birdas prowadzi tutaj blog rowerowy

Piękna złota polska jesień ...

  • DST 40.00km
  • Czas 01:08
  • VAVG 35.29km/h
  • VMAX 52.12km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • HRmax 156( 78%)
  • HRavg 129( 65%)
  • Kalorie 1200kcal
  • Sprzęt Elite
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 19 października 2013 | dodano: 19.10.2013

... a ja zrobiłem trening na chomiku na balkonie. :)
Szkoda, ale pracowałem 10h i nie dało rady inaczej. Okno otwarte, a widok za oknem w trakcie jazdy następujący:


10 km - obciąż. 1: czas 12:40, śr. prędkość 47,37 km/h, kadencja: 108 rpm
10 km - obciąż. 2: czas 16:46, śr. prędkość 35,76 km/h, kadencja: 107 rpm
10 km - obciąż. 3: czas 23:23, śr. prędkość 25,65 km/h, kadencja: 102 rpm
10 km - obciąż. 2: czas 15:05, śr. prędkość 39,76 km/h, kadencja: 106 rpm


Kategoria Treningi

Eksploracja lasów ...

  • DST 32.00km
  • Teren 24.00km
  • Czas 01:54
  • VAVG 16.84km/h
  • VMAX 48.69km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • HRmax 173( 87%)
  • HRavg 148( 74%)
  • Kalorie 1700kcal
  • Podjazdy 690m
  • Sprzęt Stary
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 18 października 2013 | dodano: 18.10.2013

Chciałem dzisiaj coś popedałować ale po wjechaniu do lasu wygrała chęć szukania nowych ścieżek. I mocno żałuję bo znów się skończyło jak zawsze. :(
Pierwsza ze ścieżek zaczynała się obiecująco:

ale już po kilkuset metrach nabrała nieco stromizny:

Po chwili ścieżki już w ogóle nie było, a często pojawiały się tego typu kamyki:

Na tym etapie pod górę już wszystko wszystko cisnąłem "z buta" wyglądając jakiegokolwiek kierunku w poszukiwaniu drogi. Przykładowe podejście (zdjęcie z góry):

ale też zdarzały się fragmenty zjazdowe:

Wreszcie wylądowałem na jakieś drodze, z której skręciłem na żółty szlak. W zasadzie wszystko co było pod górę wchodziłem pieszo (stromo i koła się uślizgiwały). Po jakimś czasie trafiłem w taki oto szałasik:

Fajnie byłoby w takim miejscu zrobić sobie imprezkę z ogniskiem. Obok przy skale było miejsce na ognisko, ale 2 metry dalej pionowa ściana z której jakby ktoś spadł to byłby chyba koniec. Może lepiej ogniska robić w innych miejscach. Widok z tej skały był taki:

Jadąc dalej tym szlakiem dotarłem na zakręt śmierci i już teraz wiem czym wszyscy się zachwycali podczas tegorocznego Bike Adventure. Tylko, że ja jechałem w drugą stronę. :)
Pozostała część treningu to powrót na mniej lub bardziej kamieniste drogi szutrowe. Niestety było sporo wody (i zjazdy) więc bardzo mocno się ubłociłem i rower także. Ogólnie szkoda, że nie jeździłem po asfaltach bo po tych żałosnych 32-óch km będę miał znów trochę roboty przy rowerze.

Link do dokładniejszych statystyk treningu w serwisie: navime.pl i ogólna mapka + profil:


Kategoria Treningi

Trenażer

  • DST 25.00km
  • Czas 00:49
  • VAVG 30.61km/h
  • VMAX 38.48km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • HRmax 155( 78%)
  • HRavg 136( 68%)
  • Kalorie 800kcal
  • Sprzęt Elite
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 17 października 2013 | dodano: 17.10.2013

Na więcej nie starczyło mi czasu. Ale lepsze to niż nic.

10 km - obciąż. 2: czas 17:32, śr. prędkość 34,25 km/h, kadencja: 104 rpm
10 km - obciąż. 3: czas 22:37, śr. prędkość 26,50 km/h, kadencja: 105 rpm
5 km - obciąż. 2: czas 08:19 śr. prędkość 36,06 km/h, kadencja: 110 rpm


Kategoria Trenażer, Treningi

Różnorodnie podziwiając krajobrazy.

  • DST 64.00km
  • Teren 13.00km
  • Czas 03:02
  • VAVG 21.10km/h
  • VMAX 57.82km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • HRmax 164( 82%)
  • HRavg 136( 68%)
  • Kalorie 3200kcal
  • Podjazdy 1000m
  • Sprzęt Stary
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 13 października 2013 | dodano: 13.10.2013

W pierwszej kolejności pojechałem odwiedzić kamieniołomy granitu w Michałowicach. Dojazd asfaltem, później troszkę po liściach:

Same kamieniołomy tak się prezentują:



i panorama na Karkonosze:

Później próbowałem poszukać nowych ścieżek, ale taplać się w błocie to nie miałem dzisiaj ochoty:

Pojechałem więc utwardzonymi szutrami na szczyt Kopańca:

i zjechałem do Wojcieszyc.
Dzisiaj w wyższych partiach gór świeciło słoneczko, a w niższych była gęsta mgła. Widać to na poniższych zdjęciach (szczyty gór powyżej mgły):


Na koniec jeszcze zrobiłem pętelkę przez Podgórzyn-Przesiekę i Zachełmie:



Link do dokładniejszych statystyk treningu w serwisie: navime.pl i ogólna mapka + profil:


Kategoria Treningi

Czasówka, test roweru, trening.

  • DST 58.00km
  • Teren 31.00km
  • Czas 02:40
  • VAVG 21.75km/h
  • VMAX 60.41km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • HRmax 152( 76%)
  • HRavg 184( 92%)
  • Kalorie 2900kcal
  • Podjazdy 1010m
  • Sprzęt Stary
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 12 października 2013 | dodano: 12.10.2013

Pierwszym z celów na dzisiaj była czasówka z Górzyńca na Rozdroże Izerskie. Nie dane mi było jej pojechać tydzień temu (praca) więc pojechałem ją sobie sam, dzisiaj. Jej wyniki sprzed tygodnia można zobaczyć tu. Najpierw 5 km rozgrzewki, 5 minut odpoczynki i start. Chciałem spróbować pojechać lepiej niż czas 27:15.
Wynik, który osiągnąłem to: 28:00
Żeby była pełna świadomość, że pojechałem totalnie na maksa to:
Tętno max: 184
Tętno avg: 176
28:00 to mój rekord życiowy. W tamtym roku miałem ok. 32:30, ale w okresie przygotowawczym do minionego sezonu notowałem czasy minimalnie poniżej 30:00.
Może na oficjalnych zawodach bez bidonu 0,7 l, bez bananów, dętki, pompki i ubrania dość "zimowego" byłby czas do poprawienia, ale to tylko gdybanie.

W dalszej części udałem się w kierunku Izerów - fotki z podjazdu w kierunku na Kopalnię "Stanisław":


Następnie chwilę pojeździłem po trasie maratonu w Świeradowie Zdrój:



Następnie z braku czasu udałem się do domu i jeszcze pod samym domem "drobne" zjazdy w lesie dla testów rowera (czy działa wszystko ok):





Rower działa ok - nie mam większych zastrzeżeń co do pozycji jazdy, działania hamulców czy przerzutek. Oczywiście drobiazgi regulacyjne byłyby do zrobienia, ale chyba lepiej się tego nie da zrobić, ze względu na luzy jakie mam (na nitach) np. w przednim v-brake'u lub przedniej przerzutce.
Ogólnie działa dobrze (o wiele lepiej niż byłem przyzwyczajony do tej samej wersji na starej ramie) więc jest ok.

Link do dokładniejszych statystyk treningu w serwisie: navime.pl i ogólna mapka + profil:


Kategoria Treningi

Stary nowy rower

  • Temperatura 0.0°C
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 9 października 2013 | dodano: 09.10.2013

Po połamaniu ramy firmy Giant Rincon zreanimowałem ten rowerek poprzez zakup nowej ramy i przemontowanie podzespołów z poprzedniego rowera.
Z rzeczy, które zakupiłem jako nowe jest:
- rama RDR Easton Team Pro
- gripy Lockon Gel (kelly's)
- osłona ramy przed obiciem łańcucha (Kelly's)
- tylny hamulec V-brake XT
- kaseta LX
- łańcuch
- komplet linek + pancerze
- stery
- klocki hamulcowe
- i kilka pierdułek typu: koszyk na bidon, bidon itp.
Zamontowany też został amortyzator Rock Shox Reba World Cup 100 mm, który w tamtym roku przeszedł totalny remont (wymiana uszczelek, oleju itp.) i przez ten czas leżał sobie w kartonie.
Rower złożony i wyregulowany, aczkolwiek mam do tego kilka zastrzeżeń. Ta moja regulacja nie jest doskonała i już wiem, że chociażby przy najbliższej okazji będę musiał dołożyć podkładkę do korby aby wymusić jej oddalenie (a co za tym idzie przedniej przerzutki) od koła bo zamontowanie opony 2,25 będzie nierealne. Nie potrafię też ogarnąć tego nowego hamulca XT ... mam pomysł aby wywalić podkładki między szczęką a okładziną ale to też wdrożę na kolejnych gumkach.
W sobotę jak pogoda pozwoli to chciałbym pojechać na nim na trening i wówczas ewentualne korekty wyjdą w praktyce.

Wizualnie rower wygląda tak:


Kategoria Z życia wzięte ...

Po lesie w poszukiwaniu przygód

  • DST 22.00km
  • Teren 11.00km
  • Czas 01:05
  • VAVG 20.31km/h
  • VMAX 54.80km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • HRmax 168( 84%)
  • HRavg 138( 69%)
  • Kalorie 1100kcal
  • Sprzęt Nowy
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 8 października 2013 | dodano: 08.10.2013

Dzisiaj również postanowiłem poszukać nowych ścieżek leśnych. Po wyjechaniu z domu zauważyłem, że brak mi "weny twórczej" do jazdy. No ale jadę. Po chwili z równowagi wyprowadził mnie rower - ciągle coś skrzypiało i piszczało. Po kilku postojach oceniłem, że to zawiasy w ramie (trzeba będzie chyba pomyśleć o wymianie łożysk w okresie zimowym). No ale nic. Po wjechaniu do lasu tolerując te wszystkie zgrzyty znalazłem coś ze znakiem "zakaz wjazdu", "teren prywatny" itp. i postanowiłem to obadać. Już po 500 m. przeobraziło się to w coś takiego:

i kierunek w który zmierzałem:

Już w tym momencie robiąc zdjęcia zauważyłem, że z tyłu mam bardzo mało powietrza. Posłużyłem się pompką, która nie działała w Świeradowie (??) i dopompowałem trochę powietrza.
Na szczęście po kolejnych 100 m wylądowałem na jakieś szerszej drodze, a po niecałym 1 km już w miejscu które doskonale znałem. Postanowiłem znów odbić w "nieznane". Po chwili to:

Już wtedy miałem lekką wątpliwość czy to droga. Za zakrętem było tak:

i tu już byłem pewien, że ta droga powstała w wyniku ciągnięcia przez konie drzewa w dół. Nie mając większego wyboru (w perspektywie dość sporej góry) poszedłem pieszo. Taki trening lekko biegowy ..., który szybko przeobraził się w to:

W tym miejscu kontrola tylnego koła i znów ciśnienie byle jakie.
Kolejne pompowanie i pionowa wspinaczka z rowerem na plecach aby wyjść na jakąś drogę. Wylądowałem w Borowicach i znów pompowanie. Nie chciało mi się zmieniać dętki (zresztą miałem też obawy względem ostatnich doświadczeń) więc wybrałem się szybko w kierunku domu (już asfaltami). Po drodze jeszcze 2 pompowania i dojechałem. Przerobiłem w domu fulla od razu na trenażer.
Najbliższy trening zrobię na starym-nowym rowerze w którym kończę zabawę w przekładanie podzespołów. W zasadzie wszystko zrobione (zostały drobiazgi, które dojdą może jutro). Muszę jeszcze doregulować linki od hamulców i przerzutek. Ciężko doszukiwać się w tym rowerze starych komponentów ... no ale przy okazji kolejnego wpisu pokażę fotkę tego co zmontowałem.
Nowa rama niby aluminium (stara też), ale to jednak nie to samo co było 10 lat temu. Nie ważyłem, ale podejrzewam, że na samej ramie sumaryczna waga rowera spadnie o ok. 1-1,5 kg.

Link do dokładniejszych statystyk treningu w serwisie: navime.pl i ogólna mapka + profil:


Kategoria Treningi

Po lesie w poszukiwaniu nowych ścieżek

  • DST 30.00km
  • Teren 19.00km
  • Czas 01:38
  • VAVG 18.37km/h
  • VMAX 53.32km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • HRmax 184( 92%)
  • HRavg 149( 75%)
  • Kalorie 1700kcal
  • Podjazdy 510m
  • Sprzęt Nowy
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 5 października 2013 | dodano: 05.10.2013

Przedwczoraj dostałem telefon z Gianta z dobrą wiadomością, że udało im się za 150 szelestów złożyć manetki i wymienić linki. Czyli mogłem odebrać rower. Dzisiaj po pracy na szybko wyskoczyłem do lasu odkrywać nowe ścieżki.
W efekcie jechałem czymś takim:



No i finalnie dotarłem na Zamek Chojnik:

"Zjazd" w kierunku na Podzamcze trasą:




Później już drogą szutrową do Jagniątkowa i asfaltem powrót do domu bo zaczęło się ściemniać.

Drugi z rowerów się robi. Będzie prawie wszystko wymienione - rama, stery, amortyzator (leżała sobie taka karbonowa Reba World Cup przez ponad rok w kartonie więc teraz ją z Grzesiem założyliśmy). Tydzień przed połamaniem ramy wymieniłem kasetę , łańcuch i jeden z hamulców. Teraz przy przekładaniu części jeszcze zamontuję nowe gripy, koszyk, bidon, klocki hamulcowe, linki, pancerze i osłonę ramy. Jak skończę to pokażę fotkę rowerka. :)

Link do dokładniejszych statystyk treningu w serwisie: navime.pl i ogólna mapka + profil:


Kategoria Treningi

Różności ... .

  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 1 października 2013 | dodano: 01.10.2013

Nadal opijam zakończenie sezonu, ale już wkrótce powrót na ziemię ;) Powiedzmy "ładuję akumulatory". Z aspektów życia codziennego nastąpiło:
1) Uzupełniłem wpis o fotki z maratonu w Świeradowie. Polecam zobaczyć jakie piękne są góry Izerskie, pomimo, że maraton został poprowadzony samymi szutrami i asfaltami (z wyjątkiem odcinka 1 km przed netą).
W tym roku nie było żadnego fotografa w lokalizacji zwanej "samolot" więc pokażę fotkę z maratonu z 2011 r.:

W ogóle mam wrażenie, że pomimo, że trasa finałowej edycji była identyczna jak ta z 2011 roku (w 2012 nie jechałem) to brakuje zdjęć tego typu (ten w niebieskim to ja):

2) Kupiłem ramę do starego rowera. Może czas zmienić jego nazwę na jakąś inną bo stary to on już być przestał. Z oryginalnego rowera już nic nie pozostanie. Ostatnie komponenty w postaci ramy i sterów też zostaną wymienione.
Rama którą kupiłem wygląda tak:

czyli to co sygnalizowałem w którymś tam komentarzu (bo i jakoś innego wyboru nie miałem).
W czwartek z Grzesiem zaczniemy od złożenia amortyzatora, sterów i mostka, a w kolejnych dniach powolutku w miarę możliwości czasowych będę przekładał całą resztę.
3) Full oddany do serwisu Giant'a - może chłopaki jakimś cudem złożą manetki. W ciągu tygodnia będę wiedział. Jak się uda to ok, jak się nie uda to kupię ... takie złożone. ;)
4) Przez ostatnie 2 dni robiłem foto albumy ze zdjęć z minionego sezonu maratonowego. Miałem już z tym wcześniej do czynienia, ale jakoś z tytułu popełnionego błędu przy tworzeniu albumu oraz zgryzu, które fotki wybrać (finalnie ok. 120) oraz jak je rozplanować względem siebie (na 80-ciu stronach) sumarycznie zeszło mi na to ok. 11 godzin. Teraz oczekuję na ich wydrukowanie i przysłanie jako pamiątkę.


Kategoria Z życia wzięte ...

Maraton - Świeradów Zdrój

  • DST 42.50km
  • Teren 20.00km
  • Czas 02:36
  • VAVG 16.35km/h
  • VMAX 60.57km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • HRmax 176( 88%)
  • HRavg 156( 78%)
  • Kalorie 2250kcal
  • Podjazdy 1070m
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 28 września 2013 | dodano: 28.09.2013
Uczestnicy

"Nie ważne jak zaczynasz ważne jak kończysz" - gdyby odnieść się do powyższego cytatu to chciałbym o tej końcówce jak najszybciej zapomnieć. Liczę na to, że za kilka dni tak się stanie.
Wszystko zaczęło się od zdarzenia sprzed tygodnia (o którym pisałem) czyli w przygotowanym do startu (starym rowerze) pękła rama. Zrobiłem wówczas rekonfigurację na drugi rower i miałem startować na fullu. Po ostatnim treningu wspomniałem, że pozostaje jedynie naoliwić łańcuch i linki, i w sobotę start. Tak też się stało: wczoraj o 17:00 naoliwiłem łańcuch i linki żeby przerzutki nieco lżej chodziły. Wychodząc z balkonu jeszcze mnie podkusiło aby rozebrać manetkę od przedniej przerzutki i do środka wpuścić kropelkę oliwki. No i głupi tak zrobiłem. Nie wiedziałem, że w manetce SRAMowskiej przy rozkręcaniu trzeba ją trzymać w palcach bo inaczej dół może spaść. Ja w zasadzie dół rozkręcałem bo nie wiedziałem, że to pokrętełko od góry nie jest ozdobą a jednak śrubeczką. Jak rozkręciłem dół to wyskoczyła mi jakaś sprężyna, jakaś zapadka i kilka innych części. Do 18:00 próbowałem to poskładać. Wpadłem na pomysł, że zerknę do drugiej manetki jak to jest skonstruowane i zdarzyło mi się to samo: mechanizm wypadł. Walczyłem z tym przez kolejnych kilka godzin i ok. 21:00 napisałem do Bartka SMSa o treści:
---
Hey ! Jutro się nie zobaczymy. O 17:00 chciałem wpuścić kropelkę oliwy na linkę w manetce od przerzutki i mi mechanizm się rozleciał. W drugiej chciałem podejrzeć jak go złożyć i stało się to samo. 4h to już składam i nie potrafię złożyć. Jutro nie mam na czym wystartować. :(( Powodzenia.
---
No po prostu DRAMAT. Wyobraźcie sobie w jakim byłem stanie psychicznym - rok treningów, 5 startów zrobionych i do zamknięcia generalki został jeden, którego pod samym domem nie pojadę. :((
Po 15 minutach zadzwonił Bartek z propozycją wypożyczenia roweru z wypożyczalni. Koniec końców tak też zrobiliśmy. Po tym telefonie od Bartka jeszcze 2h walczyłem z manetkami ale nic nie zdziałałem. Nic - teraz będę szukał "magika" który to złoży, a jak się nie uda to na allegroszu manetki w promocji kosztują 309 zł.
No ale nastała sobota. Wyjazd do Świeradowa, spotkanie z Bartkiem pod wypożyczalnią, pokierowanie przez niego tematu i mam rower. I to naprawdę dobry - byłem miłe zaskoczony: przerzutki działały, amortyzator, hamulce, wysokość ramy ok - po prostu ideał, aczkolwiek opony (coś ala semi-slick z wytartym bieżnikiem) trochę mnie przestraszyły. Zamontowałem swoją sztycę, dopasowałem wysokość siodełka i krótki trening.




Z perspektywy czasu żałuję, że nie wziąłem pedałów SPD tylko jednak z lenistwa i niechęci pojechałem na platformówkach. Ale w takiej sytuacji mój cel był jeden: ukończyć bez defektu. Nie miałem zamiarów na rowerze z którym mam do czynienia od godziny śrubować wyników czy na zjazdach szarżować. Miałem zamiar dojechać do mety. Trasa prosta, szybka i dojechanie do mety powinno wystarczyć żeby jednak sezon podsumować w aspekcie pozytywnym.
Miejsce startu wyglądało tak:




O 10:45 stanąłem w sektorze (czwartym) pogadałem z kolegą, przyjrzałem się oponom innych osób. U wielu niewiele się to różniło od tego co miałem ja. No nic: 11:00 start. Pierwszy kilometr to tradycyjne wyprzedzanie mnie przez inne osoby. Po kilometrze się skończyło i sytuacja się unormowała.

Od 3 km to już tylko ja wyprzedzałem. "Łykałem" innych jak chciałem. Ale cały czas jechałem naprawdę spokojnie. Wniosek: chyba jednak powinienen być nieco wyżej w klasyfikacji sektorowej. No nic. Wjechałem na stóg izerski bez większej zadyszki. Z podjazdu trafiło się kilka fotek:




Nawet szybciej niż żona Gondolą :)


Zaraz za stogiem zaczął się długi zjazd, który postanowiłem przejechać na cudzym kole. Tempo mi nie pasowało, ale wolałem jechać na kole niż jechać 1 km/h szybciej ale tłuc sobą powietrze lub ciągnąć innych pod wiatr. Zresztą cel był inny: dojechać bez defektu, a w tym kontekście wszystko było super i szło zgodnie z planem. :)

W początkowej fazie pierwszego zjazdu był pierwszy pomiar czasu. Teraz po powrocie do domu mogę napisać, że w tym momencie byłem szybszy od Bartka o 33 sekundy. To mniej więcej potwierdza tempo mojej jazdy i własne odczucia na tym etapie: jadę najlepszy start w sezonie !! No i tak sobie jechałem. Sporadycznie zdarzało się, że ktoś nie wytrzymywał dość spokojnej jazdy i wyskakiwał na przód kilkuosobowej grupki. Natychmiast i ja przeskakiwałem na koło szybciej jadącego kolarza, ale suma sumarum niewiele to dawało bo nie kojarzę żeby przyniosło to jakiś awans w pozycjach jakie zajmowaliśmy. Po kolejnych 10 km zaczął się drugi podjazd (pod "samolot"). Tempo nadal miałem dobre i na kolejnym podjeździe przeskoczyłem ok. 6-7 pozycji. Następnie zjazd, kilka km po płaskim i kolejny pomiar czasu: 1:19 przewagi nad Bartkiem. To był mniej więcej 28-29 km trasy. Do mety pozostało ok. 13-14 km, z czego ok. 11 z góry. Wiedziałem, że będzie jeszcze jeden krótki podjazd, który planowałem pojechać w "trupa" i wiedziałem, że jeszcze poprawię swoją pozycję bo na tym etapie maratonu czułem się wyśmienicie. Na ok. 30-tym km znów zaczął się szybki szutrowy zjazd. Od jakiś 20 km (czyli od wjechania na Stóg Izerski gdzie się skończył asfalt) często myślałem o dętce i modliłem się o brak "kapcia". Starałem się amortyzować mięśniami nóg odcinki zjazdowe aby jak najdelikatniej przemykać ku upragnionej mecie. Będąc na 30 km już wiedziałem, że jest blisko do pełni sukcesu. Na zjeździe postanowiłem przeskoczyć kolejne 2 osoby i tak zrobiłem. Jak tylko zakończyłem manewr to strzeliła dętka z przodu - tak, że po 3 sekundach już jechałem na rafce. Postój na poboczu, prawie łzy w oczach - rzut oka na garmina: 32 km (11 do mety). Dramat. Ściągam koło, zmieniam dętkę zerkając ile to już osób pojechało. Nawet dość sprawnie mi to poszło, zaczynam pompowanie. Nie idzie. Walczę, szarpię się z kołem - Nic. Mijają minuty i dalej nic. Po kolejnych 15-stu daję za wygraną. Telefon do żony, że jednak będę za 1,5-2 godziny. Montuję koło i biegnę. 500 metrów biegu i odpuszczam . Bez sensu. Nic mi to nie da. Jest po maratonie. Po kolejnym 1 km próbuję delikatnie jechać na zjazdach. Udaje się. W dętce bardzo mało powietrza ale jak przeniosłem ciężar ciała poza tylne koło to przód był tylko delikatnie dociążony. Kapeć całkowity, ale przynajmniej rafka nie uderzała o podłoże. Zawsze to lepiej jechać 14 km/h niż iść 5 km/h. Od razu sobie przeliczyłem, że za godzinę będę na mecie. :)
No i tak sobie szedłem pod górę, a delikatnie zjeżdżałem w dół przez kolejne 7 km aż do bufetu numer 3. Tam zapytałem o pompkę chcąc sprawdzić czy to dętka dziurawa czy moja pompka "wadliwa". Po kolejnych 3 minutach już poznałem odpowiedź. Koło napompowane na "kamień", powietrze nie ucieka. Wskoczyłem na rower i rozpocząłem zjazd do mety (zostało 5 km):

Końcówka techniczna i tak się prezentowałem:







Kilkanaście minut później ukończyłem maraton z czasem 2:35:45 i stratą do Bartka 33:35. Zdjęcie na ostatnich metrach i z mety:


Przygoda z dętką kosztowała mnie co najmniej 35 minut i ponad 170 pozycji uwzględniając, że końcówki nie pojechałbym szybciej !!
Zdobyłem 313 pkt.
No nic - teraz najlepsze. Celem na ten sezon była próba poprawienia w generalce wyniku z 2011 roku (55 miejsce). W tym roku zająłem ... 56 miejsce. :( A najsmutniejsza jest analiza "co by było gdyby". Gdybym nie złapał kapcia i jedynie utrzymał te 1:19 przewagi na mecie nad Bartkiem to bym zdobył nie 313 pkt. tylko 404 pkt i byłby to najlepszy wynik w moim życiu. To dałoby 104 miejsce Open i kolejny rekord. Do setki w OPEN brakowałoby tylko ok. 13 sekund, które zrobiłbym bez problemu (nigdy nie ukończyłem startu w setce). To oczywiście wyznaczyłoby kolejne rekordy życiowe - chociażby miejsce w kategorii, % w stawce open i kat. A na koniec cel do którego zmierzałem: dałoby to 45 miejsce w generalce. :(( Tak ... nie zasraniutkie 56-ste tylko 45-te :((((

Odechciało mi się cokolwiek więcej pisać. Smutek i żal pozostał bo było tak bliziutko, a nie udało się. Trochę miałem pecha, ale też wiele popełniłem błędów. Zdobyłem pewne doświadczenie za rok będę lepiej przygotowany w aspekcie ewentualnego zapasowego startu, nie grzebania w rowerze na kilka godzin przed startem w rzeczach, których nie jestem pewien jak działają. Zasadę działania pompki też opanuję. Tyle.

Przyszły sezon zacznę niestety z sektora 4, a mogłem z tego co Bartek (nawet nie liczę czy byłby to "3" czy może nawet "2"). Pewnie "2" ... :(

Na koniec: Bartku jestem Twoim dłużnikiem i dziękuję za pomoc. To dzięki Tobie mam taki nastrój jaki mam z tytułu zajętego miejsca ........................ to był oczywiście żart. :)
Bardzo chętnie Ci się odwdzięczę przy najbliższym spotkaniu. Napisz co pijesz i w jakiej ilości - proszę.
Specjalne podziękowania też dla Grzesia (gregorik) za systematyczną pomoc przy rowerze i bądź co bądź konstruktywną i rzetelną krytykę. Pewnie bez niego uprawiałbym inny sport (brydż sportowy) z kufelkiem piwa w rączce. ;)
Dziękuję też wszystkim, którzy śledzili moje tegoroczne starty, trzymali kciuki za wyniki i dopingowali/gratulowali "sukcesów".
Na koniec podziękowania dla żonki, że mi kibicuje, dopinguje i jeździ w miarę możliwości na maratony robiąc między innymi zdjęcia (jak te powyżej). :))

P.S.
Nie mam żadnego sprawnego roweru więc chyba przerwę między jednym sezonem, a kolejnym zrobię teraz (no chyba, że ogarnę temat przynajmniej jednego z rowerów w przeciągu tygodnia to wówczas jeszcze pociągnę póki pogoda pozwoli). Ewentualnie czas ten wykorzystam na reanimację obu rowerów (rama już jest u mnie, a full z manetkami w poniedziałek jedzie do gianta - chłopaki spróbują manetki złożyć). A jak nie, to allegrosz ... :)

No nie wiem co więcej napisać. Koniec smutny, ale w głębi duszy wiem, że to i tak był najlepszy sezon w życiu. Mnóstwo rekordów i tak naprawdę niewiele zabrakło aby pomimo popełnionych błędów udokumentować to oficjalnym wynikiem. Dzięki wielkie.

Link do dokładniejszych statystyk treningu w serwisie: navime.pl i ogólna mapka + profil:


Kategoria Maratony 2013