuje 10 godzin.
Ogólna mapka + profil:
Kategoria Treningi
Idzie zima
-
DST
40.00km
-
Czas
01:36
-
VAVG
25.00km/h
-
VMAX
43.99km/h
-
Temperatura
5.0°C
-
HRmax
164( 82%)
-
HRavg
146( 73%)
-
Kalorie 1550kcal
-
Podjazdy
270m
-
Sprzęt Stary
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiaj z braku czasu, przy silnym wietrze postanowiłem pojeździć po płaskim. Zresztą co tu dużo mówić: w ostatnich tygodniach każdy trening to był w błocie lub po mokrym i już miałem serdecznie dość grzebania przy rowerze. Po sobotnim jeżdżeniu w deszczu wcięło mi klocki z tyłu i wczoraj 1,5 godziny mordowałem się z nowymi żeby to zamontować i tak wyregulować aby nie tarły o obręcze (a i tak chyba delikatnie trą). Dzisiaj jakikolwiek podjazd pod górkę to zaczynał się mokry asfalt i już miałem przed oczyma kolejne czyszczenie roweru. O nie !!! Nawrót i jazda po suchym - czyli po płaskim. A co - jakby nie patrzeć 11 razy zrobiłem Agrykolę ;)
Poza tym, powiedzmy sobie szczerze: aspekt jazdy w górach powoli zanika jeśli chodzi o ten rok:


Link do dokładniejszych statystyk treningu w serwisie: navime.pl i ogólna mapka + profil:
Kategoria Treningi
Chomik na odczepnego.
-
DST
30.00km
-
Czas
00:57
-
VAVG
31.58km/h
-
VMAX
47.39km/h
-
Temperatura
20.0°C
-
HRmax
154( 77%)
-
HRavg
130( 65%)
-
Kalorie 950kcal
-
Sprzęt Elite
-
Aktywność Jazda na rowerze
Nie powiem żebym dzisiaj jeździł dla przyjemności, ale coś tam pomęczyłem:
10 km - obciąż. 2: czas 17:09, śr. prędkość 34,96 km/h, kadencja: 105 rpm
10 km - obciąż. 3: czas 23:01, śr. prędkość 26,07 km/h, kadencja: 104 rpm
10 km - obciąż. 2: czas 16:56, śr. prędkość 35,43 km/h, kadencja: 107 rpm
W między czasie (czytaj: dzisiaj) z myślą o przerwie zimowej i nowym sezonie kupiłem sobie:
- okulary Uvex Crow Pro:
- nakładkę/podkładkę/pokrowiec żelowy na siodełko (w aspekcie zimy i chomika):
- suszarkę do butów żebym nie musiał tak jak dzisiaj jeździć w mokrych (bo zapomniałem wysuszyć po sobotnim deszczu):
- oświetlenie Kelly's nightwatch LED, abym mógł dokończyć trening lekko po zmierzchu:
Kategoria Treningi, Trenażer
Misz masz ... ale stówkę masz :)
-
DST
102.00km
-
Teren
20.00km
-
Czas
04:46
-
VAVG
21.40km/h
-
VMAX
61.92km/h
-
Temperatura
10.0°C
-
HRmax
179( 90%)
-
HRavg
150( 75%)
-
Kalorie 4800kcal
-
Podjazdy
1650m
-
Sprzęt Stary
-
Aktywność Jazda na rowerze
Z rana w ramach rozgrzewki pojechałem na Michałowice (u góry mocna mżawka), zjechałem do Sobieszowa (było ok). Wjechałem na Zachełmie (mżawka), zjechałem w dół było ok. Pojechałem na spotkanie z kolegą (10:00). Udaliśmy się w kierunku na Kopaniec z planami związanymi z Rozdrożem Izerskim.
Po drodze znów lekka mżawka:
Na Rozdrożu Izerskim już mocno padało (zostałem sam). Kierunek na kopalnię też nie wyglądał optymistycznie:

Tutaj nawet po asfaltach nie było radośnie (brak przedniego błotnika bo chyba twórca Reby World Cup nie przewidział, że ktoś może do niej chcieć zamontować błotnik). Udałem się w kierunku Zakrętu Śmierci ale jednak szutrówkami leśnymi. W szklarskiej znów deszcz i w zasadzie wszędzie powyżej 600 m. n.p.m było to samo. Pokręciłem jeszcze po okolicznych mieścinach i udało mi się uchwycić tęczę:


Jeszcze pod samym domem taka panorama:
ale oczywiście żeby panoramę obejrzeć to proponuję kliknąć tutaj.
Reasumując: strasznie przemokłem, standardowo rower się ubłocił, ale wyszedł ciekawy dystans i przewyższenie, z czego należy się cieszyć :)
Link do dokładniejszych statystyk treningu w serwisie: navime.pl i ogólna mapka + profil:
Kategoria powyżej 100 km, Treningi
Chomik
-
DST
40.00km
-
Czas
01:20
-
VAVG
30.00km/h
-
VMAX
47.38km/h
-
Temperatura
21.0°C
-
HRmax
164( 82%)
-
HRavg
145( 73%)
-
Kalorie 1400kcal
-
Sprzęt Elite
-
Aktywność Jazda na rowerze
Co tu dużo pisać. Podobnie jak ostatnio:
10 km - obciąż. 1: czas 13:13, śr. prędkość 45,40 km/h, kadencja: 105 rpm
10 km - obciąż. 2: czas 15:43, śr. prędkość 38,15 km/h, kadencja: 103 rpm
10 km - obciąż. 3: czas 23:21, śr. prędkość 25,66 km/h, kadencja: 103 rpm
10 km - obciąż. 4: czas 27:28, śr. prędkość 21,84 km/h, kadencja: 104 rpm
P.S.
Jutro zaczynam przygotowania do nowego sezonu. Najpierw odchudzanie do końca roku. :) To zaledwie 8 tygodni ... w minionym roku odchudzałem się 22 tygodnie, a później jeszcze 12 tygodni delikatnych korekt wagowych :)
Kategoria Treningi, Trenażer
Wodospad Kamieńczyka
-
DST
45.00km
-
Teren
20.00km
-
Czas
02:04
-
VAVG
21.77km/h
-
VMAX
58.41km/h
-
Temperatura
12.0°C
-
HRmax
178( 89%)
-
HRavg
144( 72%)
-
Kalorie 2200kcal
-
Podjazdy
740m
-
Sprzęt Stary
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiaj bez jakiegoś większego pomysłu - tak aby coś popedałować. Trasa modyfikowana na bieżąco pod wpływem chwili. Na początek Rozdroże Izerskie + Zakręt Śmierci i widok na góry:

To już ze Szklarskiej Poręby:
Następnie pojechałem na Wodospad Kamieńczyka.
Trasa mocno kamienista (a pobocze usłane korzeniami :) ): 



A to widok z góry - skąd przyjechałem:
I sama końcówka:
Wodospad Kamieńczyka wygląda tak:
Później zjazd do Jakuszyc i Szklarskiej, następnie lasem do Michałowic, zjazd do Sobieszowa i powrót do Piechowic.
Link do dokładniejszych statystyk treningu w serwisie: navime.pl i ogólna mapka + profil:
Kategoria Treningi
Balkonowe granie
-
DST
40.00km
-
Czas
01:22
-
VAVG
29.27km/h
-
VMAX
54.53km/h
-
Temperatura
20.0°C
-
HRmax
166( 83%)
-
HRavg
144( 72%)
-
Kalorie 1400kcal
-
Sprzęt Elite
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiaj było ciężko, ciężko bez dwóch zdań
jutro siebie będę leczył, z tych nabytych ran.
Wszystko się zaczęło rano, kiedy nadszedł pracy czas,
pojechałem więc seatem uratować cały świat,
przed głupotą i niewiedzą, kosztem zdrowia psychicznego.
Tuż po pracy zmrok zapadał i nie było na to szans
aby w słońcu, zdrowiu, szczęściu "popedalić" w leśny trans.
Za to balkon mym ratunkiem, tam chomiczek czeka wciąż
na to aby jego posiąść i polecieć w marzeń pląs.
Teraz pizze już kosztuję, drinkiem popijając ...
oraz naturalnie ... żonę zabawiając.
Jutro zaś to samo, pracy cały dzień
na chomika siły, pozostanie mały cień.
5 km - obciąż. 1: czas 06:40, śr. prędkość 44,96 km/h, kadencja: 104 rpm
5 km - obciąż. 2: czas 07:50, śr. prędkość 38,29 km/h, kadencja: 102 rpm
5 km - obciąż. 3: czas 10:05, śr. prędkość 29,67 km/h, kadencja: 103 rpm
10 km - obciąż. 4: czas 30:57, śr. prędkość 19,38 km/h, kadencja: 103 rpm
5 km - obciąż. 3: czas 11:48, śr. prędkość 25,39 km/h, kadencja: 103 rpm
5 km - obciąż. 2: czas 08:44, śr. prędkość 34,37 km/h, kadencja: 104 rpm
5 km - obciąż. 1: czas 05:57, śr. prędkość 50,29 km/h, kadencja: 107 rpm
Kategoria Treningi, Trenażer
"Pepiczkolandia".
-
DST
75.00km
-
Teren
30.00km
-
Czas
03:40
-
VAVG
20.45km/h
-
VMAX
56.29km/h
-
Temperatura
15.0°C
-
HRmax
178( 89%)
-
HRavg
147( 74%)
-
Kalorie 3400kcal
-
Podjazdy
1450m
-
Sprzęt Stary
-
Aktywność Jazda na rowerze
Miałem dzisiaj pewną wizję na trening, ale zweryfikowałem ją pod wpływem chwili w trakcie jazdy. Zacząłem od Rozdroża Izerskiego, a następnie w kierunku Kopalni "Stanisław". W kluczowym miejscu nie skręciłem w lewo do góry tylko w prawo w dół czerwonym szlakiem:
Po ok. 2 km wylądowałem na znanej mi trasie ostatniego maratonu. Pojechałem więc tak jak on wówczas prowadził. Standardowo na jednej chyba z największych polan fotki:

Już na tym etapie pogoda nieco się pogorszyła (chyba nawet chwilę wcześniej padało bo droga była mokra). No nic - obrałem sobie kierunek na Halę Izerską.
Po przejechaniu kilku km jednak odbiłem na Jizerkę (Czechy). Miałem do niej 3 km. Sam początek trasy wyglądał tak:
a po pierwszym zakręcie już tak (trochę mnie to zmartwiło bo wszędzie było sucho a jak jak zwykle musiałem znaleźć błoto):
Wreszcie po pierwszym km dotarłem na most, a po jego drugiej stronie zaczynało się Państwo naszych południowych sąsiadów - tzw. "pepiczken kraj". Widok z mostu:
Od razu po zejściu z niego nastąpiła kontrola możliwości i ewentualnych wariantów:
Z uwagi, że byłem umówiony na 17:00 na basen, a była godzina ok. 14:00 to wybór mógł być tylko ten najbliższy - Jizerka.
No to ruszamy - dobrze, że postawili znak bo bym się nie domyślił:
i kilka metrów dalej:
Podesty z desek szybko się skończyły (co mnie ucieszyło), ale tylko teoretycznie. W zasadzie większej różnicy nie było - dalej szedłem piszo, od czasu do czasu wskakując na rower aby przejechać 10 metrów. Wyglądało to tak:
Do tego doszły przepusty. Nie takie jak u nas: drewniane lub betonowe ... tylko takie:

Były znacznie gorsze niż te nasze.
Po kolejnym km zobaczyłem taki znak:
I w tym momencie dopiero się domyśliłem, że ten ostatni kilometr był do przejścia z buta, a nie tylko te 200 m w postaci pomostu z desek.
No nic ... zawsze to miło się czegoś nowego dowiedzieć :)
Po czeskiej stronie na szybko jeszcze 2 zdjęcia:

bo z informacji na drogowskazach (pomimo, że byłem 2 km od granicy) widniało 13 km do Harrachov'a (granica asfaltowa, a nie leśna ;) ).
Przed samą granicą postanowiłem jeszcze obadać jeden asfalcik, którym dotarłem w to miejsce (Alfredka 1046 m. n.p.m.):
To jest miejsce i kierunek do którego w przyszłości wrócę bo bardzo mnie ciekawi dalsza część tej drogi. A prowadzi ona cały czas po granicy Państwa (naszego i pepiczkolandii) i wydaje mi się, że fajnie by było zahaczyć o Mumiawski Wierch (1217 m. n.p.m.) i Kamiennik (1296 m. n.p.m.). Dalej już może być ciężko bo to Karkonoski Park, a czym bliżej Łabskiego Szczytu i Śnieżnych Kotłów tym większe ryzyko na straż z KPNu lub inne badziewie.
Po treningu byłem jeszcze 2,5 godziny z Olą posiedzieć w basenie :)
Link do dokładniejszych statystyk treningu w serwisie: navime.pl i ogólna mapka + profil:
Kategoria Treningi














